Reklama

Dom w Czernikach na Kaszubach od połowy września to symbol domu grozy. Mały, nieotynkowany, za to z nowiutkimi oknami, które niedawno zostały tu wymienione przez głowę rodziny. Zresztą Piotr G. zawsze dbał o to, by okna jego domu były zamknięte i osłonięte. Mimo że mieszkańcy wsi oraz sąsiednich miejscowości doskonale wiedzieli, co robi z córkami – od 12 lat wiedziała o tym również prokuratura, ale nie znalazła na to dowodów.

Reklama

Czerniki: czy noworodki przyszły na świat zdrowe?

Wyniki sekcji zwłok noworodków ze wsi Czerniki pozwoliły stwierdzić tylko, że jedno z dzieci urodziło się i zmarło kilka tygodni temu. To była dziewczynka. Pozostałe noworodki zakopano w piwnicy dużo wcześniej.

Wciąż nikt nie wie, jak zmarły dzieci. Zarzuty zabójstwa, które usłyszeli Piort G. i jego 20-letnia córka Paulina, wskazują jednak na to, że śledczy wykluczyli śmierć dzieci z przyczyn naturalnych. Noworodki miały przyjść na świat żywe i żyć do chwili, aż o ich losie zadecydowali ich rodzice.

Czerniki: córka urodziła bliźnięta?

Po odkopaniu zwłok trójki niemowląt śledczy szukali dalej. Póki co nie odnaleźli więcej ofiar śmiertelnych potwora z Czernik.

„Jakieś 2-3 lata temu jedna z jego córek była w ciąży z bliźniętami, teraz sobie to wszystko zaczynamy przypominać” – usłyszeli dziennikarze „Faktu” od mieszkańców Czernik. „On woził tę dziewczynę do innego województwa niby na poród. Do Torunia, Ciechocinka. Jeszcze kierowca z opieki społecznej pomagał im w transporcie”.

Opieka społeczna: „Zastanawiamy się, czy zrobiliśmy wszystko jak trzeba”

Rodzina Piotra G. od lat korzystała ze wsparcia ośrodka pomocy społecznej w Starej Kiszewie.

„Jako opieka społeczna nie możemy siłą wkraczać do domów, musielibyśmy mieć konkretne zgłoszenie, by mieć podstawy działania. Zawsze o te zgłoszenia apelujemy, mogą być anonimowe” – tłumaczy Joanna Mikołajska, dyrektor Ośrodka Opieki Społecznej w St. Kiszewie.

Kierowniczka podkreśla, że gdy tylko na początku września otrzymała zgłoszenie – nikt go nie zlekceważył.

„Nasze działanie było natychmiastowe, ale tak po ludzku wszystko analizujemy, zastanawiamy się, czy wszystko zrobiliśmy, jak trzeba, czy mogliśmy zrobić coś więcej, po ludzku jesteśmy wstrząśnięci. Nikt z nas nie przypuszczał, że będziemy mieć do czynienia z taką tragedią” – mówi Joanna Mikołajska.

Po aresztowaniu Piotra G. pracownicy opieki społecznej zapewnili miejsce w specjalnym ośrodku jego synowi, 24-letniemu niepełnosprawnemu Damianowi.

Źródło: fakt.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama