Bank mam rozwija skrzydła!
Młode mamy z Krakowa skrzyknęły się i wzajemnie sobie pomagają. Ich życie jest prostsze!
- Edipresse
Opieka nad dzieckiem wcale nie musi oznaczać uwiązania w domu. Dobrze o tym wiedzą dziewczyny z Krakowa, które sprytnie zaczęły rządzić swoim czasem i umiejętnościami!
Agnieszka Żak półtora roku temu urodziła córeczkę. Wcześniej pracowała w sklepie. Ale po urlopie macierzyńskim nie chciała od razu wracać do pracy.
– Musiałabym oddać moje maleństwo do żłobka. Chyba więcej płakałabym niż pracowała – Agnieszka czule spogląda na córeczkę.
Zdecydowała, że zostanie w domu. Od tej pory utrzymanie całej rodziny spoczęło na barkach jej męża.
– Jasne, że obniżył nam się komfort życia – uśmiecha się 29-letnia krakowianka. – Ale radzimy sobie. A ja nie mogę się napatrzeć, jak moja córcia się rozwija, jak z apetytem zjada ugotowaną przeze mnie zupkę czy nieporadnie głaszcze mnie rączką przed snem...
Jednak kiedy Patrycja miała pół roku, Agnieszka zauważyła, że zostaje jej w ciągu dnia trochę czasu.
– Chciałam choć na trochę wyjść z domu – mówi młoda mama. I wtedy, jak na życzenie, w lokalnej telewizji pojawiło się ogłoszenie...
Stowarzyszenie Doradców Europejskich PlinEU i Centrum Praw Kobiet zapraszały młode mamy na warsztaty. Specjaliści mieli je uczyć, jak lepiej radzić sobie w roli mamy, organizować czas i powrót do pracy, wreszcie, jak pomagać sobie nawzajem, wymieniając się różnymi usługami.
– Zastanawiałam się, czy jest sens iść na takie szkolenie – mówi Agnieszka. – Ale mąż mnie zachęcił: „Idź, poznasz nowych ludzi” – namawiał.
Miał rację. Agnieszka poznała inne dziewczyny, które tak jak ona mają dzieci i borykają się z różnymi problemami, m.in. z powrotem do pracy.
Jedna mama drugiej mamie...
Wspólnie utworzyły „Bank godzin – Wzajemnik”. Każda zapisała w tabeli, co potrafi robić i w czym może pomóc innym, a także jakim rodzajem pomocy sama jest zainteresowana.
– Ja na przykład zaoferowałam, że chętnie zaopiekuję się raz na jakiś czas małym dzieckiem – opowiada Agnieszka. – I od razu okazało się, że nie brakuje młodych mam, którym potrzebna jest taka pomoc. Skorzystała z niej Małgosia Twardowska. Jej 2,5-letnia córeczka Lena niedługo pójdzie do przedszkola i Małgosia chciałaby znaleźć pracę.
– Ale jak mogłam szukać, skoro nie miałam z kim zostawić dziecka – mówi Małgosia. – Dzięki „Bankowi godzin” ten problem szybko się rozwiązał. Gdy ja biegam w poszukiwaniu zajęcia, Lenka jest pod opieką „cioci” Agnieszki i bawi się z jej córeczką.
Piknik lub joga
– Agnieszka to ciepła, fantastyczna osoba – mówi Małgosia. – Od razu wzbudziła moje zaufanie i bez wahania powierzyłam jej Lenkę. Co mogę zaoferować w zamian? – zastanawia się. – Mieszkam za miastem, mogę więc zaprosić Agnieszkę albo kogoś innego na spacer czy na piknik. Mogę też dawać korepetycje z języka angielskiego albo... nauczyć podstaw jogi.
– O, chętnie skorzystam z tych lekcji jogi – cieszy się Agnieszka. Godzinami, które przeznacza na pilnowanie córki Małgosi, chciałaby „zarobić” na przykład na... naukę szydełkowania. Bo w banku nie trzeba rewanżować się pomocą tej samej osobie, z której usług się skorzystało.
– Jest wśród nas jedna pani, która ze zwykłej włóczki potrafi wyczarować prawdziwe cudeńka – mówi Agnieszka. – A mnie strasznie kusi, żeby się tego nauczyć i wydziergać dla mojej kruszynki czapeczkę czy sweterek.
My się po prostu bardzo lubimy
Choć jeszcze niedawno członkinie banku były sobie obce, szybko się zaprzyjaźniły. Spotykają się nie tylko po to, by sobie pomagać. Często umawiają się w takim miejscu, gdzie maluchy mogą się pobawić. Ostatnio spotkały się na Wawelu. Dzieci były zachwycone, gdy smok wawelski co chwilę zionął ogniem. Albo chodzą z dziećmi do biblioteki czy do zaprzyjaźnionej kawiarni na ciastka.
Młode mamy lubią też od czasu do czasu oderwać się od codzienności i pójść np. do kina. Bez dzieci. Gromadki maluchów pilnuje wtedy ochotniczka. Albo spotykają się u którejś z dziewczyn w domu.
– Na przykład pod pretekstem nauki gotowania, jak u Moniki – śmieje się Agnieszka. – Nie wiem, czy wiele się nauczyłyśmy, ale jaka była zabawa.
Teraz dziewczyny umawiają się na jogę u Małgosi. Oprócz Agnieszki zgłosiła się też Monika Żak (mama 6-letniej Marceli) i Ania Styszko (mama 6-letniej Nataszy). Dziewczyny odprężą się i zrelaksują, a Małgosia zasili swoje konto. Oczywiście w godziny. Bo w tym banku pieniądzem jest czas.
Jak działa „Bank godzin – Wzajemnik” – opowiada Anna Styszko koordynatorka ze Stowarzyszenia PlinEU, pomysłodawcy „Banku godzin”, a jednocześnie jedna z członkiń tego banku:
Działamy tak, jak normalne banki. Ktoś wpłaca pieniądze, ktoś inny bierze kredyt i z nich korzysta. Tak jest i u nas. Z tym, że my wymieniamy się usługami. Każdy członek banku ma swoje konto. Jeśli wyświadczył komuś usługę, wpisuje mu się godziny na plus. Jeśli skorzystał z pomocy, na minus. Nad wszystkim czuwa koordynator – co trzy miesiące zostaje nim kto inny. W wielu krajach już od dawna działają podobne banki czasu, m.in. w Hiszpanii. My mamy na razie 27 członków, ale wciąż zapisują się nowi. Przyjmujemy nie tylko młode mamy, ale każdego, kto chciałby wymieniać się pomocą. Ostatnio np. zapisaliśmy księgową, która zaproponowała, że może wypełniać PIT-y. Czekamy na chętnych.
I zachęcamy młode mamy z innych miast, żeby spróbowały zorganizować sobie taki „Bank czasu”. Więcej informacji na stronach: http://equal.plineu.org, www.pracujacyrodzice.pl
Monika Wilczyńska
fot. Malabama