Reklama

Jestem ojcem 13-leniej córki, dlatego tak bardzo oburza mnie postawa nie tylko nauczycieli, ale i dyrekcji szkoły, do której uczęszcza moje dziecko. I boli mnie takie stanowisko pedagogów nie tylko jako ojca, ale także mężczyzny. To jawna akceptacja toksycznych wzorców męskości, przyzwolenie i powielanie patriarchalnych norm zachowań, które to krzywdzą nie tylko moją córkę i jej koleżanki, ale także chłopców. O co chodzi? Dziewczynkom z 7 klasy kazano zakładać biustonosze na WF. Oficjalnym powodem było to, że chłopcy się skarżą, że kształty koleżanek ich rozpraszają.

Reklama

Moja córka została zredukowana do konkretnych części ciała

Najbardziej absurdalne jest to, że w tej sprawie zostało wystosowane do rodziców oficjalne pismo, w którym dyrekcja szkoły poinformowała, że między innymi moja córka rozprasza chłopców swoim ubiorem. Czy ci nauczyciele skupieni na strajkowaniu i narzekaniu na niskie zarobki zupełnie odpłynęli?! Takie traktowanie młodych kobiet jest seksistowskie, uprzedmiotawiające i absolutnie krzywdzące. Dlaczego moja córka, jej osobowość, pasje, ciekawość świata została zredukowana przez nauczycieli do konkretnych części ciała?! Czy nauczyciele pomyśleli chociaż przez chwilę, że decyzja może zaważyć na dorosłym życiu dziewczynek? Jest to jawna dyskryminacja.

Drodzy nauczyciele, z całym szacunkiem, ale właśnie pokazaliście, że dziewczynki są gorsze, nie mogą podjąć decyzji dotyczącej własnej cielesności, że muszą podporządkować się męskiej woli, a przede wszystkim są oceniane przez pryzmat atrakcyjności seksualnej. Dlaczego młodym mężczyznom nie tłumaczy się, że to oni są odpowiedzialni za swoje zachowanie?! Dlaczego od najmłodszych lat uczy się chłopców, że mogą przedmiotowo traktować koleżanki i nie ponoszą za to żadnych konsekwencji?! Dzisiaj koleżanki, jutro współpracownice, żony i własne córki.

Zwierzątka kierowane instynktem natury

Rozumiem, że przymus zakładania biustonoszy przez 13-letnie dziewczynki ma być rozwiązaniem palącego problemu nauczycielki prowadzącej wychowanie fizyczne. Na jak długo? Na tydzień, na miesiąc? Na jakie ustępstwa pójdzie dyrekcja następnym razem? A co jeśli się okaże, że dorastające dziewczęta działają na zmysły chłopców podczas lekcji języka polskiego albo matematyki?! Czy nie lepszym rozwiązaniem jest rozmowa z chłopcami i wytłumaczenie im, że są odpowiedzialni za siebie i mają wpływ na własne zachowanie, słowa i czyny?!

Tłumaczenie się „ona mnie sprowokowała” jest argumentem poniżej pasa. Bo co to oznacza? Że chłopcy, a później mężczyźni zachowują się jak bezmyślne zwierzątka kierowane jedynie instynktem natury. Szkoła, jako miejsce kształtowania osobowości młodych ludzi, nie może dawać przyzwolenia na przedmiotowe traktowanie innych ludzi i wymuszania na innych osobach zmiany postępowania dla władnej wygody. Uważam, że postawa szkoły i dyrekcji jest haniebna!

Adam

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama