Reklama

Mam 30 lat, synka, który w styczniu skończył 5 lat, i rozwód na karku. Nasza historia jest ciężka... Czuję, że przegrałam życie i nie wiem, jak się podnieść z tego bagna.

Reklama

Za rozwód zapłaciłam depresją

Pracowaliśmy z mężem oboje, synek już drugi rok chodzi do przedszkola. On nigdy nie pomagał przy dziecku, w domu, zaczął mnie poniżać, popychać, szarpać, mówić, że 2 metry pod ziemią jest mój dom. Twierdził, że przyjmuję facetów pod jego nieobecność. Awanturował się, wszystkiego się czepiał, założyłam mu niebieską kartę, bo zaczął podnosić rękę na dziecko.

Przez te wszystkie lata żyłam w przekonaniu, że się zmieni i chciałam, by dziecko wychowywało się w pełnej rodzinie, ale okazało się to błędem! Nie wytrzymałam! Podjęłam decyzję o rozwodzie. Pomogła mi moją rodzina, zabrała mnie od niego.

A ja? Zamknęłam się na byłego męża i dziecko i dzisiaj płacę za to największą cenę. Mam depresję, syn sprawia problemy w przedszkolu, bije, wyzywa dzieci, a moim światem stał się telefon, bo to właśnie tu nikt mnie nie osądza. Na dodatek choruję na stwardnienie rozsiane i czuję, że mój stan zaczyna się pogarszać.

Mieszkam teraz z rodzicami i siostrą. Nie ma rozmów, zrozumienia, są tylko krzywe spojrzenia i osądy, że robię coś źle. Czuję się samotna. Czuję się źle pod każdym względem, że jestem bezwartościową kobietą, bez pracy i kasy, mamą, która przez swoje problemy niczego nie nauczyła syna.

Szukam pomocy gdzie się da, ale nie przynosi to żadnych efektów. Przegrałam swoje życie, a syna zaraz sama wpakuję w najgorszy margines społeczeństwa.

Dorota

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama