„Leciałam na Maderę i to był dramat. Małe dzieci powinny mieć zakaz wstępu do samolotów” [LIST DO REDAKCJI]
To nie jest kolejny odcinek „Pamiętników z wakacji”, to po prostu mój pech i urlop, który zaczął się okropnie. Myślałam, że praca męczy człowieka, ale wasze bąbelki są jeszcze gorsze.
Mój urlop zaczął się okropnie. Przez chwilę czułam się, jak w jakimś słabym programie telewizyjnym. Mogłam nakręcić własną wersję „Pamiętników z wakacji”. Jako jedyna z naszej paczki wylądowałam na początku samolotu.
Samolot czy kinderbal?
Czemu tylko ja mam takiego pecha? Moi znajomi dostali bilety w innej części samolotu, tylko ja wylądowałam z przodu. Odkąd usiadłam na swoim siedzeniu, miałam wrażenie, że z pokładu samolotu przeniosłam się na kinderbal. Cały lot na Maderę spędziłam otoczona wesołymi bąbelkami. Pięć godzin lotu to czterdzieści kopnięć w fotel, osiem ataków płaczu i jeden rozlany sok.
Obsługa powinna rozdawać zatyczki
Dlaczego zapomniałam słuchawek wyciszających? Chyba myślałam, że nie będą mi potrzebne. W końcu leciałam na piękną Maderę. Kiedy minęła pierwsza godzina lotu, zapytałam obsługę, czy mają zatyczki do uszu dla pasażerów.
Strefa dla dzieci
Dlaczego w samolotach nie ma specjalnych stref dla dzieci? W końcu jest taka strefa w pociągach, to nie jest obraźliwe. W takich miejscach dzieci mogą być dziećmi, a matki nie mieć żadnych wyrzutów sumienia. Pasażerowie wiedzieliby wtedy, czego mogą się spodziewać. W pociągu możesz chociaż uciec, a w samolocie? Jesteś uwięziony na swoim miejscu, czasem na wiele, wiele godzin.
Bezdzietna „lambadziara”
Jeśli niektórym dorosłym to nie przeszkadza, proszę bardzo, niech zajmą moje miejsce. Jeśli im to pasuje, mogą siedzieć w strefie dla dzieci. Przecież wiem, że niektóre moje bezdzietne koleżanki lubią dzieci, tylko ja jestem „tą okropną lambadziarą”, która ma alergię na ślinę.
Zobacz także
Wszyscy jadą wypocząć
Przecież to lot na Maderę, wszyscy jadą tam wypocząć. Linie lotnicze powinny wziąć to pod uwagę przy wyborze miejsc siedzących dla pasażerów. Dzieci przez cały lot gadały i nie mogły usiedzieć spokojnie. Rozumiem, że to dzieci. I tak, wiem, że ja też byłam kiedyś dzieckiem. Ale nasze pokolenie szalało na polu u dziadków, a nie na pokładzie samolotu.
Rodzice, nie odwracajcie wzroku!
Jeśli wasze dzieci nie potrafią się zachować, może warto ich tego nauczyć. Rodziny też muszą gdzieś odpoczywać, ale jeśli wasze dziecko kopie czyjś fotel albo rozsypuje ciastka na czyjeś rzeczy, proszę reagujcie. Wszyscy dorośli dookoła udawali, że to nie są ich dzieci, a potem dziwią się, że takie jak ja czepiają się i krzywią na widok bąbelków.
Dostałam migreny
Z samolotu wysiadłam z silną migreną. Dawno nie cieszyłam się tak z zakończenia podróży. Do końca dnia leżałam w pokoju z ręcznikiem na głowie. W drodze powrotnej zadbałam o dobre miejsce. Gdybym znów wylądowała w tym piekiełku, na sygnale wracałabym do hotelu. Po tylu godzinach musiałabym znów wrócić na urlop. Drogie Matki-koleżanki, nie wiem jak wy to ogarniacie, jestem pełna podziwu, ale błagam, pilnujcie swoich dzieci.
Martyna
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Ja na wakacjach, a teściowa żąda ode mnie listy prezentów na Boże Narodzenie. Twierdzi, że chce uszczęśliwić wnuki” [LIST DO REDAKCJI]
- „Po co tam przyszła, skoro jej córka nie usiedzi spokojnie? Okropne zachowanie kobiety odebrało mi apetyt” [LIST DO REDAKCJI]
- „Dziecko w sklepie prosiło o żelki. Podsłuchałam, co powiedziało ojcu, i bardzo mi żal tego rodzica” [LIST DO REDAKCJI]