Reklama

Malutki Archie gorączkował przez 2 dni. Nie chciał nic pić. Zaniepokojeni rodzice zawieźli go do szpitala. Była godzina 9 rano. Dziecko przyjęto na oddział 6 godzin później. Mimo że chłopiec czuł się coraz gorzej, a na jego brzuszku i plecach pojawiła się wysypka – lekarze nie widzieli w tym nic niepokojącego.

Reklama

Lekarze nie rozpoznali objawów sepsy

Po przyjęciu na oddział lekarze skoncentrowali się na nawodnieniu dziecka i tym, by zrobiło siusiu. Tymczasem Archie słabł w oczach. Jego mama doskonale wiedziała, że z synkiem dzieje się coś bardzo złego. Mówiła o tym lekarzom i pielęgniarkom…

„Nigdy nie widziałam go w takim stanie, a jednak dalej wszyscy musieliśmy skupiać się na tym, by oddał mocz” – powiedziała.

Trwało to przez 10 godzin.

Wysypka robiła się coraz ciemniejsza, dziecko słabło.

O godzinie 2 nad ranem chłopca przeniesiono na OIOM.

„Jestem przy tobie! Jestem!”

Lekarze wciąż uspokajali umierających z przerażenia rodziców. Namawiali na odpoczynek. Mama i tata Archiego byli wykończeni, postanowili się zdrzemnąć. Po pół godziny lekarz ich obudził… Pobiegli do synka. Zastali przy nim 20 lekarzy próbujących przywrócić mu akcję serca… Matka pamięta, że krzyczała do reanimowanego synka:

„Jestem przy tobie! Jestem!”, a potem osunęła się na ziemię.

Lekarzom udało się przywrócić akcję serca, która zatrzymywała się potem jeszcze dwa razy.

Tego dnia powiadomili też rodziców, że odkryli przyczynę stanu ich synka…

To miał być paciorkowiec, który przerodził się w sepsę.

Lekarze powiedzieli wprost, że nawet jeśli Archie przeżyje, to grozi mu uszkodzenie mózgu i amputacja kończyn, w których doszło do zaburzenia krążenia. Nie kryli, że najlepsze, co mogą zrobić dla syna, to podjąć decyzję o odłączeniu go od aparatury.

Śmierć w 1. urodziny

Tuż po północy, gdy tylko zaczął się dzień 23 sierpnia, dzień 1. urodzin Archiego, jego sala pełna była baloników. Rodzice i najbliżsi złożyli chłopcu najlepsze życzenia…

„Potem ja i mąż położyliśmy się z nim spać, ostatni raz” – wspomną mama.

Nadszedł ranek. Gdy lekarze odłączali chłopca od aparatury, rodzice trzymali go za ręce. Maluszek wziął kilka ostatnich wdechów i… odszedł.

Matka zmarłego chłopca: „Błagam, walczcie”

Mama chłopca apeluje do wszystkich rodziców:

„Błagam, walczcie o najlepszą opiekę medyczną dla swoich dzieci”.

Ona i jej mąż przekonują, że są momenty, kiedy to rodzice wiedzą lepiej od lekarzy, że dziecko jest w niebezpieczeństwie. To rodzice, którzy najlepiej znają swoje dzieci, najlepiej widzą, kiedy ich stan jest wyjątkowo niepokojący.

Pielęgniarka Nikki Jarcutz, w poście opisującym śmierć chłopca napisała:

„Gdyby pytanie > zadano wcześniej, odpowiedź mogłaby uratować życie dziecka”.

Źródło: The Sun

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama