Reklama

Renata K. została skazana na 15 lat więzienia. Za dobre sprawowanie wyszła po 10 latach.

Reklama

Poznał ją na studiach

Rodzice Danielka wzięli ślub, lecz nie mogli się dogadać. Kiedy chłopiec był malutki, jego ojciec, student Politechniki Warszawskiej, nawiązał romans z Renatą K. Młodej studentce teologii z katolickiego domu nie przeszkadzało, że jej ukochany ma żonę i dwoje małych dzieci (Danielka i jego młodszą siostrę).

W sądzie zeznała, że skończyła romans po roku, bo nie chciała rozbijać małżeństwa Jana i Barbary. Jednak Jan nie mógł o niej zapomnieć. Po rozwodzie z żoną, w wyniku którego podzielili się opieką nad dziećmi (córka została przy pani Barbarze, Danielek przy ojcu), poprosił dawną kochankę o pomoc w wychowywaniu syna. Zgodziła się. We troje zamieszkali w pokoju w akademiku.

„Robiłam to, co powinna robić w domu kobieta”

Biologiczna matka próbowała walczyć o to, by synek wrócił do niej, ale na próżno. Pani Barbara twierdzi, że jego ojciec za wszelką cenę chciał mieć go przy sobie, by nie płacić… 350 złotych alimentów.

Tymczasem w rolę „matki” chłopca weszła Renata K.

„Robiłam to, co powinna robić w domu kobieta. Gotowałam Danielowi, my jedliśmy w stołówce, bo wychodziło taniej. Mały nie chodził do przedszkola dwa miesiące, bo trudno było je załatwić. Sama więc uczyłam go wszystkiego” – zeznawała Renata K.

Wszystkiego, czyli: samodzielności, posłuszeństwa, prawdomówności. By osiągnąć jak najszybsze efekty, za każdy, najmniejszy błąd, biła dziecko skórzanym pasem.

„Tylko lanie pomagało” – przyznała w sądzie Renata K.

Dodając, że dziecko nigdy nie krzyczało, nigdy nie próbowało uciekać czy wyrywać się. Za każdym razem Daniel posłusznie obnażał się i kładł się na brzuchu na kanapie. Gdyby się poruszył lub odezwał – razy, które już spadły przestałyby się liczyć i Renata K. zaczynałaby od początku.

Jadł okruchy z podłogi

Gdy chłopiec poszedł do przedszkola, nauczycielki szybko zorientowały się, że coś jest nie tak.

Danielek jadł okruchy z podłogi.

Ubierał się sam, mówiąc, że inaczej „Renatka będzie się gniewała”.

Pewnego dnia „Renatka pogniewała się”, bo źle umył talerz. I rozbiła go na głowie 5-latka.

Do przedszkola przychodził ubrany tak, jak sam potrafił się ubrać. Często nikt mu nie towarzyszył, bo samotne pójście do przedszkola było karą za niesamodzielność w ubieraniu się… Gdy tak szedł sam, zimą, w rozpiętej kurtce i w krzywo założonej czapce, ludzie podchodzili i pytali, co się dzieje. Potem to oni przyprowadzali go do przedszkola.

W pewnym momencie dyrektorka przedszkola nie wytrzymała i powiadomiła policję. Od tamtej pory Danielek nie przychodził już z siniakami do przedszkola. Zanim nie zniknęły – zostawał z ojcem w domu.

17 lutego 1981 roku okazało się, że chłopiec zgubił w przedszkolu sznurówki. Renata K. postanowiła, że chłopiec nie pójdzie do przedszkola na drugi dzień, by mógł przemyśleć swój błąd.

Gdy 18 lutego 1981 roku wróciła ze szkoły, gdzie była katechetką – najpierw wytargała go za uszy, a gdy wrócił ze spaceru z psem i dalej nie wiedział, co z tymi sznurówkami… kazała mu kłaść się na tapczan.

Ojciec wrócił z pracy o 17, ale potem poszedł do dentysty, a jeszcze później na zakupy. Wieczorem zobaczył synka w strasznym stanie.

W nocy Danielkowi bardzo chciało się pić, ale Renata K. nie pozwoliła mu na to. Wkrótce potem chłopiec zmarł. Gdy przyjechała karetka, lekarz i ratownicy podjęli bezskuteczną reanimację.

Skazana, a potem ekspertka w MEN

Ojciec Danielka usłyszał wyrok 5 lat pozbawienia wolności.

Skazana na 15 lat więzienia Renata K. wyszła po 10 latach za dobre sprawowanie.

Gdy wyrok się zatarł, wróciła do szkoły jako nauczycielka religii i fizyki. Pracowała w jednej z warszawskich szkół.

Z jej wiedzy i doświadczenia pedagogicznego korzystało nawet Ministerstwo Edukacji Narodowej.

Latem 2013 roku media postanowiły przypomnieć, że Renata K. zabiła dziecko. Uczniowie i nauczyciele warszawskiej szkoły szybko zorientowali się, że „nauczycielka grozy” jest wśród nich. Renata K. postanowiła wtedy zrezygnować z kariery pedagogicznej.

Od ponad 10 lat nie wiadomo, co się z nią dzieje.

Źródło: fakt.pl, zaginieniprzedlaty.com

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama