Reklama

U nas żadnych dyplomów nie będzie. Kajtek jest zwykłym średniakiem, żadnym tam wybitnym uczniem. Matematyka idzie mu opornie, pisanie to już w ogóle bardzo kiepsko, w zasadzie z żadnego przedmiotu nie jest zbyt lotny. Już się z tym pogodziłam. Ale naprawdę słabo mi się robi na widok tych wszystkich rodziców, których tak duma rozpiera, że muszą o tym trąbić wszystkim naokoło.

Reklama

Przestańcie się chwalić, nikogo nie obchodzą dyplomy waszych dzieci

Mój Kajtek nie należy do szczególnie bystrych dzieci, ale za to jest świetnym piłkarzem, szybko biega, ma dryg do sportów drużynowych. I ja jakoś o tym nie gadam każdemu, kogo spotkam, bo po co? To moje dziecko i moja sprawa.

Tymczasem inni w ogóle nie mają oporów. Już się zaczęło, jak co roku. Dosłownie mdli mnie, jak widzę kolejne zdjęcia Amelki, Krzysia i Wojtusia, z dyplomami, pochwałami, a za chwilę i z paskami na świadectwach. Czy ci rodzice chwalą się dziećmi, czy raczej chcą pokazać, jacy sami są wspaniali, bo wychowują geniuszy?

Przecież ja sobie świetnie zdaję sprawę, że te dzieci wcale nie są takimi orłami. Znam większość, bo to dzieci znajomych. Rodzice płacą krocie za korepetycje, wożą na zajęcia dodatkowe za miliony, a potem nawciskają dyplomów i robią sobie reklamę w internecie. Zastanawiam się, w jakim celu? Czy kogoś to obchodzi?

I jeszcze jedno – do zdjęcia wszyscy uśmiechnięci, a potem w domu bura od mamy i taty, bo dlaczego piątka, a nie szóstka. To ja niby nie wiem, że to tak wygląda?

A jak się mają czuć te mniej uzdolnione dzieci, jak mój syn?

Ja już mam twardą skórę, nie rusza mnie to tak bardzo jak kiedyś, kiedy zdałam sobie sprawę, że mój Kajtek nigdy nie otrzyma żadnego szkolnego wyróżnienia. Kiedyś to przeżywałam, teraz czuję tylko niesmak.

Sabina

Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama