„Córka płacze za ojcem, pyta o niego i tęskni. A ten drań zwyczajnie nas zostawił i ma ją gdzieś" [LIST DO REDAKCJI]
W ostatni piątek października mój mąż wyprowadził się z domu. Jak się okazało, swoją nową ukochaną poznał latem, a już we wrześniu uznał, że to coś więcej niż wakacyjna miłość. Wciąż jestem w szoku, że tak szybko zdecydował, że tamta jest ważniejsza niż my. A przynajmniej tylko Marysia, która ma dopiero 7 lat i dotąd była jego oczkiem w głowie…
Być może powinnam zapomnieć o tym człowieku i zaakceptować jego decyzję. I tak by było, gdyby nie dziecko. Które tęskni i ciągle pyta o tatę. A ten drań zwyczajnie ma ją gdzieś. Patrząc, jak Marysia przez niego cierpi, nienawidzę go z każdym dniem bardziej.
Wyprowadzka męża: szok i cios
Wiem, że ludzie się rozwodzą. Wiem, że bardzo często dochodzi do tego z winy dwojga ludzi. Niestety, zawsze wydawało mi się, że rozstanie poprzedzają jakieś rozmowy czy znaki dające do myślenia. U nas wszystko było dobrze… Jasne, że się kłóciliśmy, ale za każdym razem na spokojnie siadaliśmy i wszystko sobie wyjaśnialiśmy.
Paweł zawsze też był z nas dumny. Na własne uszy słyszałam, jak rozmawiał z kolegami z pracy, którzy żalili się na swoje żony. On – z wielką klasą powiedział tylko, że jego Marta (czyli ja), jest ideałem. I że widocznie ma ogromne szczęście w życiu.
O tej rozmowie z kolegami potem opowiedział mi sam. Przytoczył nawet swoje własne słowa. Że jestem ideałem, a on ma szczęście… Wiele razy powtarzał też, że gdyby nie ja i Marysia, to co on by robił…
Czuję się winna cierpieniu dziecka
Sama nie uważam się za ideał, bo takie nie istnieją. Mam świadomość swoich wad i zalet. Ostatnio wiele razy zastanawiałam się, co sprawiło, że wybrał ją…
Brałam pod uwagę: swoją porywczość, czas spędzany w pracy, figurę, szacunek do Pawła, dbałość o naszą rodzinę, nasze życie intymne, no wszystko. Jeśli ona jest moim przeciwieństwem, to znaczy, że jest: otyłą blondynką bez pasji, flegmatyczną i bez własnego zdania, zgadzającą się z nim w każdej kwestii, nie lubiącą się ani całować, ani przytulać, ani kochać. Fakt, że nasze zbliżenia intymne były rzadsze, ale jeśli chodzi o jakość – dużo lepsze niż przed laty.
Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to zarzut, który Paweł formułował za każdym razem, gdy się kłóciliśmy — że nie potrafię mówić: przepraszam, proszę i dziękuję. Znaczy, że tamta może jest po prostu lepiej wychowana i przez to… okazała się ważniejsza nawet od dziecka. A ja popadam w paranoję, że może gdybym częściej mówiła te „proszę”, „przepraszam” czy „dziękuję” to… on nie zdradziłby mnie nigdy. I nigdy nie zostawił Marysi.
Marysia bardzo za nim tęskni
Od wyprowadzki Pawła minęły prawie trzy tygodnie. Łudziłam się, że może na początku córce będzie najtrudniej, a potem, powolutku, zacznie godzić się z tym, że tata już z nami nie mieszka. Być może potrzebuje więcej czasu. Być może byłoby jej łatwiej, gdyby tata przyszedł, zabrał ją na spacer i porozmawiał. Powiedział, że zawsze ją będzie kochał, że zawsze będzie mogła na niego liczyć.
Ale jemu to oczywiście nie przyszło do głowy. Wolę myśleć, że mu wstyd, niż że nie ma czasu. Mam nadzieję, że ma jakiś plan na rozmowę z Marysią. Bo na razie to, co córka powinna usłyszeć od niego – słyszy ode mnie. Tak, bo kiedy o niego pyta (kiedy wróci, gdzie jest, dlaczego go nie ma), to zapewniam ją, że tata pewnie wkrótce się odezwie i że na pewno wciąż ją kocha.
Mimo że wcale nie jestem o tym przekonana.
Mimo że wolałabym powiedzieć: zapomnijmy o tej łajzie.
Mimo że wcale w głębi duszy nawet nie chcę, by ona go idealizowała, miała za tego super ojca, który robił najlepsze naleśniki i towarzyszył u dentysty. Który zabierał do kina, na ściankę wspinaczkową, do parku linowego. Który codziennie był blisko, przytulał i nazywał: „moją księżniczką”. To wszystko chyba właśnie przekreślił, bez uprzedzenia oznajmiając, że kogoś ma i że się wyprowadza… Specjalnie wybierając porę, kiedy dziecko jest w szkole!
Płacz, wymioty, bóle brzucha...
Cierpienie córki widzę nie tylko ja. Wczoraj dzwoniła do mnie wychowawczyni Marysi. Pytała, czy coś się stało, ponieważ Marysia bardzo często ostatnio płacze, ale nie chce powiedzieć dlaczego. W ostatnich dniach rozmawiałyśmy kilka razy – telefonowała, bym przyjechała po córkę, bo wymiotuje i skarży się na ból brzucha. Tym razem rozmawiałyśmy dłużej, powiedziałam, że tata Marysi się wyprowadził i nie daje znaku życia. Że z przyczyn dla mnie nie pojętych postanowił nie kontaktować się z córką, którą przecież kochał zawsze nad życie.
Wychowawczyni zasugerowała wsparcie psychologa. To chyba jedyne rozsądne wyjście – sama nie dam rady poskładać jej świata, który właśnie runął.
Kamila
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Piszemy też o:
- Nastolatka zaszła w kolejną ciążę zaledwie 6 tygodni po porodzie
- Matka i jej partner śmiali się, krzywdząc dziecko. Zapadł sprawiedliwy wyrok
- Zwłoki noworodka znalezione w zamrażarce