Do dramatu doszło w miejscowości Campo Largo (Brazylia) w czwartek (30 listopada) wieczorem. Nieprzytomnego syna jako pierwszy zobaczył ojciec. Na widok bezwładnego, leżącego na ziemi ciała dziecka, mężczyzna wpadł w rozpacz.

Reklama

Walka o życie

Zanim jeszcze przyjechała karetka, na ratunek bratu rzuciła się jego ciocia, pielęgniarka z zawodu. To ona rozpoczęła reanimację, którą kontynuowali ratownicy medyczni. Załoga pogotowia nie miała wątpliwości, że chłopiec musi znaleźć się w szpitalu jak najszybciej.

10-letni Augusto trafił na OIOM, gdzie 3 dni później lekarze przegrali walkę o jego życie. Porażenie prądem podczas rozwieszania iluminacji okazało się śmiertelnie groźne…

Chłopiec zmarł w sobotę, 2 grudnia.

Jego pogrzeb odbył się na drugi dzień, 3 grudnia.

Zobacz także

Kolejna tragedia w rodzinie

Bliscy nie mogą pogodzić się ze śmiercią chłopca.

Rodzice, rodzeństwo, wujostwo nie wierzą, że tak pozornie niegroźna rzecz jak bożonarodzeniowa iluminacja mogła zabić dziecko.

Ich święta już i tak miały upływać pod znakiem żałoby. Dwa tygodnie wcześniej zmarł dziadek 10-latka. Nikt nie spodziewał się, że los doświadczy ich jeszcze śmiercią małego Augusto.

Już żadne Boże Narodzenie nie będzie takie, jak dawniej

Augusto był harcerzem i ministrantem.

Wspominając chłopca, jego bliscy podkreślają, że 10-latek uwielbiał Boże Narodzenie i świąteczną atmosferę. Co roku zarażał wszystkich entuzjazmem związanym ze zbliżającą się gwiazdką.

Po jego śmierci, żadne Boże Narodzenie nie będzie już takie, jak dawniej.

„Mój chłopiec nas opuścił. Serce rozdziera ból. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego żalu” – napisała mama chłopca.

Źródło: The Sun, Massa News

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama