Reklama

Imię dziecka było pierwszą rzeczą, o której rozmawialiśmy z mężem, gdy tylko dowiedzieliśmy się o ciąży. Na szczęście jesteśmy na co dzień dość zgodni i w tej kwestii również myśleliśmy podobnie. Nie chcieliśmy żadnego z tych nowoczesnych imion, które zwykle wzbudzają śmiech – żadnych Brajanków i Dżesik. Postanowiliśmy zrezygnować też z Jasia i Lenki – imion, które bardzo nam się podobają, ale można usłyszeć je w każdej piaskownicy. Nie sądziliśmy jednak, że nasz wybór będzie miał taki wpływ na naszą rodzinę.

Reklama

Od razu wiedzieliśmy, jak nazwiemy córkę

W końcu zdecydowaliśmy, że chcemy, aby imię naszego dziecka było niezbyt popularne, ale jednocześnie dość zwykłe, nic dziwacznego. Dla chłopca – Maks. Dla dziewczynki – Mila. Gdy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć małą Milunię, byliśmy wniebowzięci! Oboje skrycie marzyliśmy o dziewczynce...

Przez pewien czas zachowywaliśmy imię małej dla siebie. Dopiero kilka tygodni temu zdecydowaliśmy, że w końcu powiemy naszym rodzinom – dopytywali, jak mają się zwracać do mojego brzuszka… Moi rodzice byli zachwyceni. Okazało się nawet, że gdzieś w dalekiej rodzinie ze strony ojca mieliśmy ciotkę Milę – miała na imię Amelia, ale wszyscy wołali na nią Mila. Siostra męża skakała z radości – ona też jest w ciąży, ma termin kilka miesięcy po mnie i była przerażona, że wybierzemy to samo imię! Teściowa… no tu zaczynają się schody.

Teściowa się wściekła

– Mamo, i co myślisz? Ładnie? Chcieliśmy coś krótkiego, niezbyt udziwnionego, ale też niespotykanego – zaczęłam. Teściowa nic nie powiedziała, ale jej mina zdradzała wszystko.
– Mogłabyś chociaż udawać, że ci się podoba – burknął mój mąż, który ostatnio miał z mamą na pieńku.
– To nasza decyzja, my jesteśmy zachwyceni naszym wyborem – dodałam. W końcu teściowa przemówiła.
– Imię jak dla krowy – oznajmiła stanowczo. Wmurowało mnie.
– I co ja powiem koleżankom, jak zapytają o imię wnuczki? Albo jak ja będę do niej mówić na spacerze? Mila? Milka? Przecież ludzie pomyślą, że psa wołam!
Nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. Oboje byliśmy w szoku. Przez myśl nam nie przeszło, że teściowa tak zareaguje. Żałowaliśmy, że w ogóle powiedzieliśmy jej o tym imieniu.

Po tamtej wizycie u teściowej przez kilka dni nie było między nami kontaktu. W końcu zadzwoniła.
– Marysiu, ja przepraszam, nie powinnam była tak reagować… – zaczęła spokojnie. – Ale nie myśleliście może o innym imieniu? Może Zuzia albo Zosia? To takie piękne imiona! Albo chociaż Milenka… – nie dawała za wygraną.
– Powiedzieliśmy już mamie, że zdania nie zmienimy. W moim brzuchu mieszka mała Mila – odpowiedziałam stanowczo.
– To ja się już do was nigdy nie odezwę – rzuciła słuchawką.

Przez to wszystko jestem rozbita, ale wiem, że teściowa będzie musiała zaakceptować nasz wybór. To nasza córeczka, nasze wymarzone imię. Jest śliczne! Wiem, że na początku będzie jej trudno, ale mam nadzieję, że kiedy zobaczy małą, pokocha ją od pierwszego wejrzenia. A imię przestanie mieć dla niej takie znaczenie…

Maria, 29 lat

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama