„Czułem się winny rozwodu i chciałem wynagrodzić córce cierpienie. Rozpuściłem ją, stałem się jej bankomatem”
Sam nauczyłem ją rozrzutności i traktowania ojca jako dodatku do portfela. Agata miała rację, kiedy mnie ostrzegała. Nie chciałem jej słuchać, chciałem być kochanym tatusiem. No i mam problem.
- redakcja mamotoja.pl
Jestem architektem, nigdy nie narzekałem na brak pieniędzy, więc nie miałem zamiaru wydzielać ich dziecku… I to był błąd.
Rozwiedliśmy się z żoną, kiedy nasza córeczka, miała niespełna dziesięć lat. One zostały w naszym starym mieszkaniu, ja się wyprowadziłem. Zdawałem sobie sprawę, że Ninka ma do mnie żal, że to mnie obwinia o rozpad rodziny. Może zresztą słusznie. Nie potrafiłem żyć tak, jak pragnęła tego moja żona, w wysprzątanym, wprost sterylnym mieszkaniu, w rozplanowanym od godziny do godziny czasie.
W naszym życiu nigdy nic nie mogło dziać się spontanicznie, nic nie mogło odbiegać od zaplanowanej normy. Moja żona zawsze była pedantyczna do bólu, ale początkowo nie przywiązywałem do tego wagi. I to był błąd, bo wraz z upływającym czasem coraz bardziej zaczęło mi to przeszkadzać, aż wreszcie stało się nie do zniesienia. Wyprowadziłem się z domu, wynająłem ogromny strych w starej kamienicy i wyremontowałem go po swojemu.
Miałem teraz wielkie mieszkanie w stylu studia, w którym wydzieliłem tylko małą, osobną sypialnię. Kiedy Ninka odwiedziła mnie po raz pierwszy, najpierw obiegła całą przestrzeń, a potem zatrzymała się na środku i stwierdziła głośno, z pretensją.
– O mnie to w ogóle nie pomyślałeś! Gdzie tu jest pokój dla mnie? Nie ma – odpowiedziała sama sobie i po chwili dodała, jakby chciała zakończyć myśl: – Tu nie tylko nie ma dla mnie pokoju, tu w ogóle nie ma dla mnie miejsca.
Zatkało mnie, najbardziej dlatego, że miała rację.
Nie pomyślałem o pokoju dla córki! Było mi głupio i wstyd
Zacząłem ją przepraszać i obiecywać, że jak będzie u mnie przebywała, to oddam jej swoją sypialnię.
– Ojej, ale to nie to samo, tato – stwierdziła. – Chciałabym mieć taki pokój, który byłby naprawdę mój, gdzie mogłabym trzymać swoje rzeczy, żeby nie zabierać ich do mamy.
– Coś wymyślimy – obiecałem, ale Nina tylko pokręciła głową.
– Tu nie ma miejsca – powiedziała.
Fakt, nie było jak zrobić jeszcze jednego oddzielnego pokoju. Łazienka, sypialnia, kuchnia połączona z salonem, a resztę stanowiła znajdująca się bezpośrednio pod skośnymi oknami, żeby było dużo światła, moja pracownia. Jestem architektem, dużo pracuję w domu…
No cóż, zrobiłem wielki błąd, że nie pomyślałem wcześniej o pokoju dla Ninki. Córka dawała mi to odczuć – kiedy tylko mogła, przypominała mi z goryczą w głosie, że o niej nie pamiętam, nie myślę. Była żona zarzucała mi, że przekupuję Ninę
– Ależ myślę, kochanie – broniłem się. – Cały czas o tobie pamiętam.
Tamten pierwszy błąd próbowałem jej zrekompensować miłymi niespodziankami i drogimi prezentami. Za każdym razem, kiedy się u mnie pojawiała, czekała na nią nowa zabawka, i to taka z wyższej półki. Zabierałem ją na wspólne zakupy do galerii, mimo że nienawidziłem zwiedzać tych wszystkich zatłoczonych sklepów. Robiłem to jednak dla córki, chciałem, żeby była zadowolona, żeby była szczęśliwa. I żeby chciała do mnie przyjeżdżać, spędzać ze mną czas.
Nie pomyślałem, że to był mój kolejny błąd
Dzisiaj myślę, że być może największy. Nina po prostu przywykła, że dostaje ode mnie wszystko, o czym zamarzy. Pamiętam, jak kiedyś, jakoś tak niedługo po rozwodzie, moja była żona zaczęła robić mi wymówki, że rozpuszczam Ninę, że ją przekupuję.
– Ona mnie wcale nie słucha – skarżyła się. – Nie chce się uczyć, a jeśli jej czegoś odmawiam, twierdzi, że tatuś i tak jej to kupi.
– Porozmawiam z nią – obiecywałem.
– Porozmawiaj, porozmawiaj – przytakiwała. – Ale przede wszystkim zmień swoje do niej podejście.
– A cóż ja takiego złego robię? – denerwowałem się coraz mocniej. – Masz pretensje, że dbam o naszą córkę? Pragnę, żeby była szczęśliwa.
– Ty kompletnie nic nie rozumiesz, Janusz – wzdychała. – Nie możesz kupować jej wszystkiego. Doprowadziłeś do tego, że ty jesteś kochanym tatusiem, bo spełniasz jej zachcianki, a ja jestem złą matką, bo od niej wymagam.
– Przesadzasz, Agata… Ninka to przecież jeszcze dziecko.
– Oj, żebyś się nie zagapił, mój drogi. Ona szybciutko przestaje być tym dzieckiem, szybciutko.
Wtedy naprawdę uważałem, że Agata przesadza, jest zazdrosna, że Ninka tak chętnie do mnie przyjeżdża
Kiedyś nawet powiedziała, że gdybym miał inne mieszkanie, to sprowadziłaby się do mnie na stałe.
– Źle ci jest z mamą? – zapytałem.
– Nie, to nie tak – zaprzeczyła – dobrze mi jest. Ale z tobą chyba byłoby mi lepiej. Mama o wszystko się czepia, nic jej nie odpowiada – naburmuszyła się. – I cały czas jej się wydaje, że jestem jeszcze małą dziewczynką.
– A nie jesteś? – roześmiałem się.
– No nie. Pamiętasz tę sukienkę, co mi kupiłeś ostatnio? Pamiętałem, bardzo dobrze pamiętałem, bo nie wydawała mi się odpowiednia dla Niny. Ale mała tak prosiła, że nie potrafiłem jej odmówić.
– Pamiętam – przytaknąłem. – No właśnie, nawet nie masz pojęcia, jaką awanturę mi zrobiła, kiedy się w nią ubrałam.
– A gdzie ty się w nią ubrałaś? – zaciekawiłem się
– Jak to gdzie? Do kina z koleżankami. A mama mi nie pozwoliła, musiałam się przebrać.
– Bo wiesz, Ninka, mama chyba miała trochę racji – próbowałem jej wytłumaczyć. – Taka sukienka to jest raczej na jakieś wieczorne wyjścia.
– Oj, tato, tato – roześmiało się moje dziecko. – Przecież ja jeszcze nie chodzę na wieczorne wyjścia. Chciałabym, nie powiem, ale to nie z mamą. Nie puściłaby mnie. Dlatego lepiej byłoby, gdybym może mieszkała z tobą? – zastanowiła się.
– Myślisz, że ja bym ciebie puszczał?
– Pewnie, że tak. Ty jesteś cudownym, kochanym tatą, który na wszystko się zgadza! – to mówiąc, Ninka uśmiechnęła się słodko.
Z czasem koleżanki stały się fajniejsze od tatusia
Miło było słyszeć, że jest się cudownym i kochanym tatą, ale już to, że na wszystko się zgadzam, mocno mnie zastanowiło. Być może była żona miała trochę racji, twierdząc, że rozpuszczam Ninkę… Zanim jednak zdążyłem się na tym wszystkim mocniej zastanowić, już usłyszałem, że mojej córce niezbędny jest nowy telefon.
– Bo wiesz, tato, wszystkie koleżanki już mają właśnie taki. No i ja też bym chciała. Rozumiesz, nie chcę być gorsza – nadawała jak katarynka.
Tak mnie nakręciła, takich narobiła smutnych, płaczliwych minek, że jeszcze tego samego dnia zakupiliśmy nowiutki, wypasiony telefon. Przy okazji jeszcze odpowiednie etui, no i dodatkowo nowy sweterek, który Ninka wypatrzyła, jak była w galerii z mamą.
– A dlaczego mama ci nie kupiła tego swetra? – zapytałem.
Moja córka tylko lekceważąco machnęła ręką w powietrzu.
– Eee tam, mama – mruknęła. – Mama mówi, że nie ma pieniędzy, że ja i tak mam wszystkiego za dużo.
– Nina, może mama ma rację, może ty naprawdę masz za dużo?
– Tato, czy ty kiedyś widziałeś kobietę, która miałaby za dużo ciuchów i drobiazgów – odpowiedziała poważnie.
No fakt, nie widziałem. Tylko że nie miałem zbyt wielkiego doświadczenia z kobietami, należałem raczej do samotników. Poza tym wydawało mi się, że piętnastoletnia Nina jest raczej dzieckiem, nie kobietą.
– A to ci się tylko tak wydaje – podsumowała moja siostra, kiedy próbowałem z nią na ten temat porozmawiać – Ja tam nie chciałam się wtrącać – dodała – ale jeśli pytasz, to powiem. Uważam, że Agata ma rację, rozpuściłeś Ninę do granic możliwości. Ona uważa, że dostanie od ciebie wszystko, i że wszystko jej się od ciebie należy.
Wtedy właśnie po raz pierwszy zacząłem się nad tym naprawdę zastanawiać. Tym bardziej że Nina, odkąd zaczęła chodzić do liceum, bardzo się zmieniła. Już nie chciała spędzać ze mną czasu, już nie chciała chodzić na wspólne zakupy i wypady do miasta. Wolała to robić z koleżankami. Ode mnie potrzebowała tylko pieniędzy.
– Może zostań na weekend, Nina – namawiałem ją.
– Nie mogę, tatku – słyszałem w odpowiedzi. – Jestem umówiona z przyjaciółmi, a od ciebie miałabym tam daleko. Tylko wiesz co… – robiła tę swoją słodką, proszącą minkę – potrzebuję troszkę kaski, wspomożesz córeczkę? Mama mi nie da, wiesz, jaka jest – dodawała – po prostu skąpa.
I tatuś dawał. Sto złotych, dwieście złotych, czasem nawet pięćset, w zależności od potrzeb
A potrzeby rosły wraz z Niną. To nawet nie o to chodziło, że nie miałem pieniędzy, bo miałem. Byłem sam, dużo pracowałem, dobrze zarabiałem, mogłem spełniać marzenia córki. Nagle jednak zacząłem odnosić wrażenie, że jestem potrzebny tylko do kupowania, a ostatnio nawet nie do kupowania, tylko do dawania pieniędzy na zakupy. Od pewnego momentu straciłem już orientację, na co Nina wydaje „kaskę”, jak to nazywała, otrzymaną ode mnie.
Z Jagodą spotykałem się od kilku miesięcy, miałem nadzieję, że coś z tego będzie. Moja przyjaciółka była bardzo otwartą osobą, mówiła zawsze to, co myślała. Pewnego dnia po wyjściu Niny, która oczywiście jak zwykle wpadła tylko na moment, bo potrzebowała pieniędzy, Jagoda oznajmiła mi bez wstępów:
– Jak ty możesz sobie na coś takiego pozwalać, Janusz?
Spojrzałem na nią zdziwiony, a ona dokończyła:
– Przecież twoja córka traktuje cię tylko jak bankomat.
– Chyba trochę przesadzasz.
– Ja się nie będę wtrącać, bo to nie moja sprawa, ale nie mów mi, że tego nie widzisz. Nina wpada do ciebie tylko po pieniądze, nic więcej jej nie interesuje, nie ma czasu zapytać, co u ciebie słychać, ani opowiedzieć czegokolwiek o sobie. Przecież ty nawet nie wiesz, z kim ona się spotyka, czy ma chłopaka. Nic nie wiesz, bo Nina nie ma czasu, a może ochoty z tobą rozmawiać. A ty, kochany, na to wszystko się zgadzasz. I za każdym razem, kiedy cię o to poprosi, wkładasz jej do ręki plik banknotów. Czy przynajmniej wiesz, ile już od ciebie tej kasy wyciągnęła? No i na co ją wydaje?
Wiedziałem, że Jagoda ma rację. Powiedziała głośno to, o czym sam od dawna myślałem.
Mało tego, kiedyś nawet zapytałem Ninę, na co wydaje tyle pieniędzy
– Oj, tato, to wcale nie jest dużo – usłyszałem w odpowiedzi. – Czy ty wiesz, jakie potrzeby ma młoda kobieta? – dodała po chwili.
Wydawało mi się, że już kiedyś, dawno temu powiedziała do mnie identyczne zdanie. Wtedy odpuściłem i teraz również, ale może przyszła pora zainteresować się bardziej wydatkami córki. A może nawet odrobinę je ograniczyć. Moja przyjaciółka zadała mi pytanie, czy wiem, ile pieniędzy daję Ninie. Wiedziałem, to było dużo pieniędzy, a właściwie bardzo dużo jak na taką młodziutką dziewczynę.
Kto kogo przetrzyma? To się dopiero okaże
Bardzo mi było trudno odmówić córce po raz pierwszy, przecież nigdy dotąd tego nie robiłem.
– Przykro mi Nina, ale nie mam – ledwie wydobyłem z siebie to zdanie.
– Jak to nie masz? – Ninka patrzyła ze zdumieniem, no bo coś takiego jeszcze się nie zdarzyło.
– A może powiesz mi, na co potrzeba ci tyle pieniędzy? Przecież dwa tygodnie temu dałem ci dużą kwotę, powinna ci starczyć na długo.
– Oj, tato, ale marudzisz – jęknęła moja córka. – Potrzebne mi na wydatki. To pewnie ta twoja nowa pani zabroniła ci dawać mi pieniądze – skrzywiła się – woli, żebyś miał je dla niej. Wstydziłbyś się, tato, żeby ona była ważniejsza dla ciebie od córki.
– Jagoda nie ma z tym nic wspólnego – oznajmiłem. – A ty zastanów się nad swoim zachowaniem.
– To raczej ty się zastanów! – krzyknęła Ninka. – Zostawiłeś nas z mamą, a teraz nawet pieniędzy mi żałujesz! Czy ty mnie w ogóle kochasz?
Zanim zdążyłem nabrać powietrza i cokolwiek odpowiedzieć, nie ukrywam, że na moment mnie zatkało, Niny już nie było w pokoju. Głośno trzasnęły drzwi i obcasy zastukały na schodach. Momentalnie dotarło do mnie, że moja córeczka była grzeczna, miła, kochana, wtedy kiedy spełniałem każdą jej zachciankę.
Wystarczył drobny sprzeciw, zwyczajne „ nie mam pieniędzy” i obudziła się w niej harpia. Gdzieś nagle zniknęła słodka dziewczynka, która powtarzała, że ma cudownego i kochanego tatusia. Nie było jej. Być może Agata miała w domu taką właśnie Ninkę przez cały czas.
Powziąłem twardą decyzję, żeby ograniczyć wydatki córki
Przecież cały czas, od kiedy odszedłem od żony, płaciłem alimenty na jej utrzymanie. I to niemałe alimenty. A oprócz tego kupowałem Ninie ciuchy, zabawki, różnego rodzaju gadżety, aż w końcu zacząłem dawać pieniądze. Sam nauczyłem ją rozrzutności i traktowania ojca jako dodatku do portfela. Agata miała rację, kiedy mnie ostrzegała. Nie chciałem jej słuchać, chciałem być kochanym tatusiem. No i mam problem. Problem zrobił się większy, niż mi się początkowo wydawało.
Powiedziałem Ninie, że dostanie ode mnie określoną kwotę na miesiąc, coś w rodzaju kieszonkowego, i musi się tą kwotą gospodarować. Moja córka najpierw obrzuciła zarzutami Jagodę, twierdząc, że to wszystko jej wina, następnie obraziła się na mnie. Dowiedziałem się, że byłem wyrodnym ojcem, który porzucił jej matkę, pozbawił ją dzieciństwa i w ogóle o nią nie dbał. Według mojej kochanej Niny przez cały czas myślałem jedynie o sobie.
Wysłuchałem wszystkich zarzutów bez słowa, następnie kazałem jej się zastanowić i wrócić dopiero, jak przemyśli swoje zachowanie. Minął już miesiąc, a Nina uparcie milczy. Ja się zawziąłem i milczę również. Jagoda twierdzi, że powinienem ją przetrzymać i pewnie ma rację. Poczekam, aż moja córka zrobi ten pierwszy krok, nie ustąpię. Niech to będzie gorzka lekcja dla nas obojga.
Janusz, lat 44
Czytaj także:
- „Moja 17-letnia córka wpadła. Musieliśmy zająć się wnuczką, bo młoda mama wolała imprezy i alkohol"
- „Urodziłam dziecko z gwałtu, bo rodzice nie zgodzili się na aborcję. Gdy patrzę na twarz Adrianka, widzę mojego oprawcę"
- „Na kolanach błagają, by oddać im dzieci. A potem one znów lądują u nas we łzach i siniakach…”