Z sercem przepełnionym bólem wpatrywałam się tępo w zimny marmur grobowca... Po mojej twarzy powoli spływały łzy, napis na płycie rozmazywał się coraz bardziej, aż stał się zupełnie nieczytelny…
Siostra zabrała naszą tajemnice do grobu... pomyślałam
Nad kim płakałam? Nad moją siostrą, która odeszła tak nagle z tego świata?
A może nad sobą i tajemnicą, którą nosiłam w sercu? Straciłam właśnie nadzieję, że kiedyś zostanie ujawniona...
Joanna już tego nie zrobi. A ja pewnie nigdy nie znajdę w sobie tyle odwagi, żeby wszystko naprawić! Tchórzyłam przez całe dorosłe życie...
Nie tylko dlatego, że prawie dwadzieścia lat temu dałam słowo mojej siostrze. Także dlatego, że… wstydziłam się zawsze tego, co wtedy zrobiłam! Poddałam się, chociaż przecież mogłam walczyć.
Ale, czy naprawdę mogłam?
To była taka typowa, wakacyjna miłość!
A teraz walczyłam sama ze sobą, żeby nie pogrążyć się w rozpaczy! Moje życie leżało w gruzach przez tę jedną decyzję! Kiedy ją podejmowałam, byłam jeszcze dzieckiem… I tak naprawdę to nie ja ją podjęłam, ale mama i moja siostra, Joanna, starsza o osiem lat!
Tamto lato było wyjątkowo piękne i upalne. Zdałam właśnie do drugiej klasy liceum i pojechałam na wakacje do babci, w Bory Tucholskie. Staruszka trochę już niedomagała, miałam więc mnóstwo swobody i... Rafała za towarzysza, przystojnego studenta.
Woził mnie na motorze, jak jakąś księżniczkę, prawił komplementy jak dorosłej kobiecie. Nietrudno się domyśleć, że zabujałam się w nim bez pamięci i... został moim pierwszym mężczyzną. Kochaliśmy się w polu, w zbożu, które szumiało nam nad głowami, na jego dżinsowej kurtce…
Dla mnie to było coś wyjątkowego, dla niego pewnie tylko kolejna letnia przygoda. Wyjechał bez pożegnania, nie zostawiając swojego adresu, a ja wróciłam do domu ze złamanym sercem i w ciąży.
Początkowo zresztą nawet mi do głowy nie przyszło, że mogę mieć dziecko. Rafał używał przecież prezerwatywy, a miesiączki miałam jeszcze nieregularne, jak to często bywa u nastolatek.
Owszem, byłam jakaś taka ospała, ale uważałam, że to z przemęczenia, bo w szkole od razu wzięli nas do galopu…
Grunt, że kiedy mama z przerażeniem stwierdziła, co się ze mną dzieje – bo z łazienkowej szafki nie znikały podpaski, a moje dżinsy stały się lekko przyciasne – na aborcję chyba było już za późno.
Zresztą, nie mam pojęcia, czy w ogóle podjęłybyśmy wtedy taką decyzję…
– Taki wstyd! Taki skandal!
I co ty, dziecko, zrobisz z tym dzieckiem? – załamywała ręce mama, która nigdy nie miała
w życiu lekko.
Mama z siostrą uknuły sprytny plan!
Po odejściu naszego taty, który wiele lat temu założył inną rodzinę, mama z poświęceniem wychowywała mnie i siostrę. I dobrze wiedziała, co to znaczy samotne macierzyństwo! Nie miałam pojęcia, co mam zrobić ze swoją ciążą i byłam nią przerażona! Nie wiedziałam także, gdzie mam szukać teraz Rafała, więc żaden happy end w postaci nagłego ślubu nie wchodził w grę...
Mój pierwszy kochanek wynajmował pokój u sąsiadów babci i zapłacił za pobyt gotówką, więc nie bawili się w sprawdzanie mu dowodu osobistego.
Wypytywani teraz o jego adres wyrazili zaciekawienie, dlaczego mama ich tak wypytuje o tego przystojniaka, który całe dnie spędzał w towarzystwie jej młodszej córki... Dlatego w końcu zaprzestała poszukiwań, przestraszona, że wszystko się wyda i ludzie we wsi wezmą nas na języki!
Zrozpaczona sytuacją musiała potem bez mojej wiedzy naradzać się z Joanną. W końcu nagle obie przedstawiły mi swój prosty plan na przyszłość. Moją i mojego dziecka...
– Będziemy udawali wszyscy, że to jest dziecko Joanny!
– A Wiktor? – zdumiałam się. – Co on na to?
Wiktor był mężem Asi, pobrali się ledwie rok wcześniej.
To prawda, że szwagier przebąkiwał coś, iż szybko chce mieć dzieci... Ale żeby aż tak szybko i to w dodatku cudze?
– Wiktor rozumie wyjątkowość tej sytuacji i na wszystko się zgadza! – zapewniły mnie jednak obie. – W ten sposób twoje dziecko będzie miało normalną rodzinę, czyli oboje rodziców, którzy pracują i potrafią je wychować!
I tak na ostatnie miesiące ciąży zostałam wysłana do sióstr zakonnych, które prowadziły szkołę dla takich dziewczyn, jak ja, co to zeszły na złą drogę. Miałam w klasie dwie inne „ciężarówki” i koleżankę uzależnioną od narkotyków.
W moim starym liceum i wśród naszych sąsiadów rozpowszechniono wersję, że musiałam pilnie zamieszkać ze schorowaną babcią, aby służyć jej pomocą. Nie mam pojęcia, czy ktoś w to uwierzył...
Zobacz także: Prawdziwe historie: Zosia Samosia