Gdynia: mama Olusia coś przeczuwała? Grzegorz Borys: „Przepraszam za wszystko”
W piątek rano to prawdopodobnie Grzegorz Borys ugodził 6-letniego synka nożem w szyję… po czym wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Na nagraniu z osiedlowej kamery widać, że poszedł w stronę Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Tego dnia, mama Olusia wyszła do pracy, jak co dzień, ale o 10 wróciła do domu.
Od piątku trwają poszukiwania Grzegorza Borysa. Nie tylko na terenie TPK. Media podają coraz to nowe informacje na temat przeszłości mężczyzny. Wiadomo też, że przed wyjściem z mieszkania napisał na kartce słowa, które brzmią jak pożegnanie.
List Grzegorza Borysa aktualnie poddawany jest badaniom grafologicznym.
Mama coś czuła?
Pani Karolina, mama Olusia wyszła rano do pracy, ale coś kazało jej wrócić do domu. Czuła niepokój, który okazał się uzasadniony… Około godziny 10 w mieszkaniu zastała synka, leżącego we krwi. Wezwała pomoc, ale na ratunek było już za późno. Wiele wskazuje na to, że sprawca poderżnął dziecku gardło 3-4 godziny wcześniej.
44-letni ojciec Aleksandra wtedy dzień wolny (wg nieoficjalnych informacji był na zwolnieniu lekarskim).
Gdzie był wówczas starszy brat Olusia? To wiedzą jedynie jego najbliżsi. I być może policja.
Kochający tata czy psychopata?
Grzegorz Borys służy w marynarce wojennej. Ma stopień starszego marynarza (odpowiednik starszego szeregowego).
Z mamą Olusia byli małżeństwem od przeszło 20 lat. Mieli dwóch synów. Starszy brat Olusia jest uczniem szkoły podstawowej. Uchodzili za zgodną, kochającą rodzinę. Karolina i Grzegorz wyglądali na takich nie tylko na zdjęciach, ale i w ogrodzie, gdy pili herbatę…
Zdania sąsiadów co do relacji ojca z synami są podzielone. Jedni twierdzą, że Grzegorz Borys zawsze dobrze zajmował się synami i widać było, że bardzo ich kocha. Inni – że krzyczał i bywał wulgarny wobec swoich dzieci.
Sąsiedzi twierdzą też, że Grzegorz Borys chodził po osiedlu w stroju komandosa. Ćwiczył na osiedlowych drabinkach. I idąc z dziećmi na plac zabaw – zabierał ze sobą nóż.
Grzegorz Borys: przeprasza i wyzywa. „Wszystkich”
Śledczy w mieszkaniu, w którym doszło do zbrodni, znaleźli krótki list:
„Przepraszam za wszystko, wszyscy jesteście bestiami” – miał napisać Grzegorz Borys.
Potem miał spakować sprzęt survivalowy i uciec.
Jego trop urywa się nieopodal Źródła Marii na terenie Parku Krajobrazowego. Eksperci nie mają wątpliwości, że mężczyzna w ten sposób chciał w błąd wszystkich, którzy go szukają. W obławie na Grzegorza Borysa bierze udział policja i żołnierze z Żandarmerii Wojskowej, łącznie ok. 500 osób. Podobno mieli oni natknąć się na kryjówki (kosze w dołach, przykryte gałęziami i liśćmi), które poszukiwany przygotował sobie już wcześniej...
Policjanci apelują, by nie wchodzić na teren Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. I by na widok Grzegorza Borysa nie podejmować samodzielnej próby ujęcia go, może być bowiem niebezpieczny. Wystarczy wówczas skontaktować się z policją.
Źródło: PAP, fakt.pl
Piszemy też o:
- Zebrzydowice: matka zaatakowała 12-letniego syna, potem siebie. Oboje są w szpitalu
- Warszawa: to miał być beztroski dzień... Dramat tuż po seansie „Psiego Patrolu”
- Podkarpackie: matka niemowlęcia ze szpitala trafiła do aresztu. Jej córeczka przeżyła piekło