Prawdziwe historie: on jest od ciebie dużo młodszy
Czy ja nie mam prawa do miłości? Mój wybranek jest sporo ode mnie młodszy, ale przy nim jestem szczęśliwa. Dlaczego moi rodzice nie mogą tego zrozumieć? Zastanawiała się 35-letnia Małgorzata.
Zapamiętałam na zawsze ten wiosenny dzień. Moi uczniowie pochylali wtedy głowy nad testem. Tylko nie Bartek. Jak zwykle, uporał się z nim wcześniej i jak zwykle doskonale. Patrzył mi w oczy, kiedy zabierałam od niego zeszyt. Otworzyłam i mało nie krzyknęłam ze zdziwienia.
W środku leżała zasuszona róża, piękna pocztówka, a na niej napisany był wiersz. O mnie. O mojej urodzie, o mojej mądrości, o moim wdzięku. Zaraz, co on napisał pod wierszem? "Pani Małgosiu, chciałbym zaprosić panią na kawę".
– Bartek, zostań po lekcji. Muszę z tobą porozmawiać.
Bartek wpatrywał się we mnie zachwyconym wzrokiem, kiedy robiłam mu wymówki.
– Co ty sobie myślisz? Nie jestem twoją koleżanką, tylko nauczycielką. Nauczycielka nie umawia się z uczniem na kawę. Nieładnie z kogoś żartować.
– Pani Małgosiu, ja nie żartuję. Od dawna mi się pani podoba. Ogromnie.
Ciągle o nim myślałam
Nie poszłam z Bartkiem na kawę, ale ciągle o nim myślałam. Jak na mnie patrzy. Jaki jest przystojny i zdolny, jak szybko opanował podstawy angielskiego. Mój uczeń chyba wyczuł moje myśli, gdyż miłosne wiersze i zasuszone kwiaty nadal znajdowałam w jego zeszycie. Kiedy na moje imieniny posłaniec przyniósł mi ogromny bukiet róż od Bartka, skapitulowałam. Poszliśmy do kawiarni.
– Bartek, dziękuję. Kawa wspaniała, lody też. Ale zrozum, że nie możemy się spotykać, tłumaczyłam ci, dlaczego. No i jestem przeszło osiem lat od ciebie starsza.
– Pani Małgosiu, jakie to ma znaczenie? Niedługo przestanie być pani moją nauczycielką, jesteśmy oboje ludźmi dorosłymi. Wiem, że i ja się pani podobam, niech pani nie zaprzecza, mam oczy.
Byłam w nim zakochana
Trafił w samo sedno. Co robi, jak wygląda, jak świetnie się uczy, co będzie, kiedy skończy prowadzony przeze mnie kurs angielskiego. Byłam w nim zakochana. Wreszcie przyznałam się do tego przed sobą. Przed Bartkiem też. Po paru tygodniach zostaliśmy parą. Czułam się ogromnie szczęśliwa, planowaliśmy wspólną przyszłość.
Daj sobie z nim spokój
Zaprosiłam wreszcie Bartka do domu. Moi rodzice – nauczyciele przepytali go z całego życiorysu. Wieczorem mama zaczęła rozmowę.
– Gosiu, miły ten Bartek, ale chyba nie myślisz o nim poważnie?
– Dlaczego pytasz?
– Gośka, ocknij się. Kto to w ogóle jest? Skończył tylko podstawowy kurs angielskiego i zrobił wieczorowo maturę.
– Uczy się dalej, pracuje, zarabia więcej niż ja.
– Dziewczyno, jesteś po studiach, on ci do pięt nie dorasta. Skończyłaś już 28 lat, a ten chłopak dobiega dwudziestki. Zabawi się z tobą, wykorzysta, potem znajdzie sobie młodszą. Zostaniesz sama, nie daj Boże urodzisz dziecko i co? Takie historie kończą się dobrze tylko w filmach. No i masz przed sobą stypendium w Londynie...
– Mamo, nie jestem gotowa na ten wyjazd. Chcemy poza tym wziąć z Bartkiem ślub.
– Jesteś głupia i niewdzięczna! Całe życie harowaliśmy z ojcem, abyś miała odpowiednie wykształcenie! Z nauczycielskimi pensjami nie było nam łatwo! Jeśli zwiążesz się z Bartkiem, zapomnij, że masz rodziców!
Rodzice nie akceptują mojego wybranka
Zabolało mnie to. Mama zawsze świetnie mnie rozumiała, była moją najlepszą przyjaciółką. Cóż, zdenerwowała się, ale przemyśli i zrozumie. Myliłam się. Rodzice nie pojawili się na moim ślubie z Bartkiem, zabronili nam do siebie przychodzić. Odkładali słuchawkę, kiedy słyszeli mój głos. Bartek mnie pocieszał, mówił, że to nie potrwa wiecznie, że rodzice nas w końcu zaakceptują. Na razie, oprócz niego, akceptowała mnie teściowa – cicha, skromna, samotna kobieta. Ojciec Bartka od dawna nie żył.
Zobacz także: Prawdziwe historie: czasem warto zaufać
[CMS_PAGE_BREAK]
Jesteś od niego starsza...
Znajomi nie chcieli wierzyć, że jestem sporo od męża starsza. Nic dziwnego, Bartek był poważny, wysoki i barczysty. Ja byłam drobna, szczupła, czarne włosy miałam ostrzyżone na jeżyka, w moich oczach błyszczały iskierki. Mój mąż mówił, że wyglądam jak chochlik. Wynajęliśmy niewielkie mieszkanie. Nadal byłam nauczycielką. Bartek pracował, szlifował swój angielski i chodził do studium informatycznego. Po roku urodziłam synka Krzysia. Finansowo nie było nam łatwo, gdyż przestałam na razie zarabiać. Nie zamieniłabym jednak swojego losu na żaden inny. Gdyby jeszcze tylko mieć kontakt z mamą i tatą...
Płakałam, gdy nikt nie widział. Przykro mi było, że Krzyś nie zna swoich dziadków. Próby nawiązania z nimi kontaktu wciąż nic nie dawały.
Krzyś mówi o jakiejś Asi
Wróciłam do pracy, kiedy synek skończył trzy lata. Chcieliśmy kupić mieszkanie, dlatego oboje dużo pracowaliśmy. Mama Bartka nie zawsze mogła zajmować się w tym czasie wnukiem, więc zaczęliśmy rozglądać się za opiekunką.
W końcu zdecydowaliśmy się na jedną, poleconą przez znajomych. Ania pracowała już u nas rok, gdy nadeszła wiosna. Zaczęła zabierać Krzysia na spacery. Dużo czasu spędzali w parku.
– Niech pani uważa, pani Aniu, w parku bywa niebezpiecznie.
– Spoko, przed południem siedzi tam mnóstwo emerytów i takich jak my. Nic Krzysiowi się nie stanie. On jest bardzo fajny, zagaduje każdą starszą panią. Wszystkie parkowe babcie go uwielbiają.
Wkrótce mój synek zaczął opowiadać mi o pani Asi. Że z nim często rozmawia, jest miła, uśmiechnięta, prosiła, aby zapytać mamę, czy może mu dać prezent – dużego misia. Zaniepokoiłam się. Niania jednak powiedziała, że pani Asia wygląda na kulturalną osobę, która po prostu lubi dzieci. Obiecałam przemyśleć kwestię misia.
Krzyś zaginął
Chciałam w wolnej chwili pójść z Krzysiem do parku i sama poznać panią Asię. Zanim to się stało, któregoś dnia nasza niania wpadła przerażona do domu, płacząc, że Krzyś zginął. Zagadała się na parkowej ławce z koleżanką, a kiedy chciała wracać, Krzysia nigdzie nie było. Wołała, krzyczała, pytała ludzi i nic. Jakby zapadł się pod ziemię. Zrozpaczona zadzwoniłam do Bartka i zawiadomiłam policję. Kazali czekać na siebie w domu. Chodziłam po mieszkaniu i płakałam. Przyjechał Bartek, a wkrótce potem rozległ się dzwonek do drzwi. Opiekunka poszła otworzyć i za moment na progu pokoju zobaczyłam Krzysia. Trzymała go za rękę moja mama! Nie wiem, która z nas była bardziej zdziwiona.
– Szłam już do siebie, gdy podbiegł do mnie Krzyś. Bawił się w chowanego z dziećmi, zapomniał, gdzie została niania. Prosił, bym go zaprowadziła do domu, pamiętał, jak się tam idzie. Gosiu, a więc to twój... wasz synek? Wspaniałe dziecko!
Chcę być babcią Krzysia
Spontanicznie rzuciłam się mamie na szyję i zaczęłam ją całować.
– Mamo, przepraszam. Mamo, dziękuję za Krzysia. Mamo, nie wiem, co powiedzieć. Ale przecież masz na imię Barbara, nie Asia?
– Przedstawiłam się jako Asia. Dziecko jeszcze nie wymawia wszystkich liter, stąd wzięła się Asia. Kochani, czy nie będzie za późno, jeśli poproszę, abym mogła być babcią Krzysia? Ma jeszcze dziadka, który chętnie by go poznał. Przyjdźcie do nas jutro, dobrze? Bardzo proszę.
Chodzimy teraz często do rodziców, a oni do nas. Zajmą się Krzysiem przez trzy miesiące, które spędzę na stypendium w Londynie. Bartek jedzie ze mną, będzie pracować jako informatyk. Trochę grosza się przyda, szybciej kupimy wymarzone mieszkanie.
Polecamy: Prawdziwe historie: Woli karierę od wychowywania córki