Reklama

Myślałam, że jak już zaczęła spać w nocy, to trochę pośpi. Ale moja córka okazała się rannym ptaszkiem. Za oknem jeszcze ciemno, a ona już jest gotowa do zabawy. Nie pociągnę tak długo.

Reklama

Dziecko zrywa się skoro świt, a ja już wymiękam

Córeczka od urodzenia spała raczej dobrze, nie licząc kilku pobudek każdej nocy na karmienie. W dzień potrafiła przespać trzy godziny ciurkiem, usypianie było zawsze łatwe i przyjemne. Takie trochę bezproblemowe dziecko. Szybko przestawiłam ją na butelkę i zaczęła też pięknie przesypiać noce. Tylko tu pojawił się kłopot. Malutka śpi twardo, ale krótko. Budzi się o 5 rano cała w skowronkach i chce się bawić.

Ostatnio troszkę udało mi się ją przestawić, głaskaniem i kołysanką usypiałam ją jeszcze na godzinkę. Zaczęła spać do 6, ale dla mnie to i tak blady świt!

To się tak ładnie mówi – śpij, kiedy dziecko śpi, ale dla mnie to niewykonalne. Jak położę małą wieczorem, to siedzę jeszcze parę godzin, ogarniam dom, robię pranie, gotuję na następny dzień. Film też chcę jakiś obejrzeć, zrelaksować się. No i tak robi się nagle 1 w nocy. Jak mi dziecko potem zaczyna wrzeszczeć nad uchem o 6 rano, to naprawdę mam dość wszystkiego już od samego rana.

Mąż pracuje za granicą, rodzice nie żyją. Nie mam komu dziecka podrzucić, żeby się w końcu wyspać. Chodzę jak zombie, bez sił. Czy to normalne, że dziecko nie chce pospać chociaż do 8? Może powinnam ją wieczorem przetrzymywać?

Ela

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama