Dramat w Poznaniu: dlaczego zginął 5-letni Maurycy? Świadkowie widzieli, co wcześniej robił nożownik
Nie żyje 5-letni chłopczyk zaatakowany przez nożownika podczas przedszkolnej wycieczki. Starszy mężczyzna miał nagle podbiec do grupy dzieci. Relacje świadków porażają.
Tragicznie zakończył się atak nożownika na dzieci spacerujące ulicami Poznania. 5-letniemu Maurycemu natychmiast udzielono pomocy, niestety dziecko zmarło na stole operacyjnym.
Atak na dzieci na przedszkolnej wycieczce
Dzieci skorzystały z ładnej pogody i wyszły na wycieczkę. Podczas gdy spacerowały w rejonie ulic Karwowskiego i Łukaszewicza, doszło do tragedii, której nigdy nie zapomną.
Wg relacji świadków mężczyzna w podeszłym wieku nagle wybiegł z pobliskiej bramy, podbiegł do dzieci i zaczął im grozić. Niespodziewanie wyciągnął nóż.
Maurycy szedł na końcu grupy. To jego nożownik ugodził kilka razy w klatkę piersiową.
Wtedy wydawało się jeszcze, że chłopiec ma szanse na przeżycie. Dosłownie kilkanaście sekund po ataku do akcji wkroczyła przechodząca obok policjantka i z pomocą przypadkowego mężczyzny obezwładniła napastnika. Natychmiast wezwano pogotowie. Maurycego reanimowano, szybko trafił do szpitala. Niestety po godz. 12 do mediów doszły informacje o jego śmierci.
Dlaczego starszy mężczyzna rzucił się na przedszkolaków?
Sąsiedzi już wcześniej widzieli dziwne zachowanie 71-latka. To mieszkaniec okolicznej kamienicy. W środę rano miał stać na ulicy i mówić do siebie, mamrotać. Przechodząca obok kobieta określiła jego zachowanie jako dziwne.
„Sprawiał wrażenie osoby z zaburzeniami psychicznymi” — powiedziała w rozmowie z „Faktem”.
Później mężczyzna miał wejść do okolicznego sklepu i grozić klientom. Podobno krzyczał, że jeśli nie dostanie alkoholu, wszystkich pozabija.
Policja nie ma na razie informacji o jakimkolwiek pokrewieństwie nożownika i zaatakowanego chłopca. Wiele wskazuje na to, że Maurycy był przypadkową ofiarą.
Napastnik jest w rękach policji.
Piszemy też o: