Reklama

Mamy na osiedlu bardzo przyjemne patio, są ławeczki, dużo zieleni i przyrządy do zabawy dla dzieci. Rodzice z tego korzystają i wcale się nie dziwię, tylko dlaczego zostawiają tam dzieci całkiem same, bez żadnej kontroli?

Reklama

Od wrzasków głowa pęka

Nie rozumiem też zupełnie, jak można nie zwrócić uwagi własnemu dziecku, które dosłownie zdziera sobie gardło. Zaczynam podejrzewać, że to z lenistwa. Wypuścić dziecko przed blok i udawać, że to nie moje. Mnie aż ciarki przechodzą, jak słyszę to darcie, raz nawet się przestraszyłam, że komuś dzieje się jakaś krzywda. Okazało się jednak, że to tylko dwie córki sąsiadki ganiają się jak szalone z jakimiś badylami w rękach i krzyczą przy tym tak, jakby je obdzierano ze skóry.

Ja potrafię być wyrozumiała, wiem, że dzieci to dzieci i że teraz już jest mniej zajęć w szkole, więc dzieciarnia wyległa na podwórka i place. Sama mam starszego trochę syna, ale nie przypominam sobie, żeby jako kilkulatek tak się wydzierał, i to w miejscach publicznych. Czy te krzyki to teraz jakaś plaga? Dzieci nie umieją bawić się inaczej, w spokoju?

To zaczyna być poważny problem, przecież dookoła mieszkają ludzie, niektórzy pracują w domach, inni chcą odpocząć albo nawet chorują i potrzebują spokoju. Ja nie mogę w sobotę rano spokojnie napić się kawy na balkonie ani wieczorem włączyć filmu. Chyba że poczekam do 22, choć i o tej porze zdarzają się hałasy. Proszę wszystkich rodziców mniejszych dzieci, żeby uciszali swoje bąbelki, a jeśli to niemożliwe − nie puszczali ich samopas na wspólne podwórka. Inni ludzie też mają swoje prawa, wasze dzieci nie są świętymi krowami.

Ola


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama