„Dawna miłość zniszczyła mój ślub. Kiedy on składał mi życzenia, dostałam ataku histerii. On się śmiał, ja poroniłam”
Arka poznałam w liceum. Gdy tylko go zobaczyłam, wiedziałam, że to będzie ktoś wyjątkowy w moim życiu. I każdego dnia byłam tego coraz bardziej pewna.
- redakcja mamotoja.pl
Nawet gdy nie zwracał na mnie uwagi lub ranił, adorując inne dziewczyny. Bo mimo wszystko czułam, że też jestem dla niego ważna. Ważniejsza niż te wszystkie laski w mini. Bo to ze mną chodził na wagary. Mnie kładł głowę na kolanach podczas naszych leśnych pikników (ze szkolnymi kanapkami i piwem). Do mnie dzwonił w środku nocy, tylko dlatego, że śnił mu się koszmar, w którym dzieje mi się krzywda i chciał się upewnić, czy u mnie wszystko w porządku…
Traktował mnie jak przyjaciółkę, podczas gdy ja byłam gotowa sprzedać duszę, by spojrzał na mnie jak na kobietę. Jak mantrę powtarzałam sobie cytat z „Alchemika” P. Coelho: „Jeśli czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu”. Przeczytałam też „Potęgę podświadomości” i ze wszystkich sił wyobrażałam sobie, że jesteśmy razem. Prócz tego – tradycyjnie – modliłam się. O to, żeby mnie pokochał.
„Niech Bóg zabierze ci wszystko, co kochasz”
Arek przyjaźnił się z Tomkiem. Też go lubiłam. Był bardzo oczytany i inteligentny. Bardziej niż Arek. Bardziej niż Arek okazywał mi też zainteresowanie jako dziewczyną. Tylko że nie był Arkiem. Arkiem, z którym mogłam rozmawiać za pomocą zdań-cytatów z piosenek naszego ulubionego zespołu. Arkiem, przez którego pierwszy raz zapaliłam trawkę, która okazała się jakimś dopalaczem i wylądowałam w szpitalu.
Wtedy rodzice przenieśli mnie do innej szkoły.
Między mną a Arkiem nic się nie zmieniło. Ja wciąż go kochałam, a on… zaczął powtarzać, że powinien trzymać się ode mnie z daleka, bo kiedyś podczas kłótni jego babcia go przeklęła. Powiedziała: „Niech Bóg zabierze ci wszystko, co kochasz”.
Widziałam tę jego babcię… Zawsze się jej bałam, bo pół życia spędziła w szpitalu psychiatrycznym. Według Arka ta moja przygoda z trawką była ostrzeżeniem. Że słowa babci będą się spełniać. Dla mnie to było idiotyczne. Nawet mu powiedziałam, że durniejszego wyjaśnienia, dlaczego nie chce ze mną być, nie mógł wymyślić.
A Tomek był zawsze blisko
Kiedy dowiedziałam się, że Arek na jakiejś imprezie przespał się z koleżanką swojej siostry, myślałam, że nic gorszego nie mogło się wydarzyć. Byłam na niego wściekła, czułam się zdradzona, a jednocześnie wcale nie przestałam pragnąć, by to właśnie z nim przeżyć swój pierwszy raz. Tylko że to było irracjonalne, bo nie byliśmy i nic nie wskazywało na to, byśmy kiedykolwiek byli parą…
Trzy lata próśb, modlitw, nadziei – na nic.
Trochę z zemsty, a trochę dlatego, by wzbudzić w Arku zazdrość, zaczęłam myśleć o Tomku. On zawsze był blisko. Jakby czekał na moment, w którym zobaczę, jak bardzo mu na mnie zależy. Traktował mnie jak bóstwo.
To były wakacje. Arek zniknął gdzieś na 5 tygodni, nie było z nim kontaktu. Widywaliśmy się z Tomkiem. Kiedy pewnego wieczora odprowadzał mnie do domu, pocałował mnie. Poczułam motyle w brzuchu. I postanowiłam, że wybieram chłopaka, który widzi we mnie kobietę, a nie… bezpłciową siostrę.
Moja wielka miłość – facet od karaluchów
Gdy Arek wrócił, byliśmy z Tomkiem parą. Do dziś pamiętam jego wzrok wbity w nasze splecione dłonie i słowa:
„Czy jak uwijecie sobie gniazdko, to będę mógł wpadać, ogrzać się trochę ciepłem domowego ogniska?”.
Pamiętam też, co na to odpowiedział mu Tomek.
„Ty będziesz najwyżej przychodził do nas jako facet od dezynsekcji, pytać, czy mamy problem z karaluchami. Ale u nas nie będzie karaluchów”.
To niby miało być zabawne, ale całej naszej trójce nie było do śmiechu. Od wtedy sporo się zmieniło. Arek zaczął nas unikać. Na studniówkę poszłam z Tomkiem. Na obie – w mojej nowej i mojej starej szkole. Na studniówce w starym liceum nie było Arka.
Z młodości w dorosłość
Potem była matura i egzaminy na studia. Zdaliśmy wszyscy troje i dostaliśmy się tam, gdzie chcieliśmy. Tomek i ja – na filologię angielską na Uniwersytecie Warszawskim. Arek – na socjologię na UKSW. Widywaliśmy się z nim sporadycznie. Po studiach wyjechał za granicę. Z Belgii dostałam od niego list. Pisał, że bardzo mu mnie brakuje, że… nikogo nigdy nie kochał tak jak mnie, że był głupi, że nigdy sobie nie daruje, że mnie stracił. Tomkowi nic o tym nie powiedziałam, bo… Od razu zorientowałby się, jakie ten list zrobił na mnie wrażenie. I tylko upewniłby się, że wciąż kocham Arka. Mijały miesiące i pory roku.
Zaszłam w ciążę. Tomek był w siódmym niebie. Nasi rodzice też. Ja też się cieszyłam, bo odkąd pamiętam, marzyłam o dziecku i rodzinie. Tomek oświadczył mi się pół roku wcześniej. Rodzice nalegali na szybki ślub. Zgodziliśmy się. Udało załapać na kurs przedmałżeński, który już trwał, i dać na zapowiedzi.
Poroniłam, kiedy składał mi życzenia
Nie wiem, skąd Arek wiedział, kiedy jest nasz ślub. Kiedy go zobaczyłam przed kościołem, roześmianego od ucha do ucha, stojącego w kolejce gości składających życzenia… poczułam, że zaraz wydarzy się coś strasznego. Zaczęłam krzyczeć i płakać, głośno, jak małe dziecko. Nie myślałam o Tomku ani o gościach. Jak przez mgłę pamiętam, że Arek podszedł i śmiejąc się, powiedział, że przecież będzie przychodził do nas likwidować karaluchy. Wtedy poczułam ten ogromny ból. Straciłam przytomność. I dziecko.
Przez niego straciliśmy z Tomkiem dziecko. Przez niego i przez moją chorą miłość. Gdyby nie to, nasz synek miałby dziś 10 lat.
Czy warto tak mocno czegoś pragnąć?
Od tamtej pory Arek zniknął z naszego życia na dobre. Tragedia, którą przeżyłam, sprawiła, że skreśliłam tego człowieka na zawsze. Tomek jest bardzo dobrym mężem, mamy pięcioletnią córeczkę. I mały, ale własny domek z ogródkiem i kominkiem. Czasem wpadają przez okno motyle lub komary – ale karaluchów nie ma i nie będzie.
To jest historia o tym, że „szkolna miłość” może odcisnąć piętno na całym życiu. I że nie można pragnąć spełnienia marzeń za wszelką cenę. Bo mogą się spełnić. I kiedyś opowiem o tym swojej córce. Nie pozwolę jej też czytać P. Coelho ani innych idiotyzmów w stylu „pragnij, a będzie ci dane”.
Monika T.
Piszemy też o: