„Gdy przyłapałam narzeczonego z innym mężczyzną, byłam już w ciąży. Jego matka wiedziała, że mnie okłamywał”
Byłam tak zaślepiona miłością do Rafała, że nie zauważyłam jego dziwnych zachowań. Tymczasem on skrzętnie ukrywał przede mną swoją prawdziwą naturę.
- redakcja mamotoja.pl
Skrzywdzili mnie oboje – on i jego matka. Manipulowali mną, bawili się moimi uczuciami. Nie potrafiłam im wybaczyć. Aż do pewnego dnia....
W markecie zostawiłam synka jak zwykle na dziale z zabawkami i poszłam robić nudne „dorosłe” sprawunki. Alek miał surowo przykazane, aby się stamtąd nie ruszać, zanim po niego nie przyjdę. Załatwiłam zakupy w tak ekspresowym tempie, że zastałam go stojącego nadal przed tą samą półką z samochodzikami, w które się wpatrywał z zachwytem. Zjadał jednak jakąś czekoladę!
– Kochanie, skąd to wziąłeś? – wykrzyknęłam. – Tyle razy ci mówiłam, że w sklepie trzeba zapłacić za słodycze, zanim się je zje!
– Ale za prezent też? – popatrzył na mnie zdziwionymi oczami.
– Jaki prezent? – spytałam nieuważnie, wkładając opakowanie do koszyka i rozglądając się z niepokojem, czy przypadkiem nie przyczepi się do mnie jakiś ochroniarz.
Byłam pewna, że to pytanie teoretyczne, wynikające z ciekawości dziecka, tymczasem Alek stwierdził:
– No, bo ja dostałem tę czekoladę w prezencie od jakiejś pani!
– Wypluj to! – zareagowałam natychmiast, nadstawiając rękę.
Syn lekko wystraszony posłusznie wypluł na moją dłoń słodką maź.
– Ile razy ci powtarzałam, że nie wolno brać słodyczy od nieznajomych? – klarowałam mu zdenerwowana, wycierając jednocześnie rękę chusteczką. – Przecież to jest niebezpieczne! Skąd wiesz, że ktoś cię lubi? A może tam będzie jakaś trucizna, po której poczujesz się źle?
Oczy Alka robiły się coraz większe ze strachu, bo przecież zjadł już prawie całą tabliczkę, zanim po niego przyszłam.
– Mamusiu, czy ja umrę? – zapytał mnie płaczliwym głosem.
– Nie umrzesz! – przytuliłam go natychmiast. – Ale zapamiętaj sobie, żeby już nigdy czegoś takiego nie robić! Nie bierze się słodyczy od nieznajomych!
– Nawet od babci?
– Od babci Kasi możesz, przecież ją znasz! – wyjaśniłam.
– Ale ja mówię o takiej nieznajomej babci… Nowej – stwierdziło na to moje dziecko, a ja natychmiast zesztywniałam.
– Co to znaczy: nieznajomej babci? – zapytałam z napięciem w głosie.
– No, ta starsza pani tak powiedziała. Że jest moją babcią i chociaż jej nie znam, to i tak bardzo mnie kocha! – wyjaśnił mój synek, a mnie nagle cały świat zawirował przed oczami.
– Kochanie, starsze panie kochają wszystkie takie fajne dzieci jak ty… – powiedziałam słabym głosem.
Ale do mojego serca wkradł się niepokój i nie opuszczał mnie aż do następnego dnia, kiedy odprowadziłam Antka do szkoły i wróciłam do tego marketu. Sama.
Po latach wróciły wspomnienia
Poszłam do biura ochrony i poprosiłam o pokazanie mi wczorajszych nagrań, bo ktoś zaczepiał w markecie moje dziecko. Zgodzili się bez problemu i dzięki temu kwadrans później zobaczyłam na własne oczy, z kim rozmawia Antek. To naprawdę była ona. Jego druga babcia!
„A więc jakimś cudem się o nim dowiedziała…” – zmartwiałam. „I co teraz? Zacznie nas nachodzić? A jeśli ona, to zaraz i jej syn, Rafał….”. A tego sobie na pewno nie życzyłam! Zresztą oboje byli według mnie wstrętni i nie miałam zamiaru utrzymywać z nimi kontaktu po tym, co mi zrobili!
Przez całą drogę powrotną trzęsłam się jak galareta. Wspomnienia sprzed lat powróciły z taką gwałtowną siłą, że aż się pod nimi ugięłam. Musiałam wstąpić do apteki po środki uspokajające, gdyż czułam, że inaczej nie będę w stanie normalnie funkcjonować. Ta kobieta i jej syn omal mi przecież nie zniszczyli życia. I to za co? Za to, że go kochałam?
Bo Rafał był naprawdę moją wielką miłością. Poznaliśmy się w szkole średniej. Wysoki i smukły, miał tak kruczoczarne włosy, że wydawały się prawie granatowe. Z powodzeniem mógłby rywalizować z każdym z tych superprzystojniaków z Hollywood. Siedział zawsze w ostatniej ławce, wysuwając swoje długie nogi aż do połowy przejścia i chociaż wydawało się, że jest zamyślony i nie słucha, to zawsze wiedział, o co go pyta nauczyciel. Uczył się doskonale, jakby bez żadnego wysiłku. Nikt jednak nie wiedział, co robi po szkole, bo z nikim się nie przyjaźnił. Nie śmiałam nawet marzyć o tym, że kiedykolwiek możemy zostać parą, wydawał się bowiem kompletnie nieosiągalny i nie zainteresowany żadną znajomością. A jednak pewnego dnia stało się…
To było tuż po maturze. Wiedziałam, że zdałam ją całkiem nieźle, przynajmniej tak czułam, więc spokojnie czekałam na wyniki. Tamtego dnia późnym popołudniem szykowałam się akurat do wyjścia z domu. Miała po mnie wpaść przyjaciółka i chciałyśmy gdzieś razem iść. Może do kina? Kiedy więc odezwał się dzwonek do drzwi, byłam pewna, że to właśnie ona i otworzyłam z rozpięta bluzką i kosmykami włosów zaplecionymi na wałki.
Ale to był on, Rafał!
Zamurowało mnie kompletnie. On jak zwykle wyglądał niczym wycięty z żurnala w tych swoich jasnych dżinsach i markowej koszulce. A ja z wałkami we włosach i ubraniem w nieładzie jak zwykły garkotłuk! Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, ale on jakby w ogóle nie zauważył mojego stroju i zmieszania. Uśmiechnął się tylko i stwierdził:
– Mam dwa bilety do kina, może wybrałabyś się ze mną...?
Poczułam się jak Kopciuszek na balu – wyróżniona, wybrana! Ten świetny facet zaprosił mnie do kina! Rafał cierpliwie poczekał, aż się wyszykuję i wyszliśmy. Kiedy wsiadałam do jego samochodu, zobaczyłam moją przyjaciółkę wchodzącą do klatki. Na śmierć o niej zapomniałam! Ale w tej chwili to już nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia… Teraz liczył się już tylko Rafał, pachnący dobrą wodą kolońską i prowadzący auto swojej matki silną męską ręką.
Do Anki nawet nie zadzwoniłam, po prostu wyłączyłam telefon i już… Obraziła się na mnie za to śmiertelnie, że zapomniałam o spotkaniu, ale ja nie dbałam już o to, aby ją przeprosić. Z tego kina wróciłam bowiem na zabój zakochana w Rafale!
Wbrew moim obawom, że to będzie tylko jednorazowa randka, ten piękny chłopak najwyraźniej wydawał się mną na poważnie zainteresowany! Po kinie poszliśmy na spacer, potem odwiózł mnie do domu i na dobranoc pocałował w policzek.
Płonęłam przez całą noc, jednocześnie wyobrażając sobie nasz ślub i… rozstanie. Nadal nie wierzyłam, że mogę mu się podobać i ten lęk towarzyszył mi potem przez cały nasz związek. Mimo że i Rafał, i jego matka robili wszystko, abym uwierzyła w to, że traktują mnie poważnie. Zresztą ona od początku odnosiła się do mnie z ogromną serdecznością, niemal jak do własnej córki. Byłam tym trochę oszołomiona. Rafał był moim pierwszym chłopakiem, więc nie miałam żadnej wprawy, jeśli chodzi o relacje z matką ukochanego. Z tego jednak, co mówiły moje bardziej doświadczone koleżanki, mamy ich chłopaków traktowały je zwyczajnie, czasami z lekką rezerwą. Matka Rafała była inna. Niby z pozoru chłodna i rzeczowa, zaskoczyła mnie swoją otwartością. Zachowywała się tak, jakby wiedziała, że mnie onieśmiela i ze wszystkich sił starała się skrócić dystans między nami. Dbała o to, abym się czuła u nich jak w domu. I w końcu tak się poczułam… Uwierzyłam, że mogę stać się częścią ich świata, bo Rafał mnie kocha, a jego matka akceptuje.
Mój chłopak okazał się czułym kochankiem i dawał mi w łóżku wiele przyjemności. Kiedy potem myślałam o tym wszystkim, zastanawiało mnie, dlaczego nie zauważyłam tak wielu rzeczy. Na przykład tego, że Rafał nigdy nie całuje mnie w usta i, że w ogóle jest mało spontaniczny.
W towarzystwie traktował mnie szarmancko, co zawsze mnie oszałamiało. Cała się przy nim usztywniałam, prostowałam, pilnowałam się, by wyglądać nieskazitelnie. Czułam wyższość nad tymi wszystkimi parami, które jadły razem lody z jednego wafelka, śmiejąc się i przekomarzając. Wydawali mi się tacy plebejscy, a tymczasem to ich przecież właśnie łączyła prawdziwa miłość.
Ona o wszystkim wiedziała
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jestem tylko atrapą dziewczyny, przykrywką. Puchłam z dumy, kiedy matka Rafała nazwała mnie parę razy oficjalnie narzeczoną syna, i już widziałam siebie i jego na ślubnym kobiercu. Czekałam na pierścionek zaręczynowy, ale się go nie doczekałam. Wcześniej bowiem przejrzałam na oczy!
Rafał i jego matka tak mnie omotali swoją „kulturą”, że nigdy nie śmiałam wpaść do niego spontanicznie i bez uprzedzenia. Wydawało mi się to niewłaściwe… Kiedy potem myślałam o naszym „związku”, zastanawiałam się, jak mogłam nie zauważyć, że to on, mój chłopak, zawsze wyznacza czas, kiedy mamy się zobaczyć. Ja tylko poddawałam się jego woli, wiecznie zachwycona, że się mną interesuje. Nie planowaliśmy niczego razem i spontanicznie, wszystko toczyło się takim trybem, jakbyśmy odbywali oficjalne spotkania. Bo spontanicznie to Rafał zachowywał się zupełnie z kim innym..
Odkryłam to pewnego dnia, gdy zostawiłam u niego w mieszkaniu torbę z książkami z uczelni. Wróciłam po nią po kilkunastu minutach i zawisłam z ręką nad dzwonkiem, bo przypomniałam sobie, że kiedy wychodziłam, mój ukochany szedł właśnie do łazienki. Nie chciałam go wyciągać spod prysznica, więc nacisnęłam lekko klamkę, sprawdzając, czy drzwi nie są zamknięte. Ustąpiły…
Chciałam po cichu zabrać książki i wyjść, kiedy w korytarzu potknęłam się o czyjąś torbę. A potem z łazienki dobiegły mnie wesołe śmiechy, drzwi się otworzyły i na korytarz wytoczył się mój ukochany, całkiem goły i spleciony w miłosnym uścisku… z innym mężczyzną.
Jak urzeczona patrzyłam na ich namiętny pocałunek, myśląc, że mnie nigdy tak nie całował. Z taką pasją, siłą, jakby chciał go całego zjeść... Byli tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli! To mnie chyba najbardziej zabolało. W jednej chwili zrozumiałam, że nie znaczyłam dla Rafała więcej niż szafka stojąca w przedpokoju. Być może stałabym tam tak do końca świata, skamieniała, gdybym nagle nie usłyszała spokojnego głosu za sobą.
– No to już wiesz.
To była matka Rafała! Patrzyła na mnie beznamiętnym wzrokiem kogoś, kto przywykł do takich sytuacji. I po chwili zaproponowała.
– Porozmawiajmy o tym.
– Nigdy! – syknęłam i wybiegłam z mieszkania.
Zadzwoniła do mnie potem. Ona, a nie Rafał. I miała czelność zaproponować, że skoro już znam prawdę, to mogę nadal służyć Rafałowi za alibi! Jako jego żona…
– Miałabyś wszystko. Pieniądze nie stanowią dla mnie żadnego problemu. Ani to, że miałabyś zawsze kogoś na boku, byle by to odbywało się dyskretnie – usłyszałam i omal nie zemdlałam.
– Jesteście oboje nienormalni – stwierdziłam na to tylko. – Proszę więcej do mnie nie dzwonić!
Nie zmieniłam zdania nawet, gdy okazało się, że jestem z Rafałem w ciąży…
Myślałam, że przeszłość zostawiłam za sobą
Na szczęście los mi wtedy sprzyjał, bo rodzice wyjechali na kilka miesięcy za granicę do pracy. Mogłam im więc opowiedzieć łzawą bajeczkę o tym, jak zakochałam się w innym chłopaku, więc odeszłam od Rafała. A potem tamten mnie porzucił, kiedy się tylko dowiedział, że jestem w ciąży. Uznali, że jestem głupia, bo kompletnie zmarnowałam swoją przyszłość u boku tak przystojnego i majętnego faceta. Wolałam, aby mieli mnie za idiotkę, niż dowiedzieli się prawdy!
Aby już nigdy, nawet przypadkiem nie wpaść na Rafała, zmieniłam uczelnię i wyprowadziłam się do innego miasta. Tam urodziłam synka i skończyłam studia. Radziłam sobie jakoś, chociaż momentami było mi bardzo trudno. Na szczęście rodzice, kiedy zobaczyli Aleksandra, zakochali się w nim bez pamięci. Miałam więc w nich wsparcie.
Kiedy Alek zaczął dorastać, bałam się, że zrobi się podobny do Rafała i wszystkiego się domyślą. Ale nie, on najwyraźniej szedł w stronę rodziny mojego ojca, na całe szczęście. Moja tajemnica była więc bezpieczna, przynajmniej tak sądziłam do momentu, gdy w tym markecie moja niedoszła teściowa podarowała Alkowi tabliczkę czekolady! W jednej chwili runął mój bezpieczny świat! Zastanawiałam się, co będzie dalej, co ta kobieta knuje?
W końcu nie wytrzymałam nerwowo i sama złapałam za telefon! Wybrałam numer, który nadal znałam na pamięć, chociaż od tylu lat tego nie robiłam. Nie zastanawiałam się nawet, jak zareaguję, jeśli odbierze Rafał, ale… Słuchawkę podniosła ona.
– Odczep się od mojego syna! Jeszcze raz się do niego zbliżysz, a nie ręczę za siebie! – wysyczałam do słuchawki.
– Ja… Słuchaj, Monisiu, nie wiem, od czego mam zacząć, ale… Od trzech miesięcy zbieram się w sobie, aby do ciebie zadzwonić i brakuje mi odwagi. Chciałabym się z tobą spotkać i porozmawiać.
– Nie mamy o czym!
– Błagam… Chociaż ten jeden raz…
Było coś dziwnego w jej głosie... Zawahałam się przez chwilę. „Może to racja” – pomyślałam. „Trzeba tę sprawę załatwić raz na zawsze?”.
– Dobrze – stwierdziłam w końcu.
– Ale nie życzę sobie, aby Rafał dowiedział się o naszym spotkaniu! Ani o tym, że ma syna!
– Nie dowie się na pewno – odparła.
Kiedy ją zobaczyłam dwa dni później, uderzyło mnie to, co zauważyłam już na tej taśmie z supermarketu. „Jak ona się postarzała” – pomyślałam. „Gdzie się podziała ta pewna siebie elegancka kobieta?”. Zamiast niej naprzeciwko mnie siedziała staruszka, która wyglądała jeszcze dobrze tylko dlatego, że miała na sobie drogie rzeczy.
– Przede wszystkim chcę cię przeprosić za to, co ci zrobiłam… Bo to był mój pomysł, a nie Rafała. On mu się tylko poddał. Widziałam cię na klasowych zdjęciach i zawsze mi się podobałaś. Marzyłam o takiej synowej jak ty, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że mój syn jest homoseksualistą i nigdy się jej nie doczekam. Te jego skłonności były widoczne już na początku liceum. A kiedy poznał Dominika, zachowywali się jak zakochani i stało się dla mnie jasne, że Rafał nie zamierza nigdy uszczęśliwić mnie synową i normalną rodziną. Dlatego w końcu, pod groźbą wydziedziczenia, zmusiłam go, aby się tobą zainteresował. On cię naprawdę lubił, chociaż nie kochał… – wyznała.
– Znienawidził mnie potem za to, co zrobiłam. Nie mógł się pogodzić z tym, że cię skrzywdził. Zabroniłam mu do ciebie dzwonić, żeby nie pogarszać sprawy. Odsunął się ode mnie… Bardzo cierpiałam. Mój jedyny syn odwrócił się od matki! Kiedy tylko zaczął zarabiać, wyprowadził się z domu i zamieszkał z Dominikiem. Przestał nawet do mnie dzwonić – glos się jej załamał.
Nie mogłam jej odmówić
Sama nie wiem, dlaczego poczułam współczucie dla tego potwora.
– Co u niego? – zapytałam.
Matka Rafała spojrzała na mnie, ból w jej oczach obudził moje współczucie.
– Mój syn nie żyje. Zabił się na motorze, na wakacjach w Grecji – odparła.
Ta wiadomość mną wstrząsnęła.
– To czego pani właściwie ode mnie chce? – wydukałam.
– Niewiele – pokręciła głową. – Wiem, że już nigdy mi nie zaufasz, ale… Twój syn jest moim wnukiem, namiastką Rafała, jedyną rzeczą, jaka mi po nim została. Chciałabym się czasami z nim zobaczyć, ale pewnie proszę o zbyt wiele.
Pomyślałam o swoim synku, o tym, co by było, gdybym go straciła. Poszłabym do samego diabła, gdybym tylko wiedziała, że znajdę tam coś, co będzie mi przypominało Alka. I nagle powiedziałam:
– Zgadzam się. Ja też jestem matką.
Bezbrzeżna wdzięczność w jej spojrzeniu powiedziała mi wszystko.
Monika B., 26 lat
Zobacz także:
- „Mam 5-letnie dziecko ze zdrady. Moja kochanka zmarła, a żona każe mi oddać córeczkę do sierocińca. Ta kobieta nie ma serca”
- „Córka latami obwiniała mnie o rozwód. Nie wiedziała, że odszedłem, bo dowiedziałem się, że nie jest moją córką”
- „Martę poznałam na porodówce. To ona była kochanką, z którą mąż mojej przyjaciółki miał dziecko”