„Im więcej dzieci, tym bardziej każde jest zaniedbane. Widzę to po mojej trójce i płaczę z bezsilności” [LIST DO REDAKCJI]
Nie planowałam i wcale nie chciałam mieć rodziny wielodzietnej. No ale cóż, tak wyszło. Gdybym tylko mogła, cofnęłabym czas. I to nie dla własnej wygody, ale po to, żeby to moje jedno, pierwsze dziecko miało wszystko, czego potrzebuje.
Najpierw urodziła się Martynka, wyczekana i wymodlona. Staraliśmy się o nią aż 3 lata. Potem jakby los z nas zakpił – najpierw niespodziewanie zaszłam w drugą ciążę, a po porodzie – w kolejną! Mimo że brałam pigułki. Po pierwszym szoku cieszyłam się, bo przecież wszystkie moje dzieci są cudowne. Z czasem jednak widzę, jak duża krzywda dzieje się maluszkom, które mają wiele rodzeństwa.
Wolałabym mieć jedynaczkę, niczego by jej nie brakowało
Piszę do Waszej Redakcji, bo może chociaż w ten sposób się wygadam. Jesteśmy przeciętną rodziną, żyjemy skromnie, ale nie biednie. Coraz bardziej mam jednak takie poczucie, że przez to, że mamy aż troje dzieci, wszystkim nam żyje się gorzej. Wiem, że to straszne i czasem wstydzę się swoich myśli.
Planowaliśmy jedno dziecko i o nie walczyliśmy. Druga córeczka i synek pojawili się znienacka, chociaż stosowaliśmy antykoncepcję, a ja miałam już swoje lata. Druga ciąża była szokiem, a trzecia to już prawdziwym trzęsieniem ziemi! Wykończyła mnie zdrowotnie. Teraz efekt jest taki, że jestem 42-letnią kobietą, a czuję się co najmniej na 70-tkę. Sterana i wyzuta z sił. Siedzę z całą tą gromadką i codziennie odliczam godziny do wieczora.
Ale wcale nie to jest najgorsze, nie chodzi mi wcale o siebie. Moje dzieci dosłownie rozrywają mnie, walczą ze sobą o moją uwagę. O uwagę męża też, ale to ja jestem z nimi przez większość dnia. Sama jedna i nie jestem w stanie wszystkim dogodzić. Martynka mówi często, że wolę młodszą Oliwkę, Szymonek płacze, że bawię się w dziewczyńskie zabawy, a jego to już nie lubię. Serce mi się kraje, ale przecież się nie roztroję. Jak im tłumaczyć, że mama jest jedna i kocha wszystkie dzieci, ale ma tylko dwie ręce?! Płaczę z bezsilności. Tak bardzo chciałabym przytulić każde z nich i tak trwać, żeby nikt nam nie przeszkadzał...
Do tego pieniądze musimy wydzielać na każde z dzieci, czasem odmawiamy czegoś jednemu, bo dla drugiego nie starczy. Martynka nie poszła w tym semestrze na basen, bo trzeba było opłacić przedszkole Szymonka. Oliwka nie ma swojego pokoju, tylko gniecie się z bratem na jednym łóżku, bo nie mamy tyle miejsca. I takich przykładów jest mnóstwo. Myślę, że gdyby była tylko Martynka, to byłaby szczęśliwszym dzieckiem, i cierpienia innych byłoby mniej. Patrzę na znajomych z jedynakami i im zazdroszczę...
Dorota
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: