Reklama

Fakt, nie mogę mieć dzieci, ale czy to oznacza, że nie mam prawa do przeżywania szczęśliwej miłości?

Reklama

Poznałam nowe słowo: histerektomia. To ładnie nazwany zabieg usunięcia macicy. Opowiedziała mi o nim moja pani ginekolog.

– Przy takich mięśniakach zawsze jest ryzyko zezłośliwienia. Nie wolno ryzykować! Poza tym, wykończą panią te krwotoki. Trzeba operować.

Od kiedy pamiętam, zwijałam się z bólu przy okresie. Przez pierwsze dwa dni musiałam leżeć, bo nie było tamponu czy podpaski, jakie by mnie zabezpieczyły. Myślałam, że to przejdzie, ale było coraz gorzej. Przyplątała się niedokrwistość, miałam zawroty głowy, czułam ciężar w dole brzucha. Zrobiłam badania...

Diagnozę przyjęłam jak wyrok

– Mam dopiero trzydzieści lat. Chcę być mamą! – płakałam. – Może najpierw ciąża, a potem operacja?
– Marne ma pani szanse na to, że jajeczko się w ogóle zagnieździ w macicy. Poza tym, gdyby nawet, nie donosi pani… – lekarka była nad wyraz spokojna.

Nic dziwnego, to nie ona miała przestać być kobietą! Jedyną osobą, której się z tego zwierzyłam była Sylwia. Przyjaźnimy się od liceum, prawie wszystko o sobie wiemy, więc wyryczałam się jej na ramieniu.

– Tylko nikomu nie mów – błagałam. – Nie chcę, żeby ktoś wiedział, że jestem wybrakowana!
– Co ty gadasz?! – oburzyła się. – Zdrowie ważniejsze niż wszystko inne.
– Ale jaki facet mnie będzie chciał? Oni potrzebują zdrowych, silnych kobiet do rodzenia dzieci. Ja jestem na aucie!
– Nie myśl teraz o tym – pocieszała mnie. – Gdzieś jest twoja druga połówka. Jeszcze wszystko się jakoś ułoży.

Sylwia odwiedzała mnie w szpitalu

Była przy mnie, gdy wybudzałam się z narkozy. Gdy wypisali mnie do domu, zabrała do siebie, bo nie chciałam, żeby mama czegoś się domyśliła – byłby tylko płacz i biadolenie. To Sylwia chodziła ze mną na wizyty kontrolne. Kupowała ze mną leki, po których miałam odzyskać równowagę hormonalną.

Wszystko jej mówiłam; jak i co czuję, czego się boję, o czym marzę… To trwało parę miesięcy. Bez niej byłoby mi bardzo ciężko! Miałyśmy ulubioną kafejkę, do której często chodziłyśmy na pyszne macchiato. Siedziałyśmy przy oknie; Sylwia tyłem, ja przodem do szyby… Zobaczyłam Michała i zamarłam z wrażenia.

– Rany! Zaraz tu wejdzie chłopak bóstwo. Spadniesz z krzesła!
– Znasz go?
– Kiedyś znałam. Był dwie klasy wyżej.
– To się przypomnij. Nie marnuj okazji!

Okazało się, że nie muszę niczego przypominać. Patrzyliśmy na siebie jak zaczarowani. Sylwia siedziała obok i milczała. My nie mogliśmy się nagadać. Zapomniałam o całym świecie. Michał na stałe mieszkał w Australii.

– To dlatego się nie widywaliśmy! – powiedział. – Ale los jest łaskawy. Ja za tydzień wyjeżdżam. Jestem tu w interesach i mogę się pojawić dopiero za jakiś czas. Co za fart, że cię spotkałem! Będę się spieszył z powrotem!

Te sześć dni to była bajka

Wszystko zeszło na drugi plan. Sylwia także! Szkoda mi było każdej minuty, która mogłaby odwrócić moją uwagę od Michała. Zaczęłam się kręcić jak na karuzeli, aż do zawrotu głowy, do utraty tchu. Byłam szczęśliwa i zakochana. Nasza pierwsza noc była cudowna.

Strasznie się bałam, czy operacja nie zostawiła śladów, czy on się nie połapie, że ze mną coś nie tak, ale lekarze mieli rację, tłumacząc mi: „Zobaczy pani, że może być nawet lepiej, niż było!”. Przez chwilę chciałam Michałowi wszystko opowiedzieć. O swojej chorobie, operacji i strachu. Wydawało mi się, że zrozumie.

Był czuły, delikatny, umiał słuchać, mówił, że tęsknił za taką kobietą jak ja, że myśli o nas poważnie. Więc znowu zaczęłam się bać. Postanowiłam poczekać. „Niech się najpierw wszystko ułoży, wzmocni, wtedy postanowię, co dalej?”.

Michał wyjechał, ale codziennie gadaliśmy na Skypie

W dziesiątkach meili i SMS-ów wyznawaliśmy sobie miłość i obiecywaliśmy, że niedługo będziemy razem. Wkrótce znów przyjechał do Polski, a potem ja poleciałam w podróż życia. Australia mnie urzekła! Czułam, że mogłabym tam żyć, szczególnie u boku ukochanego mężczyzny! Przyszłość widziałam w kolorze różowym…

Martwiła mnie tylko jedna sprawa. Michał często wspominał, że pragnie mieć dzieci. Planował, że zaraz po ślubie pomyślimy o powiększeniu rodziny.

– Nie ma na co czekać! Przed czterdziestką chcę mieć w domu co najmniej trójkę maluchów! To moje marzenie.
– Musimy się tak spieszyć? – pytałam.
– Zawsze chciałem być ojcem wielodzietnym! – śmiał się Michał.

Powinnam była mu powiedzieć

Ale bałam się, że go stracę. Wróciłam do Polski, aby przygotować się do ślubu. Sylwii nie widywałam, za to spotykałam się z mamą Michała, z którą się zaprzyjaźniłam. Często umawiałyśmy się na pogaduchy w mojej ulubionej kafejce. Tam spotkałyśmy Sylwię.

– Widzę, że promieniejesz – powiedziała. – Miłość kwitnie?
Nie tylko kwitnie, ale zaraz zaowocuje, bo oni chcą się pobrać – wygadała się mama Michała.

Sylwia słuchała z kamienną twarzą. Do głowy mi nie przyszło, co planuje… Mama Michała przyjechała do mnie niespodziewanie wieczorem. Była zdenerwowana.

– Coś się stało? – przeraziłam się. – Coś nie tak z Michałem?
– Ty mu powiesz, czy ja mam to zrobić?
– Ale co?
Że go oszukujesz. Że jesteś bezpłodna.
– Skąd pani wie?
– Czy to ważne? Wiem.
– Kocham Michała…
– Co z tego? Komu potrzebna taka miłość oparta na fałszu?
– Michał mi wybaczy! Też mnie kocha.
– Może. Ale musi znać prawdę. Jeszcze raz pytam: sama mu powiesz?

Nie miałam odwagi. Wysłałam tylko meila, że nie zapomnę o nim nigdy i że sam ma zdecydować, co dalej? Mijają cztery tygodnie… Nie mam żadnej odpowiedzi. Więc wszystko skończone! Zastanawiam się, skąd mama Michała była tak dobrze poinformowana o moich sprawach? Od Sylwii? Zaklina się, że to nie ona. Przysięga na wszystkie świętości. Ale przecież tylko ona wiedziała!

Kamila, lat 30

Czytaj także:

Reklama
  • „Nowa opiekunka w przedszkolu była wulkanem energii, dzieci ją kochały. W życiu bym nie pomyślała, że jest ciężko chora”
  • „Nasz synek trafił do szpitala. Żona obwiniła mnie o ten wypadek, a przecież to mogło się zdarzyć także jej...”
  • „Moja 6-letnia córka jest zdruzgotana. Zakochała się w koledze z przedszkola, a on złamał jej serce. Nie mam pojęcia co robić”
Reklama
Reklama
Reklama