Afera stołówkowa na Mazowszu. To szok, co rodzice zobaczyli na talerzu dziecka
W Grodzisku Mazowieckim rodzice skarżą się na fatalne jedzenie w stołówkach. W posiłkach znaleźli pleśń i glisty, a porcje są głodowe i mało wartościowe. Mimo ustaleń dziennikarzy TVN, lokalne władze nadal milczą.

Rodzice dzieci z grodziskich szkół i przedszkoli mają już dość. Mówią wprost, że jedzenie w stołówkach to dramat, a ich dzieci często skarżą się na bóle brzucha. W posiłkach znaleziono pleśń i glisty. To uczniowie przynosili do domu zdjęcia popsutych dań. Do tego porcje są malutkie i zdecydowanie zbyt mało odżywcze.
Afera stołówkowa na Mazowszu
Cała sprawa dotyczy aż ośmiu placówek, które obsługuje jedna firma cateringowa. I choć problem ciągnie się już od lat, a dokładnie od 2018 roku, władze wciąż zamiatają sprawę pod dywan. A sytuacja naprawdę wymaga szybkiej reakcji, bo chodzi przecież o zdrowie najmłodszych. „Wszyscy po kolei mówili, że dzieciaki bolą brzuchy, że cały czas mają rotawirusa” – mówiła reporterce programu „Uwaga! TVN” pani Marzena.
Burmistrz milczy, a rodzice są bezradni
Reporterka „Uwagi!” dotarła do kuchni firmy cateringowej obsługującej osiem grodziskich szkół i przedszkoli. To, co zobaczyła na miejscu, można nazwać „koszmarem na talerzu”. Według relacji, kucharki korzystają z produktów najniższej jakości, a o higienie można zapomnieć. Brak odpowiednich warunków sanitarnych i ogólna bylejakość w przygotowywaniu jedzenia mają być tam codziennością.
Dzieci z Grodziska jedzą „szajs”
Zamiast rzeczowych odpowiedzi, w rozmowach między rodzicami a szkołą pojawiały się tylko uniki, wymówki, a w końcu… zamknięte drzwi. W jednej ze szkół dyrekcja odmówiła udziału w zaplanowanym testowaniu posiłków, a nawet spotkania z dziennikarzami.
„Panie dzisiaj zamknęły drzwi i powiedziały, że nie ma żadnego testowania, ponieważ one nie będą pracować w takich warunkach i że nie mamy do nich szacunku. Powiedziałam: 'Ale ma pani szacunek do mojej 3-letniej córki, żeby jadła ten śmierdzący szajs?' Cała się trzęsę, ja już nie mam siły” – opowiedziała w „Uwadze!” TVN jedna z matek.

Nie pomogła nawet interwencja dzieci. Po publikacji zdjęć zepsutego jedzenia uczniowie nie mogą już zabierać posiłków na wynos.
Catering z zagranicznym prezesem i kolejne pytania bez odpowiedzi
Firma cateringowa obsługująca szkoły to spółka z prezesem z Litwy, siedzibą w Warszawie i jednym z członków zarządu działającym lokalnie w Grodzisku. Jak ujawnili dziennikarze TVN, kobieta, która według KRS do niedawna pełniła funkcję prezesa, dziś odcina się od odpowiedzialności.
„Ja jestem tylko pracownikiem” – tłumaczyła. „Musicie państwo rozmawiać z rzecznikiem, z prawnikiem...” - dodaje była prezeska firmy. Tymczasem na dokumentach nadal widnieje jej podpis, a spółka obsługuje niemal wszystkie publiczne placówki oświatowe w gminie.
MEN wkroczy do akcji? Rodzice wciąż walczą
Sprawą w końcu zainteresowało się Ministerstwo Edukacji Narodowej. Paulina Piechna-Więckiewicz, podsekretarz stanu w MEN, zapowiada:
„Zależy nam na tym, żeby młodzi ludzie jedli ciepły posiłek i by był on pełnowartościowy – zgodny z rozporządzeniami resortu zdrowia. Oczywiście zainteresujemy się tą sprawą. Poprosimy mazowiecką kurator, by blisko przyjrzała się tej sytuacji.”
My również będziemy śledzić dalszy rozwój wydarzeń, bo to, co trafia na talerze naszych dzieci, ma fundamentalne znaczenie – nie tylko dla ich zdrowia, ale i dla rozwoju. Głos rodziców nie powinien być ignorowany, a każda placówka powinna odpowiadać na ich obawy z pełną otwartością i przejrzystością.
Źródło: Facebook, Uwaga TVN
Zobacz też: