„Gdy żona urodzi, wezmę wszystkie możliwe urlopy i zostanę z dzieckiem. Złośliwe komentarze puszczam mimo uszu” [LIST DO REDAKCJI]
Koledzy z pracy żartują, że jestem pantoflem. Ich złośliwe komentarze puszczam mimo uszu. Może są zazdrośni, że nie boję się zająć dzieckiem.
Nie obchodzi mnie, co mówią moi koledzy. Dla nich mogę być pantoflem, a ja po prostu chcę być dobrym ojcem i mężem. W końcu to moja żona męczy się teraz z brzuchem, więc na mnie przyjdzie czas po porodzie. Będę wstawał w nocy i zmieniał pieluchy, i to przez 6 tygodni. Zrobiliśmy tak z pierwszym dzieckiem, teraz nawet się tego nie boję. Prawdziwy mężczyzna żadnej pracy się nie boi!
Trzeba korzystać z urlopu dla ojców
Kiedy powiedziałam, że nie chcę pępkowego, mój brat spojrzał na mnie ja na wariata. Karol tak świętował narodziny swojego pierwszego dziecka, że wieczorem nie wiedział, czy ma syna, czy córkę. Następnego dnia mój brat w podskokach biegł do szpitala przepraszać Karolinę. Był tak struty, że nie mógł podnieść małego. Ja nauczyłem się na błędach wszystkich moich przyjaciół. Wiem, że jestem potrzebny przy żonie i noworodku. To właśnie dlatego nie wstydzę się korzystać z urlopu dla ojców.
Tacierzyństwo nie jest w modzie
Na kilka tygodni mój garnitur trafi do szafy, a ja zajmę się moimi dziewczynami. Wiem, tacierzyństwo nie jest w modzie, ale uważam, że trzeba to zmienić. Chcę nauczyć swojego syna, że mężczyzna jest tak samo ważny i potrzebny, jak matka dziecka. Już w szpitalu będę gotowy do pomocy. Panowie, czy wiecie, co to jest plan porodu? Ja wiem, znam nasz na pamięć.
Wszystkiego nauczyła mnie położna
Gdy urodził się Igor, pierwszego dnia bałem się go wziąć na racę. Nie wspomnę nawet o zmianie pieluchy czy kąpieli. Na samą myśl miałem ciarki. Dopiero położna nauczyła mnie wszystkiego. Byłem wtedy bezrobotny i pomagałem Asi, jak tylko mogłem. Wstawałem nawet o trzeciej w nocy, gdy żona karmiła małego. Dzięki temu czułem się potrzebny, nawet gdy w środku nocy wycierałem z podłogi jego siku. Szkoda, że nie każdy mężczyzna ma okazję skorzystać z takiej lekcji. Nie wiemy, ile wysiłku w pierwszych tygodniach kosztuje opieka nad takim maluchem. Kiedy teraz to wiem, nie mógłbym zostawić Asi bez pomocy. Chodziłbym do pracy z wyrzutami sumienia.
Znikam z pracy na kilka tygodni
Od samego początku staram się mieć inne podejście niż moi znajomi. Tym razem zapisałem się nawet na lekcję chustonoszenia. Podobno to fajna sprawa. Gdy powiedziałem o tym w pracy, chłopakom opadły szczęki. Moi koledzy wstydzą się swojej wrażliwej strony, a ja nie mam z tym problemu. Gdy w pracy powiedziałem, że znikam na tyle tygodni, wszyscy byli zdziwieni i pytali, czy nie wolę wziąć wtedy nadgodzin. Mnie takie żarty nie śmieszą, a Was?
Wiktor
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Mój syn idzie na studia i nie potrafi kompletnie nic. Nawet pranie muszę mu robić” [LIST DO REDAKCJI]
- „Moja mama ciągle pytała, kiedy będzie chrzest Maliny, nagle przestała. Teraz już wiem dlaczego” [LIST DO REDAKCJI]
- „Mąż zarabia najniższą krajową, obija się w domu, a i tak nie zajmuje się dzieckiem. Czuję, że przegrałam życie” [LIST DO REDAKCJI]