„Krysia nie chciała powiedzieć, kim jest ojciec Jasia. Po latach dowiedziałam się, że głupia przepowiednia nieomal zniszczyła ich życie”
Krysię znałam od wielu lat, od kiedy zamieszkała w domu samotnej matki ze swoim półrocznym synkiem Jasiem. Pracowałam tam jako wolontariuszka.
- redakcja mamotoja.pl
Miałyśmy po niespełna dwadzieścia lat i szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Jaś był uroczy, a Krysia zdeterminowana, by jak najszybciej pójść na swoje. Ciężko pracowała, uczyła się po nocach. Podziwiałam ją. Dyrektorka domu też. Pomogła Krysi zdobyć mieszkanie socjalne – pokój z kuchnią i wspólną łazienką na korytarzu w przedwojennej kamienicy – by mogła zacząć normalne życie.
Czasem, gdy Krysia miała praktyki czy egzaminy, brałam Jasia do siebie. Moi rodzice też go polubili. Jego pierwsze urodziny urządzili mu w naszym ogrodzie. Potem Krysia poprosiła, bym została jego matka chrzestną.
Nigdy mi nie opowiadała o swojej przeszłości. Oczywiście, że byłam ciekawa, ale ona była osobą, która swoim zachowaniem raczej zniechęcała do zadawania pytań. Zrozumiałam, że kiedy będzie gotowa, sama powie.
Przez kolejne piętnaście lat Krysia ogarniała swoje życie w iście mistrzowski sposób – dochrapała się stanowiska kierownika, mieszkanie socjalne zamieniła na trzypokojowy kwaterunek, a Jaś rósł na porządnego mężczyznę. Brzmi to fajnie, ale nie do końca było miło. Krysia była silną kobietą, ale musiała wszystko kontrolować. Zwłaszcza syna. Cudem nie stał się bezradnym maminsynkiem, który pyta, czy może iść do toalety. Nie puszczała go na obozy, wyjazdy z rówieśnikami. Sprawdzała, z kim się przyjaźni, z kim rozmawia. Im Jaś był starszy, tym bardziej próbował wybić się na wolność, i tym mocniej ona ściągała cugle.
– Dlaczego to robisz? – pytałam Krysię, kiedy żadne moje wybłagane przez chrześniaka interwencje nie pomagały.
– Tak trzeba. Po prostu. Nie rozumiesz – odpowiadała uparcie.
– To mi wyjaśnij. Jesteś rozsądną kobietą we wszystkich sprawach, z wyjątkiem syna. Może powinnaś poszukać pomocy u psychologa?
Prawie się obraziła.
Poprosił mnie o pieniądze
Kiedy drugi raz wyszłam za mąż, przeprowadziłam się do innego miasta. Jaś miał wówczas szesnaście lat. Nasze kontakty się rozluźniły, ale choć zajęte własnym życiem i na co dzień niemyślące o tej drugiej, wciąż byłyśmy ze sobą związane. No i przecież byłam matką chrzestną Jasia. Przez lata niewiele z tego wynikało, aż pewnego dnia… wszystko się zmieniło.
Pojawił się na progu mojego domu. Miał już dwadzieścia osiem lat. Chciał pożyczyć dwa tysiące złotych. Dlaczego? Okazało się, że kilka tygodni temu nawiązał z nim kontakt jego ojciec. Powiedział, że Krysia uciekła w dniu ślubu i nikt w rodzinie nie wie, dlaczego. Zostawiła tylko list, że ma dość, że to wszystko błąd, i że ona chce zacząć od nowa sama. Szukali jej, ale zatarła po sobie ślady. Jednak Rajmund nie odpuścił. W końcu się udało.
– Ojciec mieszka w Niemczech, w Hanowerze. Ma firmę budowlaną. Nie ma żony ani innych dzieci. I chce, bym był jego spadkobiercą. Synem – Janek kręcił głową. – Nie wiem, co mamie odbiło… ale pozbawiła mnie ojca, a to świetny facet. Potrzebuję kasy, by tam pojechać. Poznać go. Zrozumieć. Nie przyznam mu się, że matka zabiera mi wszystkie pieniądze.
– Czy Krysia wie o ojcu?
Pokręcił gwałtownie głową.
– Nie, i nie może się dowiedzieć. Kiedy byłem dzieckiem, kazała mi przysięgać, że nigdy, przenigdy nie będę myślał o ojcu. Że to najważniejsza rzecz na świecie. Wyglądała wtedy jak obłąkana. Może i jest wariatką… Powiem jej, kiedy już się z nim spotkam.
Dotarłyśmy za późno, Jaśka już zabrano
Nie moją rzeczą jest mędrkować, oceniać, krytykować. To był dorosły mężczyzna, który podjął własną decyzję. Pożyczyłam mu pieniądze i obiecałam, że nie zadzwonię do Krysi. Oczywiście jako kobieta w średnim wieku mająca własne dzieci chciałam palnąć mu mówkę o lojalności i odpowiedzialności, chciałam też zadzwonić do przyjaciółki z ostrzeżeniem. Uwierzcie mi, z godzinę siedziałam z komórką w dłoni. Ale przypomniałam sobie, co Krysia powiedziała mi lata wcześniej: „Pozwól ludziom popełniać ich błędy. Nie podejmuj za nich decyzji, bo nigdy nie będą za nie wdzięczni. Ich życie wygląda całkiem inaczej z ich perspektywy niż z twojej”. Niech tak będzie.
Dwa dni później Krysia stanęła w tym samym miejscu co jej syn.
– Był tu? Powiedz, że był. Szukam go od prawie tygodnia.
Niby porządnie uczesana i normalnie ubrana, a jednak wyglądała strasznie – z jej oczu wyzierał obłęd.
– Był. Dwa dni temu – przyznałam. – Żyje, możesz się nie martwić.
– Powiedział ci, dlaczego wyjechał z domu? Dokąd? Gdzie mogę go znaleźć?
Niemal krzyczała. Nigdy nie widziałam jej w takiej panice. Zaciągnęłam ją do kuchni, posadziłam przy stole. Patrzyła na mnie oczami pełnymi rozpaczy, bezradności i strachu.
To spojrzenie, tak sprzeczne z charakterem Krystyny, wstrząsnęło mną do głębi. Zapomniałam o obietnicy, chciałam tylko uspokoić przerażoną matkę.
– Już, Krysiu, już – powiedziałam. – Wszystko u niego w porządku. Pojechał do swojego ojca. To nie koniec świata…
Słowa zamarły mi na wargach. Twarz przyjaciółki nagle straciła wszelki kolor.
– Ojciec – wyszeptała.
A potem zacisnęła wargi i spojrzała na mnie tak, że niemal stanęłam na baczność.
– Masz adres?
Kiwnęłam głową. Jaś dał mi adres hotelu, w którym się zatrzyma i numer telefonu. Żebym miała z nim kontakt na wszelki wypadek.
– Jedziemy! – zarządziła i wstała.
Oszalała.
– Nie mogę, mam plany… – spróbowałam oponować.
Nachyliła się do mnie. Myślałam, że zacznie mi grozić, wyrzucać brak lojalności. Szykowałam się do kłótni. Oporu. Jak zawsze.
– Iza, nie mam nikogo, komu ufałabym bardziej niż tobie – wyszeptała. – Pomóż mi.
– Opowiesz mi, o co chodzi? – spytałam, kiedy siadałam obok niej w samochodzie.
– Tak. Jak już będzie bezpieczny – odparła i ruszyłyśmy do Hanoweru.
Przybyłyśmy za późno.
Janek leżał w śpiączce w szpitalu. Był przypadkową ofiarą strzelaniny między policją a gangiem handlarzy narkotyków.
Znalazł się w złym miejscu w złym czasie.
Czekał na ojca, z którym się umówił na pierwsze spotkanie.
Ta przepowiednia zrujnowała ich życie
Siedziałyśmy przy łóżku Jasia. Krysia, z martwą twarzą, głaskała syna po dłoni. Ja niemal nic nie widziałam przez łzy, które spływały mi po policzkach. Starałam się nie szlochać.
– Myślałam, że mi się uda… – powiedziała nagle Krysia; znieruchomiałam. – Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie swoje życie. Byłam higienistką w gabinecie dentystycznym mojego ojca, potem miałam przejąć interes. Miałam wyjść za mąż za chłopaka, którego kochałam od dziecka. Planowaliśmy ślub, jak skończy studia, ale zaszłam w ciążę, więc trzeba było wszystko przyspieszyć. Rodzice wybudowali nam dom, kupili samochód. Dziecko było w drodze. Piękna przyszłość. Byłam szczęśliwa, pełna energii. Niemal śpiewałam. Wszyscy mówili, że promienieję, emanuję tym szczęściem, rozgrzewając serca ludzi. To dobrze, prawda?
Spojrzała na mnie, więc kiwnęłam głową. Wtedy usta Krysi wygięły się szyderczo.
– Błąd. Okazało się, że tacy ludzie jak ja przyciągają psujów.
– P…psujów? – wyszeptałam.
– Nie wiem, kim ona była naprawdę, wiem tylko, że kiedy obudziłam się w dzień mojego ślubu, stała przy łóżku. W średnim wieku, przeciętnej aparycji… Nie do zapamiętania. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam się ruszyć, nawet przełknąć. Ani oddychać. Zaczęłam się dusić. A ona powiedziała, że mojego syna, który miał się urodzić za cztery miesiące, zabije jego ojciec. I jeśli chcę go uratować, muszę uciekać. Zniknąć. Zapamiętałam jej uśmiech, taki złośliwy, pełen satysfakcji. Wtedy z braku tlenu niemal straciłam przytomność. Chwilę potem płuca zaczęły pracować, ale gdy znów odzyskałam ostrość wzroku, w pokoju nikogo nie było. Wizja? Halucynacja? Co to było? Nie wiem. Jednak w moim sercu powstało silne przekonanie, że tak będzie. Że zostałam ostrzeżona… A może przeklęta? Ktoś pozazdrościł mi szczęścia? Jak zawistny sąsiad, który polewa kwasem wybujałe kwiaty… Tak czy inaczej, musiałam ratować syna. Musiałam uciec, zniknąć i sprawić, by jego ojciec nigdy go nie znalazł – Krysia opuściła głowę. – Cel został osiągnięty. Nigdy więcej nie byłam już szczęśliwa. Nigdy nie przestałam kochać Rajmunda, ale syna kochałam bardziej.
Tak jak wcześniej płakałam nad Jankiem, tak teraz płakałam nad Krysią. Teraz już rozumiałam, dlaczego żyła samotnie, dlaczego była tak zaborcza wobec syna.
Posądzaliśmy ją, że ona nie kocha, tylko kontroluje. A ona to wszystko robiła z miłości.
Na szczęście Janek wyszedł z tego. Zanim jednak odzyskał przytomność, pojawił się Rajmund. Byłam świadkiem ich spotkania. Dawni narzeczeni patrzyli na siebie z niezwykłą miłością. Pomyślałam wtedy, że stracili tyle wspaniałych lat, a Janek dzieciństwo z ojcem. Na szczęście teraz Krysia miała szansę to naprawić. Tylko czy oni jej to wybaczą?
Laura
Zobacz także:
- „Gdyby nie mój nagły poród, moja siostra by żyła. Przynajmniej tak twierdzi moja mama. I nie chce mnie widzieć na oczy”
- „Moja siostra zginęła, gdy byłyśmy dziećmi. Tak ją kochałam. Dzięki Zuzi zrozumiałam, że tak naprawdę nie odeszła do końca”
- „Mój pomysł okazał się opłakany w skutkach. Zadbałem o dzieci, ale o sobie zapomniałem. Ten błąd prawie kosztował mnie życie”