Reklama

Chciałabym, ale podejrzewam, że nie będziemy mogli przyjść, Maks nie znajdzie w tym terminie czasu… – Eliza mówiła spokojnie, jakby recytowała wyuczoną lekcję.

Reklama

Aż mnie przytkało z oburzenia. Co ona mówi, od kiedy to Maks nie znajduje czasu dla starych znajomych? Co prawda nie odebrał telefonu, ale napisał esemesa, w którym prosił, bym uzgodniła wszystko z jego żoną, bo on chwilowo jest zajęty i poza zasięgiem, więc zadzwoniłam do Elizy. Znałam ją od niedawna, od kiedy wyszła za mąż za Maksa. Była młodsza ode mnie i grona naszych przyjaciół o dobre dwadzieścia pięć lat, podejrzewałam, że ma nas za paczkę nudnych pryków i dlatego nie chce przyjąć zaproszenia na sobotniego grilla.

– Maks ulega jej we wszystkim, prędko go nie zobaczymy – zrelacjonowałam rozmowę z Elizą Krysi, organizatorce przyjęcia w ogrodzie. – Na drugi raz nie zwalaj na mnie zapraszania Elizy. Odmówiła, smarkata, nawet nie raczyła wytłumaczyć dlaczego. Zasłoniła się pracą Maksa.

– Nie wiedziałam, że on zasuwa także w weekendy – zdziwiła się Krysia. – Coś mi się wydaje, że mała kręci, sama porozmawiam z Maksem.

– Powodzenia! – zaśmiałam się. – Próbowałam kilka razy, nie odebrał. Nagrałam się na pocztę, przysłał wiadomość, że nie ma zasięgu, oddzwoni, jak będzie mógł.

– Dziwne – zastanowiła się Krysia.

– Maks nigdy nie był aż tak zajęty, by unikać kontaktów z przyjaciółmi. No ale cóż, ludzie się zmieniają…

– Szczególnie jak żenią się z dziewczyną niewiele starszą od własnej córki.

– Mam pomysł! – ożywiła się Krysia.

– Skoro Maks nie może przyjść, zaprośmy Elizę. Zabawi się dziewczyna, rozerwie pod nieobecność męża, a my ją sobie dokładnie obejrzymy.

– Jest od nas młodsza o pokolenie, wątpię, byśmy stanowili dla niej atrakcję towarzyską. Będziemy niańczyć żonę Maksa?!

– He he – odparła wieloznacznie Krysia. – Dzwoń do tej panny, wprost palę się, żeby ją poznać bliżej.

Ku mojemu zdumieniu, Eliza przyjęła zaproszenie, zastrzegając, że przyjdzie sama, jakby miała wątpliwości, czy chcemy ją widzieć bez Maksa.

– Czekamy na ciebie, Maks nie jest taki ważny – uspokoiłam ją. – Niech sobie pracuje, skoro tak woli.

– On nie pracuje, wyjechał.

– Sam?! – wyrwało mi się.

Zdziwiłam się, bo byli kilka miesięcy po ślubie, to nie czas na samotne wyprawy, chyba że służbowe. Ale Maks nigdy nie jeździł w delegacje. Ciekawość mnie żarła, musiałam pytać dalej.

– Odwozi córkę i byłą żonę na Słowację – zastrzeliła mnie Eliza. – Wykupiły pobyt w spa przy gorących źródłach termalnych.

Zbaraniałam. Jak to, odwozi? Iwona, z którą rozwiódł się kilka lat przed poznaniem Elizy, była obrotną kobietą biznesu, nie potrzebowała męskiej niańki, a ich córka Konstancja miała siedemnaście lat, znała dwa języki i zanosiło się na to, że wyrośnie na kobietę jeszcze bardziej zaradną niż matka. Swojego czasu szczerze podziwiałam obie dziewczyny, daj Boże każdej tyle ikry i zdecydowania.

Skąd więc ten nagły problem z podróżą na Słowację?

– Iwona przekroczyła prędkość i policja zabrała jej prawo jazdy? – spytałam ostrożnie. – To była kwestia czasu, ona jeździ jak szatan.

Wymyśliłam całkiem prawdopodobny powód, dla którego Maks musiał rzucić wszystko i awaryjnie służyć swoim wozem, ale Eliza zaprzeczyła. Pudło.

– Nic o tym nie wiem. Maks został zmuszony do towarzyszenia żonie i córce w wyjeździe, ma obowiązki, z dzieckiem się nie rozwodził. Tak mi wytłumaczył, w dodatku nie jestem pewna, kiedy wróci, bo podobno Konstancji trudno jest rozstać się z ojcem. Telefon Maksa nie łapie w górach zasięgu, udało nam się porozmawiać tylko raz.

– Tylko raz? – upewniłam się.

Eliza milczała przez chwilę.

– Potem też dzwonił, ale nie odebrałam. Chcę z nim porozmawiać, jak wróci, twarzą w twarz. Jesteś zszokowana, bo od naszego ślubu minęło zaledwie pięć miesięcy, prawda? Długich pięć miesięcy, po brzegi wypełnionych Iwoną i Konstancją, kobietami jego życia. A teraz on jest z nimi, ze swoją prawdziwą rodziną, a ja… Sama nie wiem, kim jestem. Słyszałam, że zajmujesz się scalaniem małżeństw, ale nam chyba nic nie jest w stanie pomóc. Jednak chcę ci o wszystkim opowiedzieć, może ty coś z tego zrozumiesz i mnie oświecisz, w czym ugrzęzłam. Przyjdę na tego grilla tylko po to, żeby spotkać się z tobą.

Robił wszystko dla Iwony

Niestety, nie udało nam się pogadać w cztery oczy. Jak tylko poprosiłam Krysię o zaciszny kącik w jej obszernym domu, natychmiast wprosiła się na trzecią. Nie za bardzo się opierałam, Krysia znała Maksa chyba nawet lepiej niż ja, i tak naprawdę mogła się przydać. Powiedziałam jej to i owo, a ona natychmiast parsknęła z oburzeniem.

– A co sobie ta mała wyobrażała? Wyszła za faceta z przeszłością, chyba nie myślała, że wymaże z jego życia córkę?

– I żonę – podpowiedziałam usłużnie.

– Co? – Krysię nieco zastopowało.

– Eliza twierdzi, że Maks nadal lata do byłej żony i robi to, co ta mu każe.

– Iwona jest przecież matką Konstancji, ma wychodzić z domu, kiedy Maks odwiedza córkę? – Krysia na nowo odzyskała animusz. – Pamiętaj, że Maks nie rozwodził się z własnym dzieckiem, ta mała chyba tego od niego nie wymaga?

– Ta mała rozpacza, bo jej świeżo poślubiony mąż pojechał do spa z byłą żoną i córką. Na rodzinne wczasy, jakby nie było. Miał je tylko odwieźć, ale chyba trochę tam pobędzie, więc bądź uprzejma wskazać zaciszny pokój, w którym będę mogła spokojnie porozmawiać z Elizą.

– Nie zostawię cię samej z tym problemem – uparła się Krysia, której podejrzanie błyskało w oku.

– Dobra, ale pod warunkiem że nie będziesz jej dogadywać. I o ile ona się zgodzi na twoją obecność.

– A co się ma nie zgodzić, to przecież mój dom. No to załatwione, pogadamy sobie we trzy.

Trudne zwierzenia

Eliza wzbudziła na ogrodowym przyjęciu małą sensację, większość gości nie znała młodej żony Maksa. Oglądali ją sobie dyskretnie, panie się lekko krzywiły, panowie na wyścigi proponowali Elizie drinka. Zgodziła się na kieliszek białego wina, zanim we dwie z Krysią usunęłyśmy ją ze sceny.

– No to mów, co z Maksem – zażądała Krysia, która jeszcze przed chwilą obiecywała, że się słowem nie odezwie.

– Jeszcze nie wrócił – głos Elizy podejrzanie drgnął. – Już trzy dni go nie ma.

– Został z dzieckiem – powiedziała słodko Krysia.

– I z żoną – przypomniałam. – To jest z byłą żoną.

– Wcale nie jestem pewna, czy z byłą – wpadła mi w słowo Eliza. – Dopiero po ślubie zorientowałam się, jak wiele nadal ich łączy. To się nigdy nie zmieni.

– Myślisz, że Maks cię zdradza z Iwoną? – Krysia w widoczny sposób smakowała każde słowo.

– Nie. Tu w ogóle nie chodzi o seks! – krzyknęła Eliza. – Jeśli o to chodzi, mam Maksa na wyłączność, ale co z tego? Całą resztę omawia z Iwoną. Ciągle coś jest na tapecie, a to wybór miejsca na urlop w Słowacji, a to naprawa samochodu Iwony, oczywiście w warsztacie, w którym oboje serwisowali samochody, będąc małżeństwem. Więc dlaczego Maks nie miałby odebrać naprawionego auta byłej żony? Oczywiście, że to zrobi, przy okazji zobaczy się z córką. A Iwona z kolei znajdzie dla niego idealnie położoną działkę na Mazurach, jest agentką nieruchomości, dla niej to pestka. Wiecie ile razy rozmawiali o tej działce? Raz obudziłam się rano i usłyszałam, jak umawia się z Iwoną na oglądanie skrawka ziemi, a kiedy spytałam co ze mną, czy zamierza mi zaproponować wycieczkę na Mazury, autentycznie się zdziwił. Nie brał mnie pod uwagę! Nie byłam ważna, bo co ja wiem o nieruchomościach? Tyle co nic, za to Iwona jest specjalistką w tej branży.

– No wiesz, trudno zaprzeczyć – bąknęła niepewnie Krysia.

– Zastanawiam się, dlaczego oni się rozwiedli. Nadal funkcjonują razem, więc po co była ta szopka? – Eliza upiła łyk wina i spojrzała na mnie pytająco.

A ja modliłam się, żeby Krysia z czymś nie wyskoczyła. Była przy tym, jak Maks się zwierzał, wypił odrobinę za dużo i zrobił się wylewny. Opowiadał, jak dusi się w małżeństwie z Iwoną, potrzebuje oddechu, nowych przeżyć. Obie z Krysią taktownie milczałyśmy, bo co można takiemu powiedzieć, że ma andropauzę? Myślałam, że sobie pogada i na tym się skończy, rozwód mnie zaskoczył. Iwonę też, ale po namyśle zgodziła się, nie zatrzymywała go, za co był jej bardzo wdzięczny. Utrzymywali przyjacielskie stosunki, ze względu na dziecko, jak twierdził Maks. Przez jego życie przewijały się rozmaite dziewczyny, aż w końcu poznał Elizę i zapragnął się ustabilizować. Pobrali się, ale nie żyli szczęśliwie, jak się okazało.

– Nie wiem, co dalej z nami będzie – szepnęła Eliza.

Chyba nie mówiła prawdy. Przeczuwała, że nigdy nie będzie dla Maksa równie ważna co kobieta, z która przeżył dwadzieścia lat. Jeśli zadowoli się tym, co mógł jej ofiarować, wszystko się jakoś ułoży. Będzie szczęśliwa, do pewnego stopnia…

Wanda

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama