Reklama

Z tymi chrzcinami to teraz tylko problemy. Został jeszcze miesiąc, a ja już się martwię, ile dać na prezent. Wiadomo, że wszyscy oczekują godnej sumki. Nie chcę wyjść na chytrusa.

Reklama

Trzeba zwrócić „za talerzyk”?

Jesteśmy czteroosobową rodziną, na chrzciny wybieramy się oczywiście wszyscy, z dziećmi. Najpierw kościół, potem impreza w lokalu. Z tego, co wiem, będzie bliższa i dalsza rodzina, a także trochę znajomych. Szykuje się spora uroczystość, ja wiem, że to są ogromne koszty dla rodziców tego dzieciątka. Rozumiem argument, że goście powinni w kopertach przynajmniej zwrócić pieniądze od talerzyka. No a jakby tak dać z górką, to w ogóle byłoby idealnie.

Z drugiej strony rodzice chrzczonego dziecka żyją na dobrym poziomie, powodzi im się nieźle. Skoro wyprawiają taką imprezę, to pewnie ich stać. Naprawdę trzeba im się dokładać do wydatków?

Mam wątpliwości, szczególnie, że nas nie bardzo stać, żeby tak się wykosztować. Talerzyk to co najmniej 200-300 zł, więc za cztery osoby musielibyśmy włożyć do koperty ponad 1000 zł! To dla nas nie do przyjęcia.

Rozmawiałam z bratową i ona jest zdania, że jej byłoby wstyd pokazywać się na chrzcinach z 200 zł w kopercie. Że to nie wypada i że to zwykłe buractwo. Minimum to 800-1000 zł, albo 200, ale od osoby!

Nie wiem już, co robić. Głupio mi dawać tak mało, ale najchętniej dałabym właśnie 200 zł. Tyle możemy bez szkody dla naszego rodzinnego budżetu. Czy to wstyd? Jakie są zwyczaje? Może lepiej w ogóle nie iść, jak kogoś nie stać?

Angelika

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama