Reklama

Mamo, zajrzyj na Facebooka. Magda zmieniła swój status na „w związku” – zaalarmował mnie syn.

Reklama

Magda to moje najstarsze dziecko. Jest bardzo pogodną i ufną dziewczyną. A raczej młodą kobietą – skończyła 25 lat. Lubi książki o zwierzętach, kolorowe sukienki, filmy o przyjaźni z happy endem. Ale nigdy nie rozmawiałyśmy o jej życiu uczuciowym. Magda ma zespół Downa. Skąd jej się wzięło to „w związku”?

– Marek, spokojnie, pewnie ustawiła ten status, bo zobaczyła, że inni tak robią. Przecież jej nie interesują mężczyźni. Nigdy jej nie interesowali – starałam się zbagatelizować rewelacje syna.

Ale tego wieczora poszłam do pokoju Magdy, podczas gdy ona oglądała telewizję w salonie. Zaczęłam przeglądać jej ostatnie rysunki. A tam... zamiast piesków i kotków para trzymająca się za ręce. Ona w białej sukni, on w czarnym cylindrze. Na kolejnym – para w łódce na jeziorze, para na spacerze w lesie.

Zadzwoniłam do syna.

– Marek, chyba jednak coś jest na rzeczy. Właśnie zobaczyłam najnowsze rysunki Magdy... Same zakochane pary. Musisz spróbować się dowiedzieć, o co tu chodzi. Wiesz, jak łatwo się przywiązuje do ludzi.

Dlaczego prosiłam o to syna? Zawsze mieli dobry kontakt. Był jej młodszym bratem, więc zawsze jej się wydawało, że jest ważniejsza od niego. I mówiła mu wszystko to, do czego nigdy nie przyznałaby się mnie. A ja naprawdę się o nią boję. Co noc zastanawiam się, co będzie gdy zabraknie mnie i, nie daj Boże, Marka. Magda nie rozumie zła, przemocy, cynizmu. Kocha ludzi i uważa, że wszyscy są dobrzy i przyjacielscy. Staram się, żeby miała normalne życie. I spotykała jak najwięcej zdrowych osób. Ale to powoduje problemy.

Nie pierwszy raz ktoś próbuje ją oszukać

Magda od dziecka jeździ na nartach, na rolkach, pływa. Jestem z tego dumna. Ale po drodze nie obyło się bez dramatów. Na basenie ciągle ktoś jej zabierał klapki, czepek.

– Mamo, ta dziewczynka poprosiła, więc jej dałam – tłumaczyła mi córka.

Na obozie narciarskim dzieciaki szybko zorientowały się, że Magdę można naciągnąć na wszystko. Dopóki ma pieniądze, kupi frytki, colę. Raz nie dałam jej celowo pieniędzy na stok. Wróciła zapłakana, że chciało jej się pić i nie miała za co kupić.

– A nie mogłaś poprosić kogoś, żeby ci pożyczył parę złotych?

– Nikt nie miał.

Magdzie nie da się wytłumaczyć pewnych rzeczy. Dopóki była dzieckiem – problemy dotyczyły paru złotych czy zabawki. Ale gdy dorosła – pojawiły się poważniejsze. Parę lat temu kolega z podwórka próbował nakłonić ją do wzięcia „chwilówki”. Na szczęście pracownik firmy był czujny i gdy spojrzał na Magdę – odmówił i poprosił ją, żeby zadzwoniła do rodziców. Od tamtej pory nad naszym głowami wisi złowieszcze słowo: ubezwłasnowolnienie. Bardzo nie chcę tego robić. Na razie się udaje.

Magda od kilku lat pracuje. Jest kelnerką w kawiarni trzy przecznice od domu. Dobrze znam właścicielkę i wiem, że Magda jest tam bezpieczna. To lokal osiedlowy, głównie wpadają tam na kawę i ciacho emeryci i matki z dziećmi. Magda świetnie się wśród nich czuje. Zna po imieniu wszystkie dzieci i pieski starszych pań. Wie, kto co zamawia. Z każdym porozmawia. Czuje się potrzebna.

Pensję dostaje na konto. Ma kartę do bankomatu, ale z bardzo małym limitem. Ciągle jej tłumaczymy, że jak ktoś chce od niej pożyczyć pieniądze, to musi najpierw zapytać mnie albo brata.

– Wiesz, jesteś dorosła, musisz też dokładać się do utrzymania naszego mieszkania. Może się okazać, że pieniądze są potrzebne na rachunki – tłumaczę jej.

Magda świetnie sobie radzi z elektroniką. Ma smartfona, iPada i komputer. I tak jak inni młodzi ludzie – ma konta we wszelakich serwisach społecznościowych. Na Facebooka wrzuca głównie zdjęcia naszych kotów i swoich rysunków. Ma kilkunastu przyjaciół – brata, koleżanki z pracy i z fundacji, która organizuje zajęcia dla osób niepełnosprawnych.

Zanim jednak Marek zdążył się dowiedzieć, czy Magda naprawdę ma chłopaka – wybuchła bomba. Kilka dni temu wieczorem usłyszałam płacz Magdy. Zapukałam do jej pokoju. Cisza. Weszłam i zobaczyłam ją skuloną w kącie. Na podłodze koło niej leżał iPad.

– Ja nie rozumiem, mamusiu, to nie moja wina – szlochała.

Podniosłam tablet. Na ekranie pulsowało okienko messengera. Co chwila przychodziła nowa wiadomość. Przeczytałam kilka i wpadłam w panikę. Wszystkie miały podobną treść: „Pokaż cycki, bo nie wiem, czy warto”, „Chętnie, a lubisz od tyłu?” „A do buzi bierzesz”... (cytuję tylko wiadomości najmniej wulgarne).

– Córeczko. Coś ty narobiła? Musiałaś coś napisać na Facebooku...

– Nic nie zrobiłam, nic nie zrobiłam – powtarzała Magda.

Zanim zdążyłam wejść na jej konto, zadzwonił Marek.

– Mamuś, ja nie wiem, co jej odbiło, ale Magda opublikowała na swojej stronie post zachęcający do seksu z nią. I teraz dostaje setki propozycji. Co jej strzeliło do głowy? – krzyczał zdenerwowany Marek. – Już go usunąłem, ale to się tak łatwo nie skończy. Chyba muszę zamknąć jej konto.

– Magda. Czy ty coś dzisiaj wrzucałaś na Facebooka? – zapytałam.

– Nie – wyszeptała i skuliła się jeszcze bardziej.

Czułam, że czegoś mi nie mówi.

– I naprawdę nie masz pojęcia, jak na twojej stronie mógł się znaleźć dziś nowy post?

Magda z uporem kręciła głową. Sięgnęłam po iPada. Otworzyłam przeglądarkę internetową i kliknęłam w historię. Wynikało z niej, że dziś rano Magda odwiedziła kilkanaście stron z treściami porno.

W tym czasie była w pracy...

– Magda. Czy zabrałaś dziś do pracy iPada?

Skinęła głową. Gdy zadało jej się pytanie wprost, nie umiała skłamać.

– Przepraszam, przepraszam, przepraszam – zaczęła powtarzać.

– W porządku. Rozumiem. Ale powiedz, czy go komuś pożyczałaś?

Magda rozpłakała się na dobre. Długo musiałam ją uspokajać. W końcu udało mi się z niej wydobyć całą historię.

Od dwóch tygodni w kawiarni pracował nowy chłopak. Zmywał, wynosił śmieci.

– Dominik bardzo mnie lubi. Dużo rozmawiamy, ale tak żeby pani Małgosia nie widziała, bo ona się denerwuje, że nie pracujemy. Kilka dni temu Dominik mnie pocałował. To chyba oznacza, że jesteśmy już parą, prawda? Próbował mi też włożyć raz rękę pod spódnicę, ale mu powiedziałam, że to dopiero po ślubie. Bardzo się śmiał. Ja też się śmiałam. Wiesz, mamo, Dominik ma biednych rodziców. Nie ma swojego komputera. Dlatego zabrałam do pracy iPada. Dałam mu, żeby się trochę pobawił.

Udawałam spokojną, ale wszystko się we mnie gotowało. Chciałam dorwać tego Dominika i skopać mu porządnie tyłek. Albo gorzej. Próbowałam wytłumaczyć Magdzie, że musi być ostrożniejsza, że sama widzi, co się stało.

– Mamusiu, to był taki żart. Dominik nie chciał nic złego – przekonywała mnie córka.

Gdy w końcu udało mi się położyć ją do łóżka, zadzwoniłam do syna. Dobrze, że było późno, bo był gotów od razu pędzić do kawiarni.

– Marek, jutro powiem Magdzie, żeby została w domu. Pójdę i porozmawiam z Małgosią. Sama bym go chętnie obiła, ale dobrze wiemy, że to nie jest rozwiązanie.

– Przepraszam, nie miałam pojęcia – Małgosia wyraźnie się przejęła, gdy jej opowiedziałam, co Dominik zrobił Magdzie. – Ten chłopak pochodzi z okropnego domu. Alkohol, przemoc. Był w poprawczaku. Jego kuratorka poprosiła mnie, żebym dała mu pracę. A ja wierzę w drugą szansę. Ale trzeciej już nie będzie.

Wściekła wypadła z gabinetu. Wróciła po chwili.

– Spryciarz nie przyszedł do pracy. Wie, że przeholował. Ale ja go znajdę, nie martw się. Dostanie nauczkę.

Nie wiem, co zrobiła Małgosia. Ale gdy trzy dni później Magda poszła do pracy, czekał na nią Dominik z bukietem róż. Purpurowy na twarzy, przy wszystkich pracownikach przeprosił, że nadużył jej zaufania. Poinstruowany przez Małgosię powiedział też, że bardzo ją lubi, ale nie są parą. Że ma już dziewczynę i że przeprasza.

Magda nie odzywała się do nikogo przez kilka dni. Wyrzuciła wszystkie rysunki par. Skasowała konto na Facebooku. Kwiaty od Dominika od razu wylądowały w koszu. Serce mi się krajało, ale zawsze wiedziałam, że prędzej czy później ktoś ją zrani. Choć bardzo chciałam, nie mogłam jej ochronić przed wszystkim. Czy ta lekcja ją czegoś nauczy? Nie wiem. Mam nadzieję, że nie spowoduje, że córka zamknie się teraz w sobie i nie będzie już nikomu ufać.

Magda dalej nie rozmawia ze mną. Ale przynajmniej zadzwoniła do Marka. Przegadali cały wieczór. Wiem, każdy rodzic się cieszy, gdy jego dzieci się kochają i sobie ufają. Ale w moim wypadku to jest dar od losu. Najcenniejszy.

Maryla, 52 lata

Czytaj także:

Reklama
  • „Przyłapałam syna i jego kolegów na oglądaniu sprośnych zdjęć. Okazało się, że byli na nich rodzice jednego z chłopców”
  • „Z dobrej woli pomogłam synowi przy wychowaniu wnuka. Z czasem stałam się ich służbą, a oni zaczęli mnie wyśmiewać”
  • „Córka po stracie babci ma okropną traumę. Widziała śmierć na własne oczy, zamknęła się w sobie i przestała mówić”
Reklama
Reklama
Reklama