Reklama

Wszystko zaczęło się w wakacje 2022 roku. Jude, chłopiec z brytyjskiego hrabstwa Kent, zaczął mieć problemy z oddychaniem. Choć wcześniej uwielbiał szaleć na basenie, tego lata wyjątkowo unikał nurkowania i pływania.

Reklama

Miesiące mijały, przybywało niepokojących oznak

W październiku chłopiec był diagnozowany pod kątem astmy. Zaczął używać inhalatora, ale problemy z oddychaniem nie ustępowały. Dlatego lekarze zlecili serię badań laryngologicznych.

W listopadzie chłopcu nieznacznie zaczęło opadać ramię. Był to tak nieznaczny i powoli pogłębiający się objaw, że rodzice zupełnie go nie zauważyli. W pewnym momencie jednak chłopiec musiał używać lewej ręki do podniesienia prawej, by się ubrać… Wtedy zaczęto podejrzewać, że problemy ze zdrowiem chłopca mogą mieć podłoże neurologiczne.

Wyniki badań krwi nie wskazywały jednak na żadną ze znanych lekarzom chorób.

W styczniu 2023 roku chłopczyk miał mieć kolejne badanie laryngologiczne, zostało ono przełożone na luty. Na tydzień przed planowaną wizytą u laryngologa Jude trafił do szpitala po zakrztuszeniu się chipsem.

Chłopiec nie dał rady zadzwonić do mamy

Lekarze w szpitalu postanowili zrobić chłopcu badania laryngologiczne. Tym razem kamera endoskopu wychwyciła drżenie nagłośni (części gardła, która zapobiega m.in. przedostawaniu się pokarmu do płuc przez tchawicę). Zadecydowali też, że Jude zostanie na noc na obserwacji.

Tej nocy Jude praktycznie nie zmrużył oka. Rurka z tlenem wciąż wypadała mu z nosa, czuł się coraz gorzej.

Na drugi dzień rano próbował zadzwonić do mamy, ale nie mógł utrzymać telefonu w ręku. Był przy nim tata. Gdy syn zapytał go, czy może się zdrzemnąć, ojciec odpowiedział: „Jasne, nie spałeś całą noc, musisz być wykończony”.

311 dni śpiączki

Chłopiec jednak nie zasnął. On stracił przytomność, bo mógł wdychać powietrze, ale nie mógł go wydychać. Okazało się to dopiero, gdy pielęgniarki nie mogły go dobudzić. Konieczne było wprowadzenie chłopca w stan śpiączki farmakologicznej. Na 311 dni.

Wybudzono go z niej 13 lutego 2023, w dniu 10. urodzin chłopca.

„Całkowicie stracił władzę w rękach i trzeba podtrzymywać jego głowę, bo w przeciwnym razie zwisałaby” – mówi tata Jude’a.

Cztery miesiące później chłopiec odzyskał władzę w prawym małym palcu i lewym kciuku…

Nowa jednostka chorobowa?

Kolejne badania wykluczyły nowotwór mózgu. Lekarze chłopca konsultowali wyniki wszystkich badań z lekarzami z Hiszpanii, Niemczech i USA. Istnieje podejrzenie, że Jude choruje na rodzaj polineuropatii ruchowej połączony z tym, że jego organizm nie wchłania witaminy B2.

Niewykluczone, że chłopiec to pierwszy pacjent, u którego rozwinęła się nieznana dotąd medycynie choroba.

„Na zewnątrz jest inny, ale w środku to wciąż on”

Jude wyszedł ze szpitala. Boże Narodzenie spędził już w domu. Jego bliscy robią wszystko, by sprawić mu radość. Tata zabiera go nawet na lodowisko, po którym Jude jeździ na swoim wózku. Byli też na torze Formuły 1 w Silverstone.

„Nadal potrafi przewracać oczami. Robi to najlepiej ze wszystkich” – uśmiecha się tata chłopca. „I to wspaniale, bo wiemy, że w środku wciąż jest nasz syn, Jude. Na zewnątrz jest inny, ale w środku to wciąż on: uroczy, bezczelny, zabawny chłopiec. Który chce biegać po ogrodzie, kopać piłkę, jeździć na rowerze, pływać w morzu…”.

Nikt nie wie, jak długo Jude będzie żył, ale wszyscy mają nadzieję, że w jego oczach zobaczą jeszcze wiele blasku.

Źródło: The Sun

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama