Małopolskie: szok po śmierci 14-latka. Wiadomo, co jego ojciec zrobił po ataku
Do zaprzyjaźnionego pensjonatu w Białym Dunajcu ta rodzina przyjeżdżała od lat. Nikt nie spodziewał się, że może dojść do podobnej tragedii… A jednak 20 sierpnia rozegrał się dramat. Ktoś w okrutny sposób odebrał życie 14-letniemu chłopcu. Głównym podejrzanym jest jego ojciec. 45-latek jest w areszcie. Trudno wyobrazić sobie, co przeżywają dwaj jego pozostali synowie.
Młodsi bracia zabitego chłopca mają 8 i 4 lata. Dwa lata temu stracili mamę. Zmarła na raka. Funkcję rodziny zastępczej dla trójki chłopców pełniła ich babcia. Ojciec starał się odzyskać opiekę nad synami…
Zszedł na śniadanie tylko z dwoma synami
Na chwilę przed pojawieniem się policji 45-latek zszedł na śniadanie z synami. Na pytanie właścicieli pensjonatu, gdzie jest najstarszy chłopiec, mężczyzna miał tylko wzruszyć ramionami. Wtedy właścicielka zaniepokojona pobiegła na górę. Wiedziała, że mężczyzna leczy się na depresję, sam jej to powiedział.
W pierwszym momencie pokój zajmowany przez rodzinę wydawał się pusty. Ale gdy odwinęła kołdrę na jednym z łóżek, jej oczom ukazał się widok, którego nie zapomni do końca życia. W łóżku leżał chłopiec. Miał poderżnięte gardło.
Zachowywał się jak opętany
Niedługo potem pod pensjonatem parkowało sześć radiowozów. Mężczyzna na pytanie o to, co stało się z jego najstarszym synem, nie był w stanie nic powiedzieć. Z jego ust wydobywał się jedynie niezrozumiały bełkot. Wobec funkcjonariuszy zachowywał się agresywnie. I przeklinał. Krzyczał.
Już w policyjnym radiowozie miał się histerycznie śmiać. Do policjantów mówił: „nie wiecie, kim jestem”, że mają „paść mu do stóp”, bo jest bogiem. Do takich informacji dotarli dziennikarze Onetu.
45-latek był trzeźwy. Pobrano mu krew, by zbadać, czy znajdował się pod wpływem innych substancji psychoaktywnych.
Czy grozi mu dożywocie?
Mężczyzna ma zostać przesłuchany, kiedy tylko jego stan emocjonalny na to pozwoli. Wiele wskazuje na to, że będzie on poddany obserwacji psychiatrycznej. Biegli muszą ustalić chociażby to, jak przebiegało jego leczenie psychiatryczne, czy i jakie brał leki i czy dokonując zbrodni, był poczytalny.
Jedno jest pewne: nie będzie mógł zajmować się dwójką swych dzieci.
Pozostaje mieć nadzieję, że chłopcy zostali zaopiekowani teraz w możliwie najlepszy sposób. W ostatnim czasie przeżyli zdecydowanie za dużo.
Jak podaje „Tygodnik Siedlecki”, w czasie, gdy babcia złożyła do MOPR wniosek o rozwiązanie rodziny zastępczej – doszło do tragedii w pensjonacie…
Źródło: onet.pl, fakt.pl, tygodniksiedlecki.pl
Piszemy też o: