Reklama

W niedzielę, 17 września, Jason Richey, zawodowy kierowca motocrossowy, stracił żonę i dwóch synów. Ich rodzina miała wkrótce powiększyć się o czwarte dziecko… Mężczyzna został sam z najmłodszym synkiem i… psem ukochanej żony.

Reklama

Co się stało w kamperze?

Ciała kobiety i jej synów odnaleziono w kamperze, którym przyjechali na zawody.

Na miejscu natychmiast pojawiły się służby ratunkowe. Wstępne wyniki śledztwa wskazują na to, że kobieta i jej synowie zmarli w wyniku zatrucia tlenkiem węgla. Niewykluczone, że wydobywał się on z nieszczelnej instalacji w kamperze.

Media nie informują, gdzie w czasie tragedii przebywał najmłodszy, 3-letni synek Felecii i Jasona. Wiadomo jednak, że dziecko żyje.

Został mu tylko jeden synek i… pies żony

Jason Richey opublikował na Facebooku wpis, w którym przyznaje, że nie może uwierzyć w to, co się stało.

„Moja piękna rodzina… Nie wiem, jak przeżyję ból, którego nie da się porównać z żadnym znanym mi dotąd cierpieniem. Tak bardzo dziękuję Bogu za mojego małego synka… Bez niego bym nie przeżył”.

Dziękując za wsparcie, jakie otrzymuje od przyjaciół i znajomych, podkreślił, jak bardzo jest wdzięczny za to, że bliscy odnaleźli i przywieźli mu zagubionego psa żony.

Źródło: The Mirror

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama