Lubelskie: przedszkolanka jak z horroru znów pracuje z dziećmi. Robiła straszne rzeczy
Przedszkolanka z Lubina sterroryzowała grupę przedszkolaków. To jeden z rodziców ujawnił przerażające fakty na temat przemocy wobec podopiecznych. Mimo początkowego zawieszenia nauczycielka znów jest gotowa do pracy z dziećmi. Decyzja kuratorium oburzyła rodziców.
Rodzice z Lublina zauważyli niepokojące zmiany w zachowaniu swoich dzieci. Maluchy wracały z przedszkola z siniakami na ciele i używały wulgarnych słów, których nigdy wcześniej nie słyszały w domu. Zaniepokojeni rodzice postanowili działać. Jeden z ojców ukrył dyktafon w maskotce swojego dziecka, aby dowiedzieć się, co naprawdę dzieje się w przedszkolu.
Prawda wyszła na jaw
To, co usłyszeli, przeszło ich najgorsze oczekiwania. Na nagraniach słychać krzyki, groźby i przemoc ze strony przedszkolanki, której powierzono opiekę nad najmłodszymi. Kobieta nie tylko biła dzieci, ale także groziła im, aby nie mówiły o tym, co się dzieje, twierdząc, że to „tajemnica przedszkola”. Za milczenie nagradzała je słodyczami. Grupa rodziców ujawniła brutalną prawdę o tym, co działo się za zamkniętymi drzwiami przedszkola.
Prokuratura prowadzi śledztwo
Rodzice natychmiast zgłosili sprawę do odpowiednich organów. Śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ, która po przeanalizowaniu dowodów postawiła przedszkolance zarzuty kilkukrotnego naruszenia nietykalności cielesnej dziecka. Kobieta miała uderzać dzieci po twarzy oraz rękach, co zostało potwierdzone zarówno przez nagrania, jak i zeznania rodziców.
Sprawa szybko zyskała rozgłos w mediach, a dyrekcja przedszkola podjęła decyzję o natychmiastowym zawieszeniu przedszkolanki w obowiązkach. Wydawało się, że koszmar dobiegł końca, a rodzice mogli odetchnąć z ulgą. Jednak rzeczywistość okazała się znacznie bardziej skomplikowana. Decyzja o zawieszeniu przedszkolanki nie była ostateczna.
Odwołanie do kuratorium
Kobieta odwołała się od decyzji Kuratorium Oświaty w Lublinie. Ku zaskoczeniu i oburzeniu rodziców, komisja dyscyplinarna zdecydowała, że przedszkolanka może wrócić do pracy. Decyzja ta została podjęta pomimo toczącego się przeciwko kobiecie śledztwa. Przywrócenie przedszkolanki do pracy wywołało falę protestów ze strony rodziców, którzy czuli się zdradzeni przez system. Jak to możliwe, że osoba podejrzana o znęcanie się nad dziećmi ponownie opiekuje się najmłodszymi?
Lokalne władze zaczęły działać
Decyzja Kuratorium Oświaty nie pozostała bez echa. Wojewoda lubelski, Krzysztof Komorski, natychmiast zareagował na wiadomość o przywróceniu przedszkolanki do pracy. Wezwał on przewodniczącą komisji dyscyplinarnej do złożenia wyjaśnień oraz podjęcia kroków, które uniemożliwią nauczycielce dalsze wykonywanie obowiązków służbowych, przynajmniej do czasu zakończenia śledztwa. Wojewoda podkreślił, że w trosce o dobro dzieci, osoba podejrzana o tak poważne naruszenia nie powinna mieć kontaktu z najmłodszymi.
Mimo jednoznacznych dowodów, przedszkolanka nie przyznaje się do winy. Kobiecie grozi do roku pozbawienia wolności za naruszenie nietykalności cielesnej dziecka. Rodzice skrzywdzonych dzieci mają nadzieję, że sprawiedliwość wkrótce zatriumfuje, a osoby odpowiedzialne za opiekę nad dziećmi będą w pełni rozliczane ze swoich czynów.
Źródło: Fakt
Piszemy też o: