„Kazałam córce zaprosić na urodziny nielubianego kolegę. Pożałowałam, a ona nie chce mi wybaczyć” [LIST DO REDAKCJI]
Niestety stało się najgorsze, a ja jako matka powinnam to przewidzieć. Taka chciałam być empatyczna i tak się to skończyło.
- redakcja mamotoja.pl
Agusia ma w klasie chłopca, który delikatnie mówiąc – nie integruje się z grupą. To już druga klasa, a on odstawia coraz gorsze numery. Pluje na dzieci, obraża, wyzywa, popycha. Nikt nie chce się z nim bawić, grupa go izoluje. Trochę się nie dziwię, ale jak przyszło do urodzin Agusi, chciałam zachować się fair.
Nie chciała go zaprosić, więc jej kazałam
Pomyślałam o tym chłopcu i jego rodzicach, na pewno przeżywają koszmar, słysząc kolejne uwagi na temat syna. Zawsze staram się widzieć pozytywy, a ten Janek nie jest złym dzieckiem, może ma problemy i nikt nie umie mu pomóc. Tak sobie myślałam...
Agusia kategorycznie nie zgadzała się na zaproszenie Jasia do sali zabaw na imprezę. A miała być cała klasa, to taka nasza szkolna tradycja. Pomyślałam sobie – jak to? Jedno jedyne dziecko tak wykluczyć? Jak ono będzie się czuć, jeśli tylko ono nie zostanie zaproszone? Co poczują jego biedni rodzice? Nie wolno się tak zachowywać, trzeba pomagać i okazywać serce, empatię, tak tłumaczyłam to Agusi.
Po prawdzie, to trochę zmusiłam ją do zaproszenia Janka. Zagroziłam odwołaniem imprezy. Nie to, żebym to naprawdę zrobiła, ale chciałam jej pokazać, jakie to ważne, żeby traktować wszystkich równo.
Ostatecznie urodziny się odbyły, przyszła cała klasa. Janek też, z mamą. I to była jedna z gorszych imprez, na jakich byliśmy. Na początku dzieci bawiły się ładnie, a Janek tylko krążył i obserwował, myślałam, że dołączy do zabawy. Zresztą nie zwracałam na niego takiej uwagi, skupiłam się na Agusi, zamawianiu rodzicom kawy, ploteczkach...
Pierwszy alarm podniosło dwóch kolegów Agi, przybiegli zapłakani, jeden w podartej koszulce. Kto to zrobił? Oczywiście Janek. Rzucił się na nich bez powodu, rozpętał bójkę. Mama wzięła go na stronę, coś tłumaczyła, tylko się wyrywał i wrzeszczał. Nastroje się popsuły. Potem poczęstunek. Janek ni z tego, ni z owego wstał i poprzewracał napoje kilkorgu dzieciom, wszystko wylało się na ich ubrania. Potem jeszcze wypluł tort na talerz i wysmarował nim sukienkę dziewczynki obok. Płacz, krzyk, kilkoro dzieci wyszło wcześniej. To tylko ułamek tego, co się tam działo... Mama Janka paliła się ze wstydu, ja byłam bliska płaczu.
Najgorsze jest to, że ja chciałam dobrze, chciałam pokazać córce, że trzeba innym pomagać zamiast odrzucać. Teraz Agusia jest na mnie obrażona, chodzi smutna. Dzieci w klasie się śmieją, że gorszych urodzin to jeszcze nikt nie miał.
Karolina
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- "Zosia wyjawiła w szkole nasz domowy sekret. Dzieci ją wyśmiały, ale najgorsze zrobił nauczyciel"
- "Przestałam zapraszać do siebie znajomych z dziećmi. Wystarczy, że raz bachory zdemolowały mi mieszkanie"
- "Nie pozwolę, żeby jakiś podrostek krzywdził mi dziecko. Prośby nie pomogły, to sama załatwiłam sprawę"