„Koleżanki wyśmiały Julkę, że miała biedne urodziny. A ja chciałam, żeby było miło i domowo, muffinki i kanapki w kształcie misiów” [LIST]
Czuję, że zawiodłam jako matka. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, i nie umiem sobie poradzić z poczuciem winy. Może inne mamy miały podobne doświadczenia i będą potrafiły mnie zrozumieć?

- redakcja
Dzień dobry,
Kilka tygodni temu moja córka Julka skończyła 8 lat. Od dłuższego czasu opowiadała o urodzinach koleżanek – każda impreza na sali zabaw, z animatorkami, piniatami, tortami jak z bajki. Wiedziałam, że Julka marzy o czymś podobnym, ale u nas w domu ostatnio się nie przelewa. Mąż stracił pracę, kredyt pochłania większość naszych dochodów. Po prostu nie mogliśmy sobie pozwolić na wynajęcie sali za kilkaset złotych.
Urodziny przygotowałam z miłością. Wszystko na nic
Postanowiłam, że zorganizujemy przyjęcie w domu. Chciałam, żeby było ciepło, domowo, jak za moich czasów. Baloniki, muffinki, kanapki w kształcie misiów, zabawy, konkursy – wszystko przygotowałam własnoręcznie, z miłością.
Tego dnia byłam pełna nadziei, że dzieci będą się dobrze bawić. Niestety, od początku było inaczej. Już od wejścia zaczęły się pytania: "A gdzie kulki?", "Nie ma trampolin?", "U Ali było lepiej". Dzieci porównywały naszą skromną imprezę do tych wystawnych, organizowanych przez inne mamy. Julka starała się bawić, ale widziałam, że było jej przykro. Niektóre dzieci wyraźnie się nudziły. Kilkoro opuściło przyjęcie przed czasem.
Wieczorem córka siedziała na łóżku, spuszczając głowę. W końcu powiedziała: "Mamo, one się śmiały, że mam biedne urodziny". Wtedy coś we mnie pękło. Starałam się jej tłumaczyć, że najważniejsze jest to, że świętowaliśmy razem, że liczą się serce i bliskość. Ale Julka już mnie nie słuchała.
Moja Julka przygasła, w szkole się z niej śmiali
Następnego dnia w szkole było jeszcze gorzej. Koleżanki opowiadały o tym, jak nudno było na urodzinach Julki, porównując je do tych na salach zabaw. Ktoś wrzucił zdjęcia z imprezy Ali – tam były dmuchańce, profesjonalny tort, pokazy magii. O naszej domowej imprezie nikt nie mówił. Julka wróciła ze szkoły przygaszona, smutna.
Ja też poczułam się upokorzona. Chciałam dobrze, włożyłam w to serce, a wyszło tak, że córka czuje się gorsza, bo nie było pieniędzy na luksusy. Czy to naprawdę jest teraz najważniejsze? Czy każda mama musi wydawać fortunę, żeby dziecko nie było wyśmiane?
Czuję, że przegrałam. Może powinnam była zaciągnąć pożyczkę na tę salę zabaw? Może inne mamy znajdą dla mnie radę?
Kasia, mama Julki
Piszemy też o:
- „Wybieram rocznicę ślubu z mężem zamiast meczu syna. Kiedyś będziecie płakać, jeśli poświęcicie małżeństwo dla dzieci” [LIST]
- „‚Nie becz i nie rób scen’ – tego już nie mogę mówić do dzieci. Moja żona dała mi długą listę zakazów” [LIST]
- „Moje wnuki wykończą Agnieszkę. Chłopcy zachowują się skandalicznie, okropnie ją wyzywają! Dlaczego ona nie słucha moich rad?” [LIST]