Bytom: koszmar Piotrusia trwał wiele lat. Ojciec nagrał, co robiła matka. „Myślałem, że ona przestanie”
„Chciałem ratować rodzinę. Myślałem, że ona przestanie. Bałem się, że jak zgłoszę to na policję czy do MOPS-u, to zabiorą nam dzieci. Nie chciałem tego, bo bardzo kocham moje dzieci” – tłumaczy pan Grzegorz. Po trzech latach nie wytrzymał. Nie mógł dłużej znieść, jak żona traktuje Piotrusia.
Pan Grzegorz związał się z Mariolą N. w 2019 roku. Kobieta miała wówczas rocznego synka. Piotruś mówił do ojczyma 'tato'. Od początku to pan Grzegorz głównie zajmował się opieką nad chłopczykiem. Gdy na świat przyszedł kolejny syn, matka zaczęła przejawiać coraz silniejszą agresję…
Groziła, że skrzywdzi synka, a potem pytała, jakie zrobić ciasto
Pewnego dnia będąc w pracy, pan Grzegorz zobaczył po raz pierwszy, jak żona zachowuje się wobec Piotrusia.
„Kolega kupił mi kamerę, żebym po tym, jak się urodził mój syn, mógł patrzeć, czy śpi, czy robi coś… Któregoś razu, będąc w pracy, patrzę na kamerę i widzę, że ona bije Piotrka. Nie mogłem uwierzyć. Biła go po twarzy, szarpała, klęła na niego” – wymienia pan Grzegorz.
Kobieta wiedziała, że w domu jest kamera. Mimo to nie była w stanie powstrzymać przemocy.
„Mam SMS-y, które [Mariola N.] do mnie pisała, na przykład: „Nie mogę dłużej z nim mieszkać pod jednym dachem, bo ja już nie panuję nad sobą. Zabiję go”. A potem pytała, jak upiec ciasto. Agresja trwała godzinę, a potem nagle ona robiła się milutka” – wspomina mężczyzna.
Sąd kazał jej się wyprowadzić
Rozmowy i prośby, by żona dała sobie pomóc, nic nie dawały. Sytuacja stawała się nie do zniesienia.
„Uduszę cię” - krzyczała, zakrywając twarz synka poduszką.
„Zmienisz się ty, k*a, czy nie?!!!”
„Czubku pier*ny”
Tych słów, którym towarzyszy płacz przerażonego dziecka nie da się słuchać...
„Wstyd mi to powiedzieć, ale mnie też nie raz uderzyła” – przyznaje ojciec.
W styczniu 2024 roku pan Grzegorz postanowił powiadomić o sytuacji w domu Centrum Interwencji Kryzysowej. Sprawa trafiła do sądu rodzinnego. Zapadła decyzja, że Mariola N. ma opuścić mieszkanie.
Kobieta wróciła do byłego partnera. Pewnego dnia biologiczny ojciec Piotrusia zgłosił się po synka. Pan Grzegorz musiał się zgodzić…
„Nie wiem, czy tam (w mieszkaniu biologicznego ojca Piotrusia) nie przebywa matka. Nie wiem, czy nie zostaje sama z Piotrkiem, czy go nie bije. Niepokoję się o dziecko. Słyszałem, jak ten mężczyzna i ona rozmawiali przez telefon, że on też go nie chce” – panu Grzegorzowi trudno ukryć emocje.
Gdy dziennikarze programu „Uwaga! TVN” odwiedzili biologicznego ojca Piotrusia, mężczyzna przyznał, że matka odwiedza syna. I że nie ma odebranych praw rodzicielskich. Pytanie o bezpieczeństwo dziecka sprawiło, że zatrzasnął drzwi.
Sąd już pozwolił matce wrócić
Aktualnie sąd pozwolił Marioli N. wrócić do mieszkania. Kobieta może bez żadnych ograniczeń widywać się z Piotrusiem. Mimo drastycznych nagrań nikomu nie spieszy się, by uchronić chłopca od kolejnych upokorzeń i przemocy ze strony matki. Jakby wszystko było w porządku i nic nigdy się nie stało…
„Nie wiem, co mam teraz zrobić” – przyznaje pan Grzegorz.
Bardzo tęskni za Piotrusiem. I nie wyobraża sobie życia pod jednym dachem z żoną...
Źródło: Uwaga! TVN
Piszemy też o: