„Doceniam pomoc teściowej, ale wciąż popełnia ten sam błąd... Teraz boję się o Leosia!” [LIST]
Mam rocznego synka. Kocham Leosia nad życie i chcę dla niego jak najlepiej. Mój mąż pracuje bardzo dużo, a ja ostatnio wróciłam do pracy. Dlatego o pomoc poprosiliśmy teściową. To cudowna kobieta, oddana rodzinie, ale... i tu zaczyna się problem.

- redakcja
Cześć,
Piszę do Was z powodu wielkiej frustracji. Od kilku tygodniu czuję, że moje zdanie jako matki jest ignorowane. Czy naprawdę tak trudno zaakceptować, że czasy się zmieniają, że medycyna idzie naprzód i że to, co robiły nasze babcie i mamy, nie zawsze było najlepsze? Codziennie wracam do synka i widzę na nim trzy warstwy ubrań, a stopach grube skarpetki.
Lekarz otworzył mi oczy
Kiedy urodziłam Lesia usłyszałam coś, co naprawdę mnie przeraziło. Przegrzewanie dziecka może prowadzić do obniżenia odporności. Niby banał, ale nagle poczułam niepokój, bo nigdy o tym nie pomyślałam. To, co mówił lekarz, miało sens. Dziecko, które jest stale opatulone jak bałwanek, nie uczy się regulować temperatury, częściej się poci i szybciej łapie infekcje.
Teściowa ma zasady jak za króla Ćwieczka
Wracam do domu, a syn znowu mokry. Po spacerze rozgrzany do granic możliwości, Tłumaczę teściowej, że to niezdrowe, pokazuję artykuły, powołuję się na lekarza. A ona tylko się uśmiecha i mówi, że tak było od zawsze, że kiedyś dzieci się opatulało i jakoś żyły. Próbuję delikatnie tłumaczyć, że Leosiek się poci, że wcale nie jest mu zimno, ale ona nie daje się przekonać. Uważa, że lekarze zmieniają zdanie co chwilę i że nie ma sensu im wierzyć.
Doceniam jej pomoc, ale mi przykro
Nie chcę się z nią kłócić. Naprawdę doceniam, że pomaga, ale dlaczego ja, jako matka, nie mogę mieć decydującego głosu? To ja nosiłam to dziecko pod sercem, to ja je wychowuję, to ja chodzę z nim do lekarza. Dlaczego to, co mówiła jej matka czterdzieści lat temu, ma większą wartość niż wiedza specjalistów?
Nie mogę przestać się martwić o Leosia
Jestem bezsilna. Czuję, że moje zdanie nic nie znaczy. Jeśli postawię sprawę na ostrzu noża, narażę się na awanturę i rodzinne spięcia. Jeśli odpuszczę, Leon będzie się pocił, a jego odporność będzie słabsza. Jak znaleźć kompromis, kiedy jedna strona nie chce nawet słuchać?
Czy ja przesadzam?
Najgorsze jest to, że zaczynam czuć się jak zła matka. Skoro ktoś, kto wychował swoje dzieci, twierdzi, że robię coś źle, to może rzeczywiście się mylę? Może to ja przesadzam? A może po prostu jestem już tak zmęczona tą walką, że nie mam siły na kolejne argumenty? Każda rozmowa kończy się w ten sam sposób. „Nie przesadzaj, dziecku musi być ciepło”. Ona kocha swojego wnuka i chce dla niego dobrze, ale dlaczego to „dobrze” tak często jest sprzeczne z moimi przekonaniami?
Karolina
Zobacz też:
- „Mam troje dzieci i zaniedbuję męża. Jestem maszyną do gotowania, prania i usypiania” [LIST]
- „Home office z dzieckiem to koszmar. Mój szef nie wytrzymał, gdy moja 2-latka wpadła z kupą na spotkanie” [LIST]
- „Pół przedszkola rozłożył wirus, a wszystko przez moją Zosię. Posłałam ją do placówki, bo przecież muszę pracować” [LIST]