Reklama

Anetę wychowałam praktycznie sama. Jej ojciec, Marek, „żył” z nami przez pierwsze trzy lata po jej narodzinach, ale częściej go nie było, niż był. Pracował we Francji, wracał do domu bardzo rzadko. A kiedy już się zjawiał, miał zawsze mnóstwo spraw do załatwienia, i nie mógł nam poświęcić zbyt wiele czasu.

Reklama

Ostatecznie pięć lat po ślubie, tuż po trzecich urodzinach Anety, oznajmił mi, że na stałe zostaje w Marsylii.

Sama widzisz, że związek na odległość nam nie wyszedł, nie ma sensu dłużej ciągnąć tej farsy.

Było mi bardzo trudno, ale nie robiłam mu problemów.

Wiedziałam, że nasze małżeństwo było fikcją

Wzięliśmy rozwód bez orzekania o winie i nasze drogi się rozeszły. Po rozwodzie Marek początkowo interesował się córką. Co miesiąc przesyłał pieniądze na moje konto z dopiskiem „Dla Anety”, w urodziny i imieniny dzwonił z życzeniami, przesyłał paczki. Wpadł nawet raz czy dwa na Boże Narodzenie.

Ale z czasem w ogóle przestał się odzywać, co miesiąc przesyłał tylko alimenty. Kiedy przypadały jakieś święta, nawet większą kwotę. Jednak nic ponad to. Córka nie przeżyła tego aż tak bardzo. Praktycznie nie znała taty, nie była do niego przywiązana, więc nie miała za kim tęsknić.

Chociaż początkowo często pytała, dlaczego inne koleżanki odbierają tatusiowie, a jej nigdy. Albo czemu jej tatuś nie chodzi z nią na spacery. W końcu w ogóle przestała o nim mówić. Kiedy miała sześć lat, związałam się z Krzysztofem, a po dwóch kolejnych latach wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy razem.

Krzysiek miał dobry kontakt z Anetą, dogadywali się

Wreszcie byłam szczęśliwa, spokojna i mogłam odetchnąć z ulgą.

– Swoje chyba już w życiu przeszłam, wreszcie czas na spokojne życie – mówiłam czasem do Krzysia.

Zaczęliśmy też starać się o kolejne dziecko. Miałam już trzydzieści pięć lat, więc nie było czasu na zastanawianie się. I tym razem również nam się udało i wkrótce na świat przyszła Nina.

Aneta miała dziesięć lat, różnica wieku między dziewczynkami była więc duża. Ale Aneta od razu pokochała młodszą siostrzyczkę i dużo mi przy niej pomagała. Krzysiek też był cudownym ojcem. Tworzyliśmy całkiem zgraną i udaną rodzinę. I wydawało mi się, że będzie tak zawsze.

Nie nakręcaj się tak. Może on wreszcie coś zrozumiał?

W trzynaste urodziny Anety ktoś zapukał do drzwi. Nie byłam zdziwiona, spodziewałam się, że przyjdą dziadkowie albo chrzestni. Dlatego z uśmiechem na twarzy otworzyłam drzwi i zamarłam. W progu stał... Marek!

– Cześć, przyszedłem do córki na urodziny – powiedział i zamachał mi przed oczami kolorowym pakunkiem.

Nie wiedziałam, co powiedzieć, jak zareagować. Przez siedem lat nie mieliśmy z sobą kontaktu. Nie przyjeżdżał, nie pisał, nie dzwonił. Wysłałam mu wprawdzie w tym czasie kilka maili z aktualnymi zdjęciami Anety, ale nawet nie odpisywał. Nie interesował się nią kompletnie! A teraz nagle stoi w drzwiach.

– Kto to, mamusiu? – spytała Nina, która stała obok mnie.
– Będziesz mnie tak w progu trzymać? Chyba mogę wejść do własnej córki? – spytał Marek i nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka.

Skierował się w stronę salonu, gdzie siedziała Aneta z Krzysiem i na jej widok powiedział:

Witaj, córeczko! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

Zarówno moja córka, jak i mąż spojrzeli na niego zdziwieni. Nie wiem nawet, czy Aneta rozpoznała ojca, ale na pewno zorientowała się, kim jest mężczyzna, który stoi przed nią i szeroko się uśmiecha.

Wszyscy byli zażenowani

Wszyscy poza Markiem, który był nad wyraz szczęśliwy i zadowolony z siebie. Przedstawił się Krzyśkowi, poprosił o kawę, a potem usiadł i jak gdyby nigdy nic zaczął opowiadać, co u niego.

– Firma, w której pracuję, otworzyła właśnie filię we Wrocławiu, a mnie mianowała dyrektorem operacyjnym – pochwalił się.
– Przecież byłeś zwykłym pracownikiem fizycznym? – zdziwiłam się.
– Monisiu – nigdy nie lubiłam, gdy tak do mnie mówił – to było wieki temu. Starałem się, szkoliłem i powolutku piąłem coraz wyżej. Aż stanąłem niemal na szczycie. Znam tę firmę od podszewki, więc korzyści są obopólne. – dodał z satysfakcją. – A teraz mieszkam we Wrocławiu, moim służbowym samochodem w niecałą godzinę jestem u was – błysnął uśmiechem i na moment zamilkł, a potem zwrócił się do naszej córki. – Anetko, kochanie, nie sprawdzisz, co dostałaś?

Aneta zaczęła rozpakowywać prezent. Widziałam, jak z każdą sekundą jej uśmiech staje się coraz szerszy. Dostała najnowszy model telefonu, którego cena sięgała kilku tysięcy złotych!

– Przez kilka lat nie dostawałaś ode mnie prezentów. Przepraszam, skarbie. Teraz chcę ci to wynagrodzić z nawiązką! – powiedział.

Chciałam zaprotestować, ale Krzysiek złapał mnie za rękę i dał do zrozumienia, bym nic nie mówiła. Zaraz po tym Marek zaczął się zbierać.

Zapowiedział, że wpadnie z wizytą w przyszły weekend

Byłam tak zszokowana tym wszystkim, że nawet nie zareagowałam. Aneta też była zaskoczona, ale nie zastanawiała się nad niczym, nie analizowała. Cieszyła się, że dostała telefon, który był marzeniem chyba wszystkich nastolatek. Ja natomiast przeżywałam te dziwne odwiedziny cały wieczór.

Uderzyło mnie jedno. W ciągu tej około czterdziestominutowej wizyty opowiedział nam chyba wszystko o swoich sukcesach, wysokich zarobkach, premiach, służbowym samochodzie, mieszkaniu o wysokim standardzie, a nawet nie spytał, co u Anety. Na koniec powiedział tylko, że ma nadzieję, że teraz wreszcie będą mogli mieć ze sobą stały kontakt, że wpadnie w weekend i wyszedł. Tak, jakby wcześniej coś, poza jego niechęcią, stało na przeszkodzie!

– Nie nakręcaj się tak, daj mu szansę. Może coś wreszcie zrozumiał? Może rzeczywiście chce wszystko naprawić? – uspokajał mnie Krzysiek – Faceci dojrzewają później. Może dopiero teraz jest gotowy na ojcostwo.

Chciałam mu wierzyć. Bałam się jednak, że Marek znów zawiedzie. Nie tyle mnie, co Anetę. Wcześniej była malutka, niewiele rozumiała. Ale teraz znajdowała się chyba w najtrudniejszym wieku… Miałam jak najgorsze przeczucia.

Marek stał się nagle wzorowym ojcem

Wpadał niemal co weekend, zawsze z jakimś prezentem. A to markowy plecak, to znów firmowe buty, tablet albo zegarek. Z czasem zaczął zabierać Anetę do siebie na dzień lub całe weekendy. Wracała obładowana siatami. Zaczęło mnie to denerwować. Próbowałam z nią rozmawiać, ale stała się jakaś obca i wroga.

– O co ci chodzi? Tata mnie kocha i chce mi wynagrodzić stracony czas. Przynajmniej wreszcie wyglądam jak człowiek i nie muszę nosić tych wieśniackich ciuchów, które ty mi kupujesz! – odpowiadała – Wszystkie koleżanki zazdroszczą mi teraz ojca!

Bolało mnie to. Starałam się dawać córkom to, co najlepsze. Zawsze dbałam o to, by rozumiały, że wygląd i pieniądze nie są najważniejsze, a jednocześnie starałam się, by nie czuły się gorzej wśród rówieśników. Zwłaszcza Aneta, bo Nina była jeszcze malutka.

Odkąd Marek na nowo pojawił się w naszym życiu, Aneta stała się zupełnie inną osobą. Coraz częściej się ze mną kłóciła, nagle przestała dogadywać się z Krzyśkiem. Nie poznawałam jej. Pyskowała, robiła nam wymówki, liczyło się dla niej tylko zdanie Marka.

– Dziecko, na miłość boską, co się z tobą dzieje? Nie pamiętasz już, kto zajmował się tobą przez całe dzieciństwo? Kto cię nosił, tulił, pocieszał, wspierał? Kto przeżywał z tobą każdy sukces i porażkę? Gdzie był wtedy twój tata? Nie interesował się nami w ogóle! Krzysiek zrobił dla ciebie więcej niż on. Ja się cieszę, że teraz macie dobry kontakt, ale nie możesz nagle przestać szanować mnie i Krzysztofa!
– Gdybyś była inna, tata nigdy by nas nie zostawił! Nie pozwolę, żebyś znów nas poróżniła! – krzyknęła i wyszła, trzaskając drzwiami.

Czułam się bezradna i bezsilna

Aneta straciła do mnie i Krzysztofa szacunek. Nagle nawet Nina zaczęła się buntować i robić nam wymówki, dlaczego nie dostaje tyle prezentów, co jej starsza siostra. Coraz częściej kłóciłam się z córkami. Rozmowy z Markiem też nic nie dawały. On nie widział żadnego problemu w zachowaniu Anety.

– O co ci chodzi? Kocham moją córkę, chcę teraz wynagrodzić jej stracony czas – zapewniał.
– Ale to nie o to chodzi! Marek, nie rozumiesz? Rozpuszczasz ją. Miłości nie da się kupić!
– Ja nic nie kupuję! A te wszystkie upominki… Stać mnie, więc dlaczego mam czegokolwiek jej odmawiać? – wydawał się naprawdę nie rozumieć.
– Ona przez ciebie i przez to, co wyprawiasz, traci szacunek do nas! – próbowałam go przekonać.
– Ale to już chyba nie jest mój problem? Najwidoczniej nie potraficie zbudować z nią normalnych relacji – wypalił bez zastanowienia, a mnie zamurowało.
– Wcześniej jakoś nie mieliśmy z tym problemu. Dopóki ty się nie zjawiłeś i nie zacząłeś mącić! – wściekłam się już nie na żarty.
– Monisiu, chyba naprawdę coś ci cię pomieszało. Aneta jest moją córką, mam prawo spędzać z nią czas i nie próbuj nawet ograniczać naszych kontaktów, bo spotkamy się w sądzie.

Każda rozmowa kończyła się tak samo.

Był bezczelnie pewnym siebie dupkiem i chamem

Bałam się.

– To pójdźmy do sądu. Udowodnisz, że przez wiele lat nie interesował się córką i teraz nagle wraca i zgrywa cudownego tatusia – pieklił się Krzysiek – Sądy zawsze są po stronie matki!
– Niestety, to nie jest takie proste… Regularnie przesyłał alimenty, a to przemawia na jego korzyść. Poza tym może się tłumaczyć skruchą i chęcią naprawienia błędów. To urodzony manipulator. Aneta nie jest już małym dzieckiem, a jeśli teraz będzie miała się wypowiadać, to wiesz, że stanie po stronie ojca. A poza tym – dodałam – Marek ma mnóstwo pieniędzy i znajomości, a dzisiaj tak naprawdę wszystko jest kwestią ceny.

Co miałam zrobić? Zabronić? Przywiązać do kaloryfera?

Byłam przerażona i ze strachu godziłam się na wszystko, co wymyślił mój były mąż. Coraz częściej Aneta nocowała u niego, a do nas wracała jak za karę. Pewnego dnia oznajmiła mi, że we Wrocławiu ma większe możliwości i chce przenieść się do ojca na stałe.

– Co mnie czeka w tej pipidówie? Nic! Jedno liceum na krzyż i robota za kasą w supermarkecie. We Wrocławiu mam mnóstwo możliwości! Już rozmawiałam z tatą i on nie ma nic przeciwko – słuchałam Anety i czułam narastającą panikę.

Co miałam zrobić? Zabronić jej? Przywiązać nastolatkę do kaloryfera? Zamknąć w pokoju i nie wypuszczać na zewnątrz? Miałam związane ręce. Anetka za chwilę miała skończyć piętnaście lat, Marek był jej ojcem, a argumenty, które przytaczała moja córka, brzmiały racjonalnie.

Wielokrotnie próbowałam trafić do córki, ale nasze rozmowy przynosiły odwrotny skutek. Odbyliśmy też wiele dyskusji z Markiem, ale jak można się domyślić, również one nic nie dały. Płakałam, wściekałam się na Anetę i jej ojca, krzyczałam i błagałam na przemian. Wszystko na nic.

– O co ci chodzi? Ty całe życie zmarnowałaś w tej mieścince, dlaczego nie chcesz, by nasza córka miała lepiej? Własnemu dziecku chcesz odebrać szansę? – ironizował Marek.

Nic nie mogłam zrobić. Bezradnie, z krwawiącym sercem i łzami ciurkiem cieknącymi po twarzy obserwowałam pakującą się Anetę i tryumfujący uśmiech Marka. Nina nie wiedziała tak do końca, o co chodzi. Nie wszystko rozumiała. Ale widząc moje łzy, cały czas płakała i dopytywała, dlaczego Anetka nie będzie już z nami mieszkać.

– Nie martw się, będę cię odwiedzać! – zapewniła ją siostra.

Na szczęście chociaż dla niej nadal miała mnóstwo ciepłych uczuć.

– Nadal jesteś moją kochaną siostrzyczką i uwielbiam cię najbardziej na świecie! Obiecuję, że będę do ciebie przyjeżdżała w weekendy! A za jakiś czas może wpadniesz mnie odwiedzić z rodzicami, co?

Łzy ciekły mi coraz bardziej.

– Mamo, nie płacz. Przecież nie robię tego na złość tobie. Pozwól mi rozwinąć skrzydła. Wrocław to nie koniec świata, będę wpadać, wy też przecież zawsze możecie mnie odwiedzić – zaczęła niezdarnie mówić Aneta. – A wiesz, że i tak jesteś najlepszą mamą i bardzo cię kocham!

Chyba pierwszy raz od dawna nie patrzyła na mnie z pogardą, traktowała mnie z szacunkiem i przytuliła.

Dzisiaj spędzam pierwszą noc bez starszej córki

Jest mi strasznie smutno, źle i nieswojo. Mam poczucie, że nawaliłam, popełniłam gdzieś błąd, skoro wybrała ojca. Chciałabym wierzyć, że intencje Marka są czyste, że naprawdę dorósł do bycia ojcem i chce zapewnić córce jak najlepsze możliwości.

Mam nadzieję, że tak właśnie jest i że Aneta nie zawiedzie się na nim tak, jak ja ponad dekadę temu. Mam też nadzieję, że mimo jej wyprowadzki i odległości, uda mi się odbudować naszą dawną, bliską więź. Będę o to walczyć, jak lwica! Bo dzieci zawsze były i będą dla mnie najważniejsze!

Monika, lat 41

Czytaj także:

Reklama
  • „Mój mąż jest o mnie chorobliwie zazdrosny. ŚLEDZI MNIE kiedy jestem z córką, a potem przekonuje, że martwił się o dziecko!”
  • „Moje dziecko chodzi do państwowego przedszkola i jeździ na wakacje tylko raz w roku. Czuję się jak najgorsza matka!”
  • „Jestem w drugiej ciąży, a w ogóle się z tego nie cieszę. Chciałam zająć się karierą i pasją, a teraz nic z tego!”
Reklama
Reklama
Reklama