Reklama

Tracey Britten z Wielkiej Brytanii zaszła w ciążę w wieku 50 lat. Miała już wówczas 3 dzieci z poprzedniego małżeństwa i... 10 wnucząt.

Reklama

Lekarze nie mieli dobrych wieści

Gdy zbliżała się do pięćdziesiątki, umarła jej matka. Zostawiła Tracey spadek. Kobieta uznała, że przeznaczy go na zapłodnienie in vitro. Ponieważ jej zmarła mama uwielbiała dzieci i zawsze chciała mieć gromadkę wnucząt… Tracey zależało, by zajść w ciążę bliźniaczą. W klinice in vitro na Cyprze wydała 7 tysięcy funtów (ok. 35 tys. zł).

Udało się. Kiedy okazało się, że jest w ciąży z czworaczkami, nie posiadała się z radości. Ale lekarze nie podzielali entuzjazmu 50-latki.

„Mówili, że szansa, że cała czwórka przyjdzie na świat żywa i zdrowa wynosi jeden do miliona” – wspomina kobieta.

Usłyszała też, że najlepiej dla niej i czworaczków, byłoby dokonać aborcji dwóch płodów. Jedno z czworaczków miało problemy z krążeniem. Lekarze chcieli usunąć worek owodniowy, gdzie rozwijały się dwa płody, w tym ten z wyraźnymi problemami ze zdrowiem…

Tracey nie zgodziła się.

„Coś mi wtedy mówiło, że muszę być silna i dokonać czterech cudów” – mówi mama.

Zyskała poparcie starszej córki. Skonsultowała się też z dwoma lekarzami, którzy potwierdzili, że jest szansa, że urodzi całą czwórkę i wszystko skończy się dobrze…

Cztery cuda

26 października 2018 roku powitała na świecie całą czwórkę. Cała czwórka przyszła na świat w ciągu 4 minut. Cesarskie cięcie wykonano w 31 tygodniu ciąży. Nad bezpieczeństwem jej i dzieci czuwało 35 lekarzy.

„Oto one: bezczelne, męczące i cudowne. Właśnie kończą 5 lat. Jestem najszczęśliwszą mamą na świecie” – mówi 55-letnia dziś kobieta, patrząc na swoje czworaczki.

„Każde z nich ma zupełnie inny charakter. Grace to wścibska osóbka, która stara się matkować pozostałej trójce. Francesca jest pyskata, bezczelna i ma złośliwe poczucie humoru. Frederica uwielbia bawić się w grupie. George nie znosi klocków i najchętniej bawi się z dziewczynkami” wylicza mama.

Czy zawsze jest różowo? Nie

Pod koniec 2022 roku u Georga zdiagnozowano spektrum autyzmu. To był trudny czas również dlatego, że rodzina straciła dom. Ten, w którym mieszkali, został sprzedany, a oni musieli zamieszkać w możliwie najtańszym hotelu… Zajmowali dwa pokoje. Ciasnota i bieganie po całym hotelu za uciekającymi czworaczkami, dało się we znaki i Tracey, i jej mężowi.

W lipcu 2023 zamieszkali wreszcie we własnym domu z ogrodem i trzema sypialniami.

Tracey przyznaje, że bywa ciężko, ale mimo 55 lat fizycznie daje sobie radę z opieką nad maluchami. Wstaje i kładzie się razem z nimi — ich dzień zaczyna się o 6, a kończy o 19.

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama