Reklama

Sprawa jest o tyle skomplikowana, że aktualnie jest za późno, by starać się o miejsce w innym przedszkolu. Szansa na to, że dyrekcja placówki zaakceptuje wygląd chłopca, wynosi 50 do 50… Mama liczy się z tym, że od września zamiast iść do przedszkola, synek będzie musiał zostać w domu.

Reklama

Miejsce przyjazne dzieciom czy więzienie lub obóz?

30-letnia Sophie Vernon-Jones nie rozumie, dlaczego nauka jej dziecka ma zależeć od tego, jaką będzie miało fryzurę. Porównuje regulamin placówki do tych panujących w więzieniu lub obozie koncentracyjnym. Nie może i nie chce się z tym pogodzić.

Sophie ma dwóch synów. Młodszy ma krótką, ciemną czuprynkę, ale 3-letni Kobie… to chłopiec o długich, sięgających połowy pleców włosach. Których nie znosi wiązać ani w kucyk, ani kok. Uwielbia biegać, skakać i bawić się z rozpuszczonymi włoskami. Jego mama nie widzi w tym nic złego. Wręcz przeciwnie. Dlatego, na widok punktu regulaminu placówki dosłownie ją zmroziło. Zapisała tam synka, uważając przedszkole za miejsce przyjazne dzieciom. Skontaktowała się w tej sprawie z dyrekcją i okazało się, że regulamin to rzecz święta.

Długowłosy chłopiec stanie przed specjalną komisją

Ma albo ściąć chłopcu włosy, albo przyprowadzać go w związanych włosach, albo wygolić przynajmniej boki, tak, by opadające „nie przeszkadzały” dziecku. Z tym że jeśli chodzi o ostatnią z opcji, dyrekcja (choć ją zasugerowała), nie jest przekonana co do jej walorów estetycznych i praktycznych.

O tym, czy Kobie będzie mógł przebywać na terenie placówki, ma zadecydować specjalna komisja…

Dla Sophie jest to co najmniej dziwne. Zwłaszcza w czasach, gdy tyle mówi się o szacunku do każdego człowieka.

„Cóż, nie chodzi o dyskryminację ze względu na płeć, ale zwyczajne prawo dziecka do tego, by miało taką fryzurę, w której czuje się najlepiej” – mówi mama. Podkreślając, że przecież fryzura jej dziecka jest naturalnie piękna.

Źródło: The Sun

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama