Reklama

Mam 3-letniego synka, który jest bardzo wrażliwy, delikatny i uwielbia się przytulać. Mnie to bardzo pasuje, okazujemy sobie czułość nieustannie. Przytulam go zawsze, kiedy chce, całuję i zabieram wszędzie. Śpimy oczywiście razem.

Reklama

Będę rozpieszczać póki mogę!

Karmiłam Miłoszka do 2. roku życia, aż w końcu straciłam pokarm. Żałuję, bo karmiłabym go dłużej. Teraz synek często przytula się do moich piersi, bo to go uspokaja. Nie uważam, że to dziwne. Przecież to maluszek, który potrzebuje ciepła mamy. Nasza czułość jest całkiem naturalna, a że oboje jesteśmy takimi przylepami, to tulimy się milion razy dziennie.

Niestety nie wszyscy w rodzinie są z tego zadowoleni. Mąż tylko kręci nosem, ale teściowa przestała się już hamować i potrafi mi powiedzieć wprost, że z tego naszego Miłoszka wyrośnie jakaś ciamajda przylepiona do matki. Nakręca tym mojego męża jeszcze bardziej. On matki nigdy nawet nie ucałuje, moim zdaniem widać u niego efekty tego zimnego chowu. Dla mnie też jest oschły, to dla mnie trudne.

Ja synka chcę inaczej wychować. Potrzebuję ciepła i widzę, że on też. To nie rozpieszczanie, tylko miłość. To dopiero 3-latek, skąd ma czerpać czułość jak nie od mamy? Nie sądzę, żeby w przyszłości był ode mnie zależny albo jakiś nieporadny. Bardzo bym chciała, żeby mi ufał i przytulał się nawet jako nastolatek, choć myślę, że wtedy już mu się odwidzi tulenie matki. Ale miłość i ciepło są najważniejsze. Nie poddam się, nawet jak w domu będą mi ględzić nad uchem.

Miłoszek jeszcze tego nie rozumie, ale nie chciałabym, żeby od babci albo ojca słyszał, że jest maminsynkiem. Tylko tego się boję, że go będą wyśmiewać. Ale na pewno nie tego, że go rozpieszczę.

Lidka

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama