25-letnia Ola Al-Kurd była w 9. miesiącu ciąży. Marzyła o tym, by wreszcie przytulić swojego synka. Choć chłopczyk przeżył, nigdy nie pozna swojej mamy.

Reklama

Ola spadła kilka pięter w dół

Kobieta nie mogła doczekać się porodu. Narodziny synka miały rozpocząć nowy rozdział w życiu jej ciężko doświadczonej rodziny. Ola Al-Kurd mieszkała w Gazie i od początku konfliktu izraelsko-palestyńskiego straciła już kilku braci.

„Chciała przytulić swoje dziecko i wypełnić jego obecnością nasz dom. Mówiła: 'mamo, mam nadzieję, że to wynagrodzi stratę moich umęczonych braci i przywróci życie w naszym domu'” − Reuters cytuje zrozpaczonego ojca kobiety.

25-latka jednak nigdy nie zobaczy swojego dziecka. 19 lipca wojsko izraelskie zbombardowało jej rodzinny dom w środkowej Gazie, a w wyniku olbrzymiego wybuchu kobieta spadła w dół z wysokości kilku pięter. Do szpitala trafiła w ciężkim stanie, po czym zmarła. Zaraz potem okazało się, że jakimś cudem jej nienarodzony synek wciąż żyje.

Malek urodził się przez cesarskie cięcie

Kiedy lekarze wykryli przez USG bicie serca dziecka, postanowili natychmiast przeprowadzić cesarskie cięcie. Dzięki ich wysiłkom chłopczyk urodził się zdrowy, umieszczono go w inkubatorze. Obecnie stan dziecka jest stabilny − przekazali mediom jego bliscy.

Zobacz także

„To cud, że płód pozostał w niej żywy, po tym, jak została zamordowana (...) Odwiedzam go codziennie, jest częścią mnie” – powiedział wzruszony dziadek chłopczyka.

Źródło: TVN24

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama