„Dzieci z telefonami to zło, ale to, co zobaczyłam na feriach, przechodzi ludzkie pojęcie!” [LIST]
Ferie spędziliśmy wesoło, ale tak mi żal tych innych dzieci. Niby widzi się na stokach i w restauracjach całe rodziny, które przyjechały na wspólny wypoczynek, ale jednak coś tam nie gra. To były bardzo smutne obrazki, jestem wstrząśnięta.

- redakcja
Szanowna Redakcjo,
Piszę do Was, bo te ferie zimowe otworzyły mi oczy na coś, co mną wstrząsnęło. Pojechaliśmy z mężem i naszymi dziećmi – siedmioletnią Olą i czteroletnim Antkiem – w góry. Mieliśmy odpocząć, nacieszyć się sobą, spędzić czas na świeżym powietrzu. I owszem, śnieg, sanki, wspólne wyprawy – to wszystko się udało. Ale w pensjonacie, na stołówce, w restauracjach, na stoku – wszędzie rzucał mi się w oczy ten jeden obrazek: dzieci wpatrzone w telefony.
Wszędzie tylko telefony! Rodzice chcą mieć dzieci z głowy
Naprawdę wszędzie. Dwulatek przy obiedzie oglądający bajkę, żeby zjadł. Ośmiolatka, która zamiast rozmawiać z rodzicami, oglądała TikToka między łyżkami zupy. Nastolatek na stoku, który zjeżdżając, bardziej patrzył w ekran niż na trasę. Rodziny siedzące przy stolikach w karczmie – każda osoba z własnym ekranem. Cisza, tylko klikanie i przesuwanie palcem po telefonie. Nie było rozmów, śmiechu, opowieści o tym, kto się przewrócił na stoku albo ile śniegu wpadło za kołnierz. Była cisza i światło ekranów. To przerażające.
Naprawdę nie da się nakarmić dwulatka bez bajki?!
Obserwowałam to codziennie i czułam narastający smutek. Czy tak teraz wyglądają rodzinne wyjazdy? Czy naprawdę nie da się nakarmić dwulatka bez puszczenia mu bajki? Czy ośmiolatka nie potrafi już zjeść obiadu, nie oglądając jednocześnie rolek na Instagramie? Nie jestem idealną matką, moje dzieci też czasem sięgają po telefony. Ale na tych feriach zdałam sobie sprawę, jak bardzo to wszystko wymknęło się spod kontroli. Najgorsze chyba jest to, że rodzicom jest tak wygodnie. Widać to było bardzo wyraźnie − rodzice zmęczeni, wpatrzeni gdzieś w jeden punkt i machający ręką na te swoje biedne dzieci, byle im tylko nie przeszkadzały...
Najbardziej zapadła mi w pamięć scena, gdy obok nas siedziała rodzina – mama, tata i dwóch chłopców, może 6 i 10 lat. Każdy miał telefon. Starszy w coś grał, młodszy oglądał kreskówki, rodzice przeglądali media społecznościowe. Przez całą godzinę nikt do nikogo się nie odezwał. Gdy w końcu wstali, matka rzuciła: "Dobra, idziemy", a chłopiec oderwał wzrok od ekranu i ledwo zauważył, że mu spadł szalik. Ta scena mnie przeraziła.
Z kolei w naszym pensjonacie widziałam jednego wieczoru, jak matka wręcz wyganiała synka z powrotem do innej sali, dając mu jednocześnie telefon. Chłopczyk chciał do niej iść, ale ona chciała mieć spokój.
Piszę, bo boję się, że za kilka lat moje dzieci też będą częścią tego obrazka. Czy naprawdę musimy iść tą drogą? Czy to jeszcze rodzinne ferie, czy już tylko zjazd obcych ludzi, którzy akurat siedzą przy jednym stole? Kiedy nasze dzieci przestały patrzeć na świat, a zaczęły patrzeć tylko w ekrany?
Z poważaniem,
Agnieszka, mama Oli i Antka
Piszemy też o: