„Córki sąsiadki od początku wakacji przesiadują u nas całymi dniami. Mam dość tych natrętnych dzieci” [list do redakcji]
Od początku wakacji nie było dnia, by dwie córki sąsiadki nie „wpadały” do nas z wizytą przynajmniej na 5 godzin. Widzę, że obecność tych natrętnych dziewczynek męczy już nie tylko mnie i męża, ale i naszą Tosię. Czuję się strasznie, że sąsiadka wykorzystuje sytuację, bo pracuje zdalnie i „potrzebuje spokoju” (słowa jej dzieci). Problem w tym, że też pracuję zdalnie. A muszę być odpowiedzialna nie za 1, a za 3 dzieci.
Moja Tosia ma 8 lat. Hania chodzi z nią do klasy, jej siostra Emilka – do przedszkola. Wcześniej zdarzało się, że Hania do nas wpadała od czasu do czasu. Odkąd skończył się rok szkolny – obie dziewczynki są u nas dzień w dzień. Przychodzą tuż po 9. Wychodzą o 14., czasem później. Od początku starałam się być miła, w końcu to dzieci. Zależało mi, by czuły się dobrze pod moim dachem. By były bezpieczne, najedzone, zadowolone. Ale powoli dociera do mnie, że coś tu jest nie tak.
Tak, to tylko dzieci, ale…
Hania i Emilka z każdym dniem czuły się u nas coraz swobodniej. Po prawie dwóch tygodniach mogę śmiało powiedzieć, że zadomowiły się tu na dobre… Robiąc zakupy, muszę uwzględniać, że nie może zabraknąć picia ani przekąsek nie tylko dla nas, ale i dla córek sąsiadki. Planując obiad — muszę pamiętać, czego nie lubią córki sąsiadki. Pracując zdalnie – muszę słuchać hałasów na cały dom. A także odpowiadać na setki pytań w stylu:
- „ciociu, a jest nutella/chipsy/zrobisz lemoniadkę/?”,
- „ciociu, drzazgę mam w paluszku, czy wyjmiesz?”,
- „ciociu, czy możemy zrobić pokaz mody?”,
- „ciociu, a możemy twój lakier do paznokci?”,
- „ciociu, zamówisz pizzę?”,
- „ciociu, wydrukujesz nam kolorowanki?”,
- „ciociu, zadzwonisz do mamy zapytać o…”
O cowieczornym sprzątaniu już nawet nie chce mi się pisać. Obie z Tosią sprzątamy po tych wszystkich zabawach naprawdę długo. Za przeproszeniem – codziennie muszę też wycierać tyłek 4-letniej Emilce.
Próbowałam delikatnie sugerować sąsiadce, że przegina
Rozmawiałam o tym z mężem. Ustaliliśmy, że już dawno powinnam powiedzieć sąsiadce wprost, że też pracuję zdalnie. I że może czasem to Tosia wpadłaby do Hani.
W poniedziałek odprowadziłam dziewczynki do domu i delikatnie zasugerowałam, że może jutro to Tosia wreszcie pobędzie u Hani. Sąsiadka nie zrozumiała albo udawała, że nie rozumie. Odpowiedziała, że mają mniejszy ogródek, że ona ma teraz bardzo trudny czas w pracy i nawet nie ma czasu zjeść normalnego obiadu. I że dziękuje mi, że jej córki tak dobrze się czują u Tosi… Że zawsze wracają takie zadowolone.
No, nie wątpię. I powiem szczerze: jutro rano wrócą niezadowolone i to bardzo szybko.
Zła Ciocia
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Babcia faworyzuje wnuczki, a mój synek zawsze z boku i bez prezentów. Już wiem, jak się odegram” [LIST DO REDAKCJI]
- „Sąsiedzi wystawili dziecku domek na balkon. Teraz całe osiedle słucha wrzasków 4-latka” [LIST DO REDAKCJI]
- „My jeździliśmy do dziadków zbierać jabłka, a moje dzieci narzekają na lato w mieście” [list do redakcji]