Reklama

Każdej nocy widzę to przed oczami. Nie mogę spać, próbuję zasnąć, ale obraz wraca. To jedno małe winogrono. Niby nic, a ja byłam pewna, że straciłam Jasia.

Reklama

Byliśmy na zwykłym obiedzie u teściów

Była niedziela, rodzinny obiad u teściów. Stół zastawiony, gwar, śmiechy. Jaś siedział w swoim krzesełku, obok mój mąż, naprzeciwko teściowa nakładała coś na talerze. Byłam spokojna. Od początku stosowaliśmy BLW, wiedziałam, że to najlepsze dla Jasia– samodzielność, rozwój, nauka jedzenia. Wiedziałam, co robię.

Przygotowałam dla Jasia specjalny talerz

Na jego tackę położyłam kawałek gotowanej marchewki, trochę ziemniaków. I te winogrona, przekrojone na pół, jak zawsze. Tak mi się wydawało. Teściowa zachwycała się, że Jaś tak ładnie je, że taki duży chłopak. Byłam dumna. Patrzyłam, jak z zapałem rozgniata jedzenie małymi paluszkami, wciera je sobie we włosy i policzki. Normalne. Uśmiechnęłam się.

A potem... to stało się tak szybko.

Ten koszmar wraca do mnie każdej nocy

Zamrugałam. Jaś miał otwarte usta, oczy rozszerzone, nie wydobył z siebie dźwięku. Zaczął machać rączkami, jakby próbował coś powiedzieć, ale nie mógł. Otworzył buzię szerzej. Była pusta. Poczułam, jak całe moje ciało sztywnieje, a serce staje. Przez chwilę miałam wrażenie, że i czas stanął. Wszyscy przy stole zastygli, ktoś coś powiedział, ale do mnie nie docierało. Jaś zakrztusił się jedzeniem.

Wszystko wyleciało mi z głowy

Zerwałam się z krzesła. Mąż poderwał się za mną, teściowa otworzyła usta, ale też nie potrafiła przemówić. Jaś siniał. Przewróciłam go na brzuszek, nachyliłam nad kolano, zaczęłam uderzać w plecy. Raz. Dwa. Trzy. Nic. Boże, ja nie wiedziałam, czy robię to dobrze. Te filmiki na YouTube, kurs pierwszej pomocy – wszystko wyleciało mi z głowy.

Znam wszystkie zasady BLW, a ten jeden błąd mógł zabrać nam wszystko

Wiem tylko, że krzyknęłam coś o pogotowiu. Chyba teść sięgnął po telefon, ale ja nie patrzyłam. Wpatrywałam się w Jasia. Wtedy to zobaczyłam. Mały, okrągły kształt na jego języku. Winogrono. Całe. Jedno jedyne, które musiałam jakoś ominąć. Palcem próbowałam je wydostać, chociaż wiedziałam, że to niebezpieczne, że można wepchnąć głębiej. Ale ja nie myślałam. Udało się, a ja ryczałam jak wielkie dziecko.

Sama pouczałam inne mamy

Teściowa podniosła je z podłogi, jakby było radioaktywne. Spojrzała na mnie. A ja czułam tylko wstyd. Przecież wiedziałam. BLW, przecież tyle czytałam. „Bezpieczne podanie” – powtarzałam innym mamom na forach. „Winogrona, borówki, parówki zawsze na pół, najlepiej na ćwiartki”. A jednak...

Siedzę w nocy przy jego łóżeczku

Od tamtej pory boję się. Patrzę na Jasia, który znów uczy się gryźć i przeżuwać, i najchętniej miksowałabym mu każde jedzenie. Ale wiem, że to nie rozwiązanie, że musi się tego nauczyć. Te blogerki z Instagrama, te miseczki z hummusem, awokado w plasterkach, dzieci uśmiechnięte z kawałkami mango w rączkach... Wszystko wygląda tak łatwo, tak pięknie. Ale nikt nie mówi o strachu. O tej przerażającej ciszy, kiedy dziecko nie może oddychać.

Nikt nie pokazuje matek, które w nocy czuwają przy łóżeczku, sprawdzając, czy ich dziecko oddycha. Jak przestać się bać? Jak nie panikować przy każdym posiłku? Jak odzyskać spokój?

Lena


Od Redakcji: jeśli zmagasz się z obniżeniem nastroju albo podejrzewasz, że możesz mieć depresję, powinnaś skontaktować się ze swoim lekarzem, od którego otrzymasz wskazówki co do dalszego leczenia.

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama