Lina od huśtawki zacisnęła się na szyi 10-latka. Koledzy i przechodnie jeszcze próbowali go ratować
Tego dnia bawił się z rówieśnikami. Wdrapał się na drzewo. W pewnym momencie stracił równowagę. By ratować się przed upadkiem, w ostatniej chwili chwycił się liny od huśtawki. Niestety, właśnie ta lina sekundę potem okręciła się wokół jego szyi.
Na pomoc chłopcu rzucił się przechodzący obok mężczyzna. Ktoś wezwał też pogotowie. Mimo zaangażowania świadków, ratowników medycznych i lekarzy 3 września, po trzech dniach w szpitalu, chłopiec zmarł.
Ojciec nie może się pogodzić ze śmiercią syna
Levi Sullivan zmarł z powodu niedotlenienia mózgu. Policja wykluczyła, by do śmierci 10-latka przyczyniły się w jakikolwiek sposób osoby trzecie. Choć rozprawa sądowa została zaplanowana ma maj przyszłego roku… liczni świadkowie tragedii są zgodni, że chłopiec niechcący powiesił się na linie od huśtawki.
„Mieć takie dziecko to marzenie każdego ojca” – napisał we wpisie na Facebooku, w którym dziękował wszystkim dzieciom i dorosłym, którzy próbowali pomóc jego synowi. Mimo że robili wszystko, by rozluźnić zaciskający się na szyi chłopca sznur, stało się najgorsze.
Uwielbiał rugby i ciężarówki
Levi mieszkał z tatą i macochą oraz dwoma braćmi w miejscowości Rassau (Wielka Brytania). Szczególnie silna więź łączyła go z ojcem.
„Byliśmy jak ojciec i syn, a jednocześnie byliśmy przyjaciółmi” – wspomina Nigel Sullivan.
Pan Sullivan ma firmę zajmującą się pracami budowlanymi, często zabierał syna na przejażdżki ciężarówką, za którymi Levi wręcz przepadał.
Chłopiec uwielbiał też grać w rugby. Interesował się motocyklami. Miał przed sobą całe życie.
Źródło: Daily Mail
Piszemy też o: