Reklama

Kiedy moje koleżanki latają na jogę, ja głowię się, jak tu ogarnąć jakąkolwiek opiekę dla Bruna. Teściowie mieszkają w innym mieście, więc nie mogę na nich liczyć. Byłam pewna, że moja mama mi pomoże. Niestety, przeliczyłam się. Rodzice zachowują się teraz zupełnie inaczej, niż kilka lat temu. Mojemu bratu ciągle pomagali! To niesprawiedliwe, że teraz słyszę „jesteśmy zmęczeni” albo „nie możemy w tym tygodniu”.

Reklama

Kiedyś dziadkowie pomagali

Przed nami dopiero pierwszy roczek synka, a ja już czuję, że brakuje mi czasu dla siebie. Miałam zupełnie inne wyobrażenie o macierzyństwie. To wszystko wina moich rodziców. Piszę to trochę z przymrużeniem oka. Ale kiedy bratu urodziło się pierwsze dziecko, moi rodzice byli na każde ich zawołanie. Myślałam, że kiedy ja będę miała dzidziusia, oni też nam pomogą.

Brakuje mi życia towarzyskiego

Kiedy urodził się syn mojego brata, po kilku miesiącach Kuba i Iza wrócili do randek i imprez. Naprawdę cieszyli się życiem i spotykali z ludźmi! Kiedy Leon miał 8 miesięcy, pierwszy raz nocował u moich rodziców. Wyobrażacie sobie taki luksus? Ja cieszę się, kiedy spotkam kogoś na spacerze albo pogadam sobie w warzywniaku. Kiedy wspominam o nocowaniu Bruna u moich rodziców, słyszę: „on jest do ciebie za bardzo przywiązany”.

Dziadkowie na medal?

Potem dziadkowie pomagali im, kiedy bratowa wróciła do pracy, a Leon ciągle chorował. Przez tyle lat moi rodzice byli dziadkami na medal. Teraz ich postawa zmieniła się. Moim zdaniem jest to choroba o nazwie syndrom drugiego wnuka. Rodzice są tak wymęczeni pierwszym wnuczkiem, że nie mają już sił dla Bruna. Opieka nad Leonem wyssała z nich całą chęć życia. O wyjście do fryzjera muszę poprosić kilka tygodni wcześniej, żeby mogli się odpowiednio nastawić.

Czy wy też znacie syndrom drugiego wnuka? Ostrzegam przed nim wszystkie bezdzietne koleżanki. Nie dajcie się, bo zostaniecie na lodzie.

Rodzie chorują na syndrom drugiego wnuka

Nasi rodzice za bardzo zaangażowali się w opiekę nad Leonem. Teraz są tego efekty, a ja nie mogę już na nich liczyć. Zazdroszczę koleżankom, których mamy ciągle do nich przychodzą. Ale oczywiście wszystkie wygrały wyścig z rodzeństwem, bo to one urodziły pierwszego wnuka. Nawet nie chcę myśleć o moim powrocie do pracy. Jak sobie poradzę bez pomocy rodziców? Nie wiem, zawsze byli w moim planie. Dlaczego miałam myśleć, że będzie inaczej?

Hania


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama