„Do narzekających na dzieci w samolocie: jedźcie pociągiem albo zostańcie w domu. Dajcie spokój rodzicom, oni i tak mają pod górkę” (list do redakcji)
Dajmy spokój rodzicom, którzy i tak mają pod górkę. Dzieci są tylko dziećmi, a to nie wina mamy albo taty, że ich maluch płacze. Wy też kiedyś krzyczeliście na cały regulator z powodu pełnej pieluchy albo zgubionej zabawki. Czy wasi rodzice nie jeździli z wami na wakacje?
Droga Redakcjo,
Mamy wakacje i widać to nie tylko za oknem, ale też w internecie. Ostatnio na Facebooku widzę pełno historii o rodzinach, które podróżują z małym dziećmi. W komentarzach, ci biedni rodzice mają więcej przeciwników, niż zwolenników. Dlatego chciałabym stanąć w ich obronie. Nie rozumiem tych komentarzy... Czy wszyscy krytykujący rodziny z dziećmi urodzili się już jako dorośli? Przecież każdy z nas był kiedyś dzieckiem, więc dlaczego teraz dzieciństwo traktujemy jak coś nieodpowiedniego. Dzieci muszą krzyczeć, płakać i bawić się - tak działa natura.
W latach 80. dzieci też płakały, to żadna nowość
Czytam te pełne jadu komentarze i zastanawiam się, gdzie ci ludzie spędzali wakacje, kiedy sami byli dziećmi, o których piszą tak krytycznie. Każdy z nas kiedyś płakał bo zalał się sokiem, miał brudną pieluszkę albo zgubił ulubionego miśka. Tych powodów na pewno było nieskończenie wiele, ale jednej rzeczy jestem pewna: żaden rodzic nie zrezygnowałby z tego powodu z wakacji. Założę się, że w latach 80. i 90. dzieci płakały (a na pewno czasem ryczały), i w PKS, i w PKP. Wtedy te podróże trwały jeszcze dłużej, a dzieci i matki miały na co narzekać.
Wakacyjny problem rodziców: wrogo nastawieni pasażerowie
Taki mały człowiek ma dużo potrzeb i robi dużo hałasu. Tacy rodzice w podróży często mierzą się trudnościami, o których nawet nie mamy pojęcia. Nie mam na myśli tylko zmęczenia, więc po co dopiekać im komentarzami albo niefajnymi minami
Moja siostra, która często podróżuje ze swoimi dziećmi opowiadała mi o różnych awaryjnych sytuacjach, o których w ogóle nigdy bym nie pomyślała. Niestety wspomniała też o pasażerach, którzy na obecność dzieci w samolocie lub pociągu reagują z niecierpliwością, a nawet wrogością.
Nie lubisz dzieci? Wybierz strefę ciszy
Zrozumiałe jest, że każdy z nas chce podróżować w komfortowych warunkach. Jednak warto pamiętać, że dzieci również mają prawo do korzystania z transportu. Mam wrażenie, że wiele dorosłych o tym zapomina. Narzekanie na obecność najmłodszych jest niesprawiedliwa i tylko pogarsza sytuację.
Dorośli pasażerowie, którzy nie mają cierpliwości do dzieci zawsze mogą skorzystać ze stref ciszy w pociągach albo zadbać o miejsce z tyłu samolotu i dobre zatyczki. To jest jak z siedzeniem przy oknie albo przy przejściu, jeśli dzieci przeszkadzają ci, aż tak bardzo, zrób rezerwację o wiele wcześniej. W takiej sytuacji wszyscy unikniemy nieprzyjemnych sytuacji
Rodziny nie podróżują, żeby zrobić Wam na złość
Rodzice z dziećmi nie podróżują dla kaprysu. Często są to wizyty rodzinne, wakacje, które mają na celu spędzenie czasu razem, lub konieczność uczestnictwa w ważnych wydarzeniach. W takich sytuacjach empatia i zrozumienie ze strony innych pasażerów mogą znacząco poprawić komfort podróży dla wszystkich.
Apeluję do wszystkich marudnych, żeby zastanowili się zanim napiszą coś w internecie. Ja zamiast kręcić nosem, zawsze staram się okazać wsparcie takim rodzicom. Zamiast zawstydzać, pomagam lub uśmiecham się, a to sprawi, że podróż będzie lepsza nie tylko dla rodziców i dzieci, ale też dla nas, pozostałych pasażerów. Zastanówcie się, czy warto się krzywo patrzeć, może lepiej zagadać albo po prostu uśmiechnąć się na dzień dobry?
Julia
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Przedszkola i szkoły powinny być czynne cały rok. Rodzice nie mają wakacji, więc co mamy robić z dziećmi?”
- „Córki sąsiadki od początku wakacji przesiadują u nas całymi dniami. Mam dość tych natrętnych dzieci”
- „Zostawiam dzieci tylko z babcią, dziadek nie wie nawet, jak ugotować zupę. Starsze pokolenie przekazuje fatalne wzorce”