Małopolskie: wiadomo już, co stało się z 4-letnią Hanią. Sąsiedzi nic nie widzieli, pogotowie wezwał dziadek
Do tragedii w Zagórzanach doszło w poniedziałek, wczesnym popołudniem. Pogotowie wezwał dziadek 4-letniej dziewczynki. Po tym, jak przez okno zobaczył krew, nie miał wątpliwości, że stało się coś strasznego. Wkrótce potem w Zagórzanach lądował śmigłowiec LPR. Załoga śmigłowca miała uratować życie Hani. Niestety, nie udało się.
40-letnia matka dziewczynki trafiła do szpitala. Żyje. Śledczy przez kilka dni od dramatu nie chcieli wypowiadać się na temat podejrzeń co do tego, co się stało. Dziś wiadomo już, że matka może usłyszeć poważne zarzuty.
Zagórzany: matka przyznała się do tego, co zrobiła
Sekcja zwłok dziecka wykazała, że do zgonu doszło w wyniku utonięcia. Ale wiele wskazuje na to, że nie był to nieszczęśliwy wypadek. Mama Hani przyznała się do zabójstwa córeczki. Policja nie podaje treści jej zeznań. Wiadomo jednak, że dziecko zostało utopione w wannie.
Wiadomo też, że Agnieszka G. leczyła się psychiatrycznie.
Ostatnio mało się uśmiechała
40-letnia matka 3 najbliższe miesiące spędzi w areszcie. Grozi jej dożywocie.
Sąsiedzi przyznają, że w ostatnim czasie Agnieszka G. wyraźnie schudła. Osoby, które znały kobietę, przyznają też, że ostatnio uśmiechała się rzadziej niż zwykle. Było to jednak zdecydowanie za mało, by przypuszczali, że jest w stanie utopić córkę, a następnie targnąć się na swoje życie.
Źródło: Halo Gorlice, Super Express
Piszemy też o: