5-latka nie mogła wiedzieć, że zjeżdża na zjeżdżalni ostatni raz. Mama: „Wiemy, że jej serce gdzieś bije”
5-letnia dziewczynka tego dnia bawiła się w ogrodzie. Przysunęła sobie małą zjeżdżalnię blisko huśtawki… Dziecko nie mogło wiedzieć, że szykuje sobie śmiertelną pułapkę. Potem malutka zjechała po raz ostatni.
Pięć dni później zapadła decyzja, że 5-latka nie ma szans na przeżycie. Odłączono ją od aparatury. Ale jest coś, co jej zrozpaczonym rodzicom przynosi ulgę w cierpieniu… „Jej serce gdzieś tam bije” – mówi mama.
„Jestem dumna ze swojej córki”
Dziewczynka nie mogła przewidzieć, co się wydarzy. Gdy zjeżdżała ze zjeżdżalni, sznur od huśtawki dyskowej zacisnął się na jej szyi tak, że spowodował niedotlenienie mózgu.
Do wypadku podczas zabawy w przydomowym ogrodzie doszło 8 maja. 13 maja dziewczynkę odłączono od aparatury. Pogrążeni w żałobie rodzice podjęli decyzję, by przekazać narządy córki potrzebującym.
Tom i Krystal Masters podkreślają, że ich córka zawsze czerpała radość z pomagania innym. I zawsze byli z tego dumni. Dlatego po jej śmierci uznali, że jedyne, co mogą zrobić, to pozwolić swemu dziecku czynić dobro dalej… I nie przestawać czuć dumy − z tego, że ich dziecko nawet po śmierci bezinteresownie dzieli się wszystkim, czym tylko może.
„Wiemy, że jej serce bije”
Rodzice przyznają, że ich decyzja przyniosła pewną ulgę.
„Wiemy, że serce Aurory gdzieś bije” – powiedziała Krystal, mama 5-latki.
Kobieta, która straciła córkę, zaapelowała też do innych rodziców:
„Kochaj swoje dziecko w każdej minucie. Tańczcie i żyjcie pełnią życia. Bo… nigdy nie wiadomo, kiedy to już nie będzie możliwe”.
Źródło: Daily Mail
Piszemy też o:
- Wrocław: dziecko wyskoczyło z pierwszego piętra. Rodzice nie zostaną ukarani
- Zaczęła trenować w wieku 6 lat. Dziś 8-latka podnosi 50-kilogramowe sztangi. Mama: „Wystarczy uwierzyć, że wszystko jest możliwe
- Zachodniopomorskie: matka przekonuje, że oblała synka zupką. Rodzice poparzonego chłopca zostali zatrzymani