Reklama

Gdy się poznali, Wiktorek miał rok i 2 miesiące. Chłopiec od urodzenia cierpiał na poważną wadę serca (HLHS). Dlatego większość swego krótkiego życia spędził w szpitalach, nie w domu. Biologiczni rodzice nie znaleźli w sobie sił, by go odwiedzać i przytulać… „Zachowywał się jak opuszczone dzieci” – nie kryją pracownicy „Gajusza”. Wiktorek nie znosił brania na ręce, wyrywał się, chciał wracać do łóżeczka. Dziś jest inaczej.

Reklama

„Chyba byliśmy sobie pisani. Niezależnie od tego, jaki będzie jego stan, dla mnie Wiktorek jest idealny. Mój mały smyk” – mówi pan Mariusz, który od września 2023 jest tatą chłopca.

„Już ze 4 razy kazali mi się z nim żegnać”

Wiktorek cierpiący na HLHS (zespół niedorozwoju lewej części serca) znalazł się w hospicjum po 2 operacjach serduszka. Stan chłopczyka był ciężki…

„Gdy pierwszy raz go zobaczyłem, to jego uśmiech mnie rozbroił. Nie ma sposobu, żeby się nie uśmiechnąć. Dostałem propozycję, żeby przychodzić tylko do niego” – wspomina pan Mariusz.

Nikt nie wiedział wtedy, jak długo Wiktorek będzie żył. Na szczęście stan chłopca nie pogarszał się. Wtedy w hospicjum „Gajusz” zapanował wirus RSV. Zaatakował również Wiktorka, który musiał trafić do szpitala. Zaraz potem dziecko zachorowało na zapalenie płuc. A potem na sepsę. A potem znowu zapalenie płuc.

„Ze cztery razy lekarze kazali mi się z nim żegnać, bo już nie mogli mu bardziej pomóc. Widziałem po jego wyglądzie, że jest kiepsko. Obiecałem Wiktorkowi, że cokolwiek się z nim stanie, to i tak będę przy nim. Leżał wtedy w samej pieluszce, a wokół sterczały rurki od aparatury. To wtedy po raz pierwszy zobaczyłem jego blizny po operacjach. Złapałem go za malutką dłoń, a on chwycił mnie za palec. Nie miał siły poruszyć rączką ani nóżką, a po policzku płynęła mu łezka…” – mówi pan Mariusz.

Jak pan Mariusz został tatą

Gdy – na przekór wszystkiemu – stan zdrowia Wiktorka ustabilizował się, zapadła decyzja, że chłopiec trafi do hospicjum w Olsztynie. Pan Mariusz był załamany. Ze Zduńskiej Woli do Łodzi miał 60 km, dystans, który bez problemu pokonywał 2-3 razy w tygodniu, by pobyć z Wiktorkiem. Ale 360 km dzielące Zduńską Wolę z Olsztynem to trasa, która wydawała się ogromna… Z drugiej strony, tylko w olsztyńskim hospicjum była odpowiednia aparatura do mechanicznego wentylowania małych pacjentów.

Mimo odległości pan Mariusz nie przestał widywać się z Wiktorkiem. Pewnego sierpniowego dnia chłopiec znów trafił na OIOM. Pielęgniarka zapytała wtedy pana Mariusza, dlaczego – skoro tak zależy mu na Wiktorku – nie weźmie go do siebie. Wkrótce potem to samo pytanie pan Mariusz usłyszał od lekarki. Wtedy uznał, że odpowiedź może być tylko jedna…

W połowie września 2023 został rodziną zastępczą Wiktorka.

Singiel w średnim wieku, zawód: elektronik, największa miłość: synek

Pan Mariusz jest singlem w średnim wieku. Z zawodu jest elektronikiem. Ma firmę, która montuje monitoring, alarmy, fotowoltaikę. Uwielbia majsterkować.

„Ale to nie znaczy, że nie mam pojęcia o dzieciach. Wychowałem się w rodzinie wielodzietnej. Mam 2 siostry i 3 braci. Podobno jestem ulubionym wujkiem moich siostrzeńców. Umiem się z nimi dogadać i bawić. Czasami pomagałem też znajomym przy dzieciach. Często nawet pytano mnie, czy zajmuję się tym zawodowo” – mówi z uśmiechem mężczyzna.

Przyznaje, że przez lata był pracoholikiem. Na wieść o tym, że chce być tatą Wiktorka, jego bliscy nie kryli zdumienia.

„Teraz liczy się Wiktorek i nic więcej. Nie wiem jeszcze, ile będzie kosztować jego utrzymanie, co będę kupować, a na co przysługuje refundacja. Na razie zawiesiłem działalność gospodarczą. Na szczęście mam jakieś oszczędności. Jeśli stan Wiktorka się poprawi, to być może kiedyś wrócę do pracy w firmie” – mówił pan Mariusz, gdy oficjalnie został tatą Wiktorka.

Pan Mariusz i Wiktorek mają wielkie wsparcie

Gdy pan Mariusz zorientował się, co może zrobić dla synka, okazało się, że nie stać go na wszystko. Leczenie, rehabilitacja, transport medyczny, specjalny wózek… To koszty rzędu setek tysięcy złotych. Dlatego w styczniu 2024 roku założył zbiórkę pieniędzy. Jej koniec nastąpi 1 kwietnia 2024 i wiele wskazuje na to, że… uda się zebrać całą kwotę! Dzięki wsparciu ludzi poruszonych historią Mariusza i Wiktorka udało się już osiągnąć prawie 97 proc. całej kwoty.

Źródło: Gajusz

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama